ATALANTA. Ostatnie dzieło Jeana Vigo
Jean Vigo zmarł 5 października 1934 roku, w wieku zaledwie dwudziestu dziewięciu lat. Przed śmiercią zdążył nakręcić cztery filmy, w tym tylko jeden pełnometrażowy. Za życia Vigo mało kto oglądał i doceniał jego twórczość. Pała ze sprawowania została zakazana przez francuską cenzurę, trafiając tym samym na półkę na ponad 10 lat, Atalanta zaś poniosła w kinach druzgocącą porażkę i szybko zniknęła z afisza. Kariera Jeana Vigo zaczęła nabierać rozpędu dopiero po 1934 roku.
Dlaczego tak się stało? Ktoś powie: przecież Atalanta to piękny film, który dzisiaj wymienia się jednym tchem obok arcydzieł kina europejskiego. Jak to możliwe, że wówczas nikt tego nie dostrzegł? Prawda jest taka, że do kin w 1934 roku nie trafiła wersja zatwierdzona przez Jeana Vigo przed śmiercią. Producent Jacques-Louis Nounez wiedząc, że reżyser znajdujący się na łożu śmierci nie będzie w stanie zaprotestować, uległ naciskom swoich wspólników i zlecił „fachowcom” przemontowanie Atalanty w taki sposób, aby nadać jej jak największe walory komercyjne. Jak pisze Bolesław Michałek, „niemalże wszystkie sceny filmu zostały okaleczone”. Jakby tego było mało, usunięto ze ścieżki dźwiękowej piękną muzykę autorstwa Maurice’a Jauberta, w jej miejsce wstawiając ówczesny wielki hit pt. Le chaland qui passe (w dosłownym tłumaczeniu “Płynie barka”). Zmieniono również sam tytuł z Atalanty na Chaland qui passe (w Filmotece Francuskiej znajdującej się w Paryżu miałem okazję zobaczyć plakat promujący Atalantę, albo raczej to, co z niej zostało, pod takim właśnie tytułem), wierząc, że z pomocą muzycznego przeboju uda się przyciągnąć na seanse więcej widzów. W takiej, zmasakrowanej przez niekompetentnych ludzi, wersji film został wypuszczony do kin, w których, wbrew oczekiwaniom chciwych i bezwzględnych producentów, długo nie zabawił.
W zbliżonej do oryginalnej (czyli tej zatwierdzonej przez Vigo) wersji Atalanta została zaprezentowana światu dopiero w 1940 roku za sprawą wspólnika Jacquesa-Louisa Nouneza – niejakiego Henriego Beauvaisa, który przejął prawa do filmu. Przywrócono sporo wyciętych scen, a na ścieżce dźwiękowej znalazła się wreszcie wspaniała muzyka Jauberta.
O co właściwie w tym chodziło? O czym tak naprawdę jest Atalanta? Zadaniem niebywale trudnym wydaje się streszczenie tego niezwykłego obrazu. Bo czy to film o życiu na barce? Z pewnością nie. Najbliżej prawdy był chyba François Truffaut, który w rozmowie z Érikiem Rohmerem opisał Atalantę jako film opowiadający przede wszystkim o „trudnościach w adaptacji młodej pary do nowego życia”. Ona (Dita Parlo) dorastała na wsi, teraz musi nauczyć się mieszkać na małej przestrzeni, jaką jest tytułowa barka. On zaś (Jean Dasté) po latach spędzonych na żegludze wraz ze starym Ojcem Julesem (zdecydowanie najlepszy z całej obsady Michel Simon) musi nauczyć się dzielić życie oraz niewielką przestrzeń z jeszcze jedną osobą.
Co ciekawe, Jean Vigo został do nakręcenia Atalanty niejako wynajęty. Dostał od Nouneza scenariusz napisany przez Jeana Guinée – drugorzędnego pisarza francuskiego. Był to utwór stricte melodramatyczny, który, ogólnie rzecz biorąc, niezbyt zainteresował Vigo. Duże wrażenie zrobiła na nim za to postać starego marynarza Julesa, w związku z czym reżyser ostatecznie zgodził się zrealizować film kierując się scenariuszem Guinée, w którym najpierw miał jednak wprowadzić poprawki. Efekt był taki, że, znów cytując Bolesława Michałka, „Vigo gruntownie przekształcił scenariusz; poodwracał konwencjonalne sytuacje, uzupełnił postacie rysami niezwykłymi, paradoksalnymi, niepokojącymi – otoczył całą opowieść bardzo subtelną i skomplikowaną tkanką poetycką”.
