AUTA 3. Rewelacja
Autorem tekstu jest Bartosz Szarek.
Filmem Auta 3 (Cars 3, 2017) Brian Fee zawraca zapoczątkowaną dekadę temu przez Johna Lassetera franczyzę prosto na linię startu. W powietrzu wyczuwalna mieszanka spalin i ekscytacji. Trybuny – pękają w nitach. Gabloty lśnią, mruczą i pędzą przed siebie na zarwanie zawieszenia. Zielona flaga powiewa już na drzewcu, a to znak, że rozpoczynamy szarżę o najwyższe trofea!
Publiczność tak pokochała pierwszą odsłonę Aut (Cars, 2006), że aż znienawidziła „dwójkę”. Widać twórcy wyciągnęli wnioski po kompletnie nieudanej, do obrzydzenia serwilistycznej części serii i sięgnęli po zwycięską formułę: serducho-humor-akcja, która tak bezbłędnie niosła ich do upragnionego zwycięstwa podczas pierwszego wyścigu. No i wartość dodana – zawsze i wszędzie – unosząca się gdzieś w gęstej jak mgła chmurze spalinowych wyziewów zmieszanej ze swądem topionego bieżnika nostalgia, driftowana przez duże „N”, bo mocno podrasowana motoryzacyjną sztafetą pokoleń. Będąc świeżo po projekcji filmu – w pełni władz umysłowych i świadomy motywów swojego postępowania, typuję bolid nr 3 na faworyta do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Aut!
Produkcja Briana Fee ponownie śledzi losy niezmordowanego Zygzaka McQueena. Legenda sportu motorowego, zepchnięta na boczny tor przez ultraszybkie auta nowej generacji, z otwierającym stawkę prowokatorskim Jacksonem Sztormem, postanawia wrócić do pierwszej ligi. Pomaga mu w tym młoda, pełna zapału – mająca swoje pięć minut na torze wyścigowym, choć niespełniona zawodowo – trenerka Cruz Ramirez.
Reżyser w sposób iście brawurowy przejmuje kierownicę od Johna Lassetera, zwalnia pedał akcji, wyciskając jednocześnie ile fabryka dała z bohaterów filmu. Fabuła Aut 3, podobnie jak miało to miejsce w pierwszej części cyklu, zahacza o tematy początków i przemijania, potrzeby zmian kontrowanej przywiązaniem do tradycji i dziedzictwa, co rusz zapuszczając się w mroczniejsze, błotnisto-szrotowe rewiry. Ale żeby nie było, czystej rozrywki i humoru jest tu co niemiara…
W zderzeniu z poprzednimi odsłonami serii, od strony technicznej i koncepcyjnej Auta 3 prezentują się o niebo lepiej. Nie można filmowi odmówić zapierających dech w piersiach scen wyścigów, gdzie bez względu na stawkę, o którą toczy się walka, co przekuwa się na nawierzchnię, po której przychodzi ścigać się głównym bolidom: asfalt, błoto, żużel czy piach, doświadczymy jednakich, wbijających w fotel emocji. Równowaga, z jaką twórcy żonglują ogniem i lodem, humorem i transgresją, akcją a napotykanymi na torze życia problemami Zygzaka McQueena jest godna najwyższych laurów.
Niczym w serii filmów o Rockym Balboa, profesjonalnie skrojony reżim treningowy nie zawsze musi warunkować jedynej możliwej drogi przejścia od pretendenta do zwycięzcy. Ale może symbolizować upływ czasu; kołek, na którym przyjdzie pewnego dnia odwiesić rękawice, by z roli triumfatora przedzierzgnąć się w… mentora.
Auta 3 stanowią swoistą lekcję zarówno dla młodych, jak i dorosłych. To nie konflikt „starego” z „nowym”, gdzie stare jako to gorsze musi odejść, stanowi clou filmu, ale jak w przypadku głównych bohaterów odwrócenie ról, „przebudowa” minionych prawd i przekucie ich w nowe sytuacje, w których szukać będą spełnienia i samorealizacji. Cytując klasyka: „Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść – niepokonanym”. McQueen i Cruz wiedzieli. Zrozumieli i wygrali.