BOSCY. Film o filmie w ramach filmu
Kolejny film duetu argentyńskich reżyserów, Mariano Cohna i Gastóna Duprata (Honorowy obywatel, Sąsiad), jest, co tu dużo mówić – boski. Niewymuszona komedia z ekstrawaganckim zacięciem została nakręcona z myślą o kinofilach, artystach i ludziach, którzy lubią zastanawiać się nad sensem filmowej sztuki. Resztę widzów uwiedzie hiszpański klimat w stylu Almodóvara oraz nieodparty urok Penélope Cruz.
W Boskich dostaje się po równo wszystkim profesjom zaangażowanym w tworzenie filmów, w portretach poszczególnych bohaterów można się też dopatrzeć podobieństw z autentycznymi reżyserami, aktorami, producentami. Wszyscy są elitarystyczni i klasistowscy. Z pogardą traktują zarówno swoich współpracowników (jak reżyserka asystentkę Julię), jak i widzów (jak Ivan, który wprost nazywa ich motłochem, tępym tłumem). Kiedy reżyserka Lola chce nauczyć siebie i swoich aktorów pokory, niszcząc zdobyte przez nich statuetki, to pani sprzątaczka musi zamiatać powstały w ten sposób bałagan. Producent obsadza w głównej kobiecej roli swoją córkę, a reżyserka się na ten nepotyzm zgadza, ponieważ dziewczyna interesują ją pod kątem wspólnego romansu. Układy, układziki; próżność i pożądanie.
A jednak każdy z ludzkich typów sportretowanych w filmie nie jest karykaturalny lub niesprawiedliwy. Każda z postaci ma swoje zarówno odrażające, jak i sympatyczne cechy. Producent przedsięwzięcia (José Luis Gómez) symbolizuje śliskie powiązania między światem sztuki a biznesem i polityką, ale jego prostoduszne spojrzenie na kino oraz autentyczna chęć stworzenia czegoś ważnego i pięknego – rozczulają. Lola (Penélope Cruz), ekscentryczna reżyserka, to chodząca parodia pretensjonalnych europejskich filmowców, ale nie można odmówić jej postawie charyzmy, a przemyśleniom – drapieżności i głębi. Iván (Oscar Martínez) malkontencko okopuje się w swoim wizerunku „poważnego” aktora związanego przede wszystkim z teatrem i gardzącego komercją, ostentacyjnie odrzucającego nagrody i splendor, ale ta nieco boomerska postawa całkiem mu pasuje, bo jest on prawdziwym mistrzem w swoim fachu, reprezentantem intelektualnej elity. Infantylny gwiazdor Felix (grający z dużą dozą autoironii Antonio Banderas), ulubieniec Hollywood i bawidamek, nie jest z kolei tak mało utalentowany, jak uważa jego zawodowy konkurent, Iván, ani tak prostolinijny, jak sądzi patrząca na niego z wyższością Lola.
Wszystko jest sztuką
Wszyscy aktorzy dają prawdziwy koncert swoich umiejętności. To w pewien sposób film o aktorstwie właśnie: Boscy opowiadają o kręceniu filmu, oglądamy bohaterów w czasie prób, kiedy przygotowują się do kwestii, powtarzają je, dostosowują interpretację do wymagań reżyserki. Ale to aktorstwo przenosi się także na pozostałe sfery życia, ponieważ każdy z bohaterów udaje i gra, po Gombrowiczowsku zniewolony przez własną formę i wymyślony na potrzeby branży wizerunek.
Film jest satyrą, ale co najbardziej w nim urzeka, to pewna poetyckość, subtelność w portretowaniu ludzi kina. To obrazek namalowany z miłością do tej sztuki, mimo szpileczek i złośliwości stawiający poważne pytanie o jej naturę. Nad Boskimi unosi się czar tak silnie zakorzenionego w kulturze hiszpańskojęzycznej realizmu magicznego. To rzeczywistość tak podobna, a tak niepodobna do naszej. Jaskrawa paleta barw i ekstrawagancja bohaterów kreują wrażenie przebywania w czyimś szalonym śnie. Poszczególne sceny są mistrzowskie i zostaną ze mną na długo: sekwencja z niszczeniem nagród, próba generalna do kulminacyjnej sceny filmu, głaz zawieszony nad głowami aktorów, słuchanie płyty awangardowego artysty, którego muzyka przestaje zachwycać, gdy tylko zmienia się kontekst (okazuje się, że „intrygujące, pierwotne dźwięki” to odgłosy remontu w mieszkaniu obok).
Boscy potrafią w dodatku zaskakiwać fabularnie, intrygować zwrotami akcji. Jest to także film wierny sentencji: „Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie”. Bo przecież nie tylko artyści są niewolnikami własnego ego, uzależnionymi od uznania innych, stale dopracowującymi swój wizerunek. W pewnym stopniu wszyscy jesteśmy takimi złaknionymi walidacji egocentrykami.