Styl, w jakim została przez Vigo zrealizowana Atalanta, plasuje się gdzieś pomiędzy realizmem poetyckim a awangardą, z którą reżyser związany był od dziecka za sprawą ojca – słynnego Eugeniusza Bonawentury de Vigo (pseud. Miguel Almereyda), w tajemniczych okolicznościach zamordowanego podczas odsiadywania wyroku w więzieniu. Z pewnością nie jest Atalanta czystym przedstawicielem realizmu poetyckiego, czyli nurtu, który we właściwej formie ukształtował się dopiero kilka lat później za sprawą Ludzi za mgłą (1938) oraz Brzasku (1939) Marcela Carné. Pojawiają się jednak w filmie Vigo elementy charakterystyczne dla tego nurtu, jak chociażby bohaterowie pochodzący z niższych warstw społecznych czy też przedmioty nacechowane symbolicznie (koronny przykład to marionetka, którą bawi się Ojciec Jules). Dlatego też czasami traktuje się Atalantę jako swego rodzaju zapowiedź, pierwszą jaskółkę realizmu poetyckiego.
Nie ulega jednak wątpliwości, że film Vigo jest czymś znacznie więcej niż tylko zwiastunem nowego nurtu filmowego. Jest na wskroś oryginalną, jedyną w swoim rodzaju pozycją – melodramatem o wymiarze oniryczno-symbolicznym. Wymiar ten Atalanta zyskuje przede wszystkim dzięki dwóm, następującym po sobie, wspaniałym scenom – nurkowaniu zdesperowanego Jeana w Sekwanie (scena ta jest operatorskim popisem Borisa Kaufmana, brata słynnego Dżigi Wiertowa i stałego współpracownika Jeana Vigo; na marginesie warto dodać, że reżyser Pały ze sprawowania i jego operator korzystali już wcześniej z podwodnych zdjęć, realizując kilka lat przed Atalantą eksperymentalny krótki metraż dla studia Gaumont ze specjalnym udziałem Jeana Tarisa – słynnego francuskiego pływaka) oraz miłosnemu zbliżeniu, które bohaterowie przeżywają podczas snu, gdy znajdują się daleko od siebie (on na barce, ona w Paryżu).
Z biegiem lat i wraz z kolejnymi rekonstrukcjami Atalanta zyskała miano dzieła kultowego. Nic więc dziwnego, że wpływ obrazu Vigo dostrzec można w co najmniej kilku wielkich, a późniejszych względem niego filmach. Jednym z nich jest La Strada Federico Felliniego. Trójkąt miłosny występujący w filmie Włocha (Zampano – Gelsomina – linoskoczek) do złudzenia przypomina ten stworzony przez Vigo i Guinée w Atalancie (Jean – Juliette – uliczny handlarz). Już sama postać linoskoczka, wykreowana z wielkim powodzeniem przez Richarda Baseharta, momentalnie budzi skojarzenia z Vigowskim handlarzem – wiecznie uśmiechniętym, cieszącym się życiem nonkonformistą, który swoim nastawieniem irytuje głównego bohatera (w La Stradzie jest to Zampano, a w Atalancie Jean), a kusi jego wybrankę. Wielkimi fanami filmu Vigo byli francuscy nowofalowcy z François Truffautem na czele (w szkicu na temat twórczości autora A propos Nicei reżyser, a zarazem krytyk filmowy wspominał, że nigdy nie zapomina o Atalancie, gdy ktoś pyta go o dziesięć najlepszych filmów wszech czasów). Z tego powodu uzasadnione wydaje się twierdzenie, jakoby ostatnia scena z 400 batów (Antoine biegnący przez plażę ku morzu) była nawiązaniem do jednej ze scen z Atalanty, w której przez plażę przy porcie w Hawrze biegnie Jean.
Zarówno Atalantę, jak i samego Vigo doceniono dopiero po śmierci artysty. W 1935 roku Francuska Akademia Filmowa ustanowiła nagrodę jego imienia, która przyznawana jest „dziełom odważnym, choćby nawet nierównym”. W 1950 roku drugiej rekonstrukcji Atalanty podjął się Henri Langlois – legendarny dyrektor Filmoteki Francuskiej. Uzupełniono film o kolejne sceny, wydłużając czas jego trwania do 89 minut – dokładnie tyle trwała ponoć oryginalna wersja, zaakceptowana przez Vigo przed śmiercią. W 1989 roku nastąpiła jeszcze jedna, ostatnia już rekonstrukcja, przy której korzystano z zachowanych notatek samego reżysera oraz ze specjalnej, znajdującej się od 1934 roku w Brytyjskim Instytucie Filmowym, kopii Atalanty. W ten sposób zbliżono się do oryginału tak bardzo, jak to tylko możliwe.
Bibliografia:
B. Michałek, Trzy portrety, Warszawa 1959
F. Truffaut, Jean Vigo is dead at 29 [w:] The Films In My Life, tłum. Leonard Mayhew, Nowy Jork 1975