search
REKLAMA
Anime

ARMITAGE III: POLYMATRIX (1997)

Adam Łudzeń

1 stycznia 2012

REKLAMA

Na początek drobne wyjaśnienie i krótkie wprowadzenie. Armitage III: Poly Matrix to wersja pełnometrażowa, czyli połączenie czterech właściwych odcinków krótkiej serii OAV – Electro Blood, Flesh & Stone, Heart Core i Bit Of Love. Odcinki te trwają odpowiednio 50 minut i 3 razy po 30 minut. Natomiast Polymatrix trwa 90 minut. Dużo wycięto, ale dodano też kilka nowych scen. Produkcję tę zafundowała nam firma Pioneer, znana choćby z takich anime jak Bastardi, Gundam 0083, Cyber City OEDO 808, Moldiver czy Orguss 2. Całość to udana seria science fiction z elementami cyberpunku, która zyskała sobie dużą popularność i uznanie wśród fanów anime na całym świecie. Osobiście nie widziałem każdego odcinka serii z osobna, dane mi było obejrzeć tylko film pełnometrażowy. W pierwszym skojarzeniu wydaje się jasne, że w sumie jest to ten sam film. Ale chyba jednak są różnice… A jakie są moje odczucia po obejrzeniu wersji skróconej – o tym możecie przeczytać w recenzji poniżej. Poniżej znajdują się także wszystkie cztery okładki do każdego odcinka serii.

Jak już wspomniałem wyżej – Armitage III to anime z gatunku science fiction z elementami cyberpunku. Ogółem rzecz ujmując – akcja dzieje się w dalekiej przyszłości (konkretnie jest rok 2179) na Marsie, całe miasto – stworzone na podobieństwo miast ziemskich – jest bardzo futurystyczne. Wszystko ogarnia wysoko rozwinięta technika i elektronika, a spory procent społeczeństwa tworzą oczywiście cyborgi. Na rynku znajdują się dość prymitywne modele, zwane pospolicie „pierwszymi”. Jest także druga generacja – „drudzy” – o wiele doskonalsza niż poprzednia. „Drudzy” wyglądają i zachowują