search
REKLAMA
Recenzje

BATMAN: MROCZNY MŚCICIEL. Wielki powrót na mały ekran [RECENZJA]

30 lat później Bruce Timm daje nam kolejny świetny serial o Batmanie.

Filip Pęziński

4 sierpnia 2024

REKLAMA

Guillermo del Toro powiedział kiedyś, że animacja nie jest gatunkiem filmu dla dzieci, ale formą sztuki. I trudno się z nim nie zgodzić, oglądając Batmana: Mrocznego mściciela, bo śmiało możemy spojrzeć na tę animację w porównaniu do filmów i seriali aktorskich czy gier wideo. To wciąż po prostu jedna z najlepszych ekranizacji komiksów o tej postaci.

Wystarczy obejrzeć niezwykle nastrojowy opening Mrocznego mściciela, żeby zrozumieć, jakie są serialu aspiracje. A dokładnie przeczytać pierwsze cztery nazwiska pojawiające się na ekranie, należące do jego głównych producentów: J.J. Abramsa – specjalisty od reaktywacji zakurzonych popkulturowych marek, Bruce’a Timma – współautora kultowego animowanego Batmana z lat 90. (Batman: The Animated Series), Matta Reevesa – reżysera najlepszej kinowej inkarnacji Mrocznego Rycerza bieżącego wieku oraz Eda Brubakera – scenarzysty komiksowego znanego z kultowych i niezapomnianych historii noir, w tym skupionej na losach policji serii Gotham Central.

Pulp, noir i powrót do korzeni

Rzeczywiście Batman: Mroczny mściciel jest wyraźnym spadkobiercą spuścizny serialu animowanego sprzed 30 lat, nie tylko w mrocznym tonie i korespondującym z tamtym stylu animacji czy muzyki, ale też w przywróceniu potęgi jednoodcinkowej narracji, która uczyniła tamten serial tak niezapomnianym i udowadniającym, że w niecałe pół godziny można opowiedzieć pełną historię, którą odbiorcy na długo zatrzymają w swoich głowach i sercach. W tegorocznej serii jest podobnie. Poszczególne odcinki tworzą zamknięte opowieści, z nieco odrębnym klimatem czy nawet perspektywą przeniesioną na postać inną niż tytułowa. W tle przeplatają się przy tym wciąż rozwijane postaci i jeden drugoplanowy wątek, który znajdzie ujście w dramatycznym finale, rozpisanym na dwa ostatnie odcinki: historii upadku prokuratora Harveya Denta.

Z drugiej strony jeszcze mocniej niż poprzednie dzieło Bruce’a Timma to zakorzenione jest w komiksach o Batmanie z tzw. Złotej Ery – lat 30. i 40. ubiegłego wieku. Nie tylko poprzez czas akcji i kostium Nietoperza podobny do tego z kultowego Detective Comics #27, ale też specyficzny klimat pulpowych opowiastek sensacyjno-kryminalnych, w których Batman jest bardziej nocnym mścicielem i detektywem rodem z powieści noir aniżeli superbohaterem.

Dekonstrukcja, literatura śmieciowa i społeczne zaangażowanie

Ograniczono przy tym tzw. bat-rodzinę do Alfreda, sprytnie przemycono jedynie nawiązanie do Robina (w odcinku ósmym spotkamy cztery sieroty reprezentujące czworo kultowych pomocników Batmana), a Barbara Gordon (komiksowa Batgirl) jest tutaj urzędową adwokatką. Słynną galerią pierwszoligowych łotrów – poza małymi nawiązaniami do innych – stanowią zaledwie Pingwin, Clayface, Catwoman, Harley Quinn i Two-Face. Każdy z nich przy tym przedstawiony jest z pewnym twistem, mniej lub bardziej pomysłową dekonstrukcją. I tak np. po raz być może pierwszy obserwować możemy początki Harley Quinn bez odpowiedzialnego za nie Jokera.

Brak najbardziej oczywistych protagonistów i antagonistów zostawia sporą przestrzeń na walkę Batmana z gangami czy paranormalnymi istotami rodem z literatury śmieciowej oraz współpracę z idącymi pod prąd miejskiej korupcji policjantami, co doskonale buduje spójny klimat produkcji.

Zaskoczyć widza może też bardzo mroczne spojrzenie na dzieciństwo Bruce’a (zaakcentowane w trzecim odcinku) czy próba nadania historii nieco społecznie zaangażowanego sznytu. Bohaterom zdarza się skrytykować zasady kapitalizmu, promować związki zawodowe, pytać o rolę rządu i systemu penitencjarnego w kreowaniu społeczeństwa, a twórcom wprowadzić do Gotham lat 40. nieco bardziej progresywnego ducha, głównie przez dywersyfikację postaci pod względem ras, wyglądu, orientacji seksualnej.

Wszystko to składa się na niesamowite przeżycie dla każdego fana popkultury i serial, który godnie korzysta z dokonań wielkiego poprzednika, nie siląc się przy tym na jego przebicie. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że mimo ogromnego dystrybucyjnego zamieszania (serial został wyprodukowany przez Warner Bros., ale swój dom znalazł na platformie streamingowej Amazona) uda się kontynuować losy tej niezwykle ciekawej wersji Człowieka Nietoperza. 

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na filmach takich jak "Batman" Burtona, "RoboCop" Verhoevena i "Komando" Lestera. Pasjonat kina superbohaterskiego, ale także twórczości Davida Lyncha, Luki Guadagnino czy Martina McDonagh.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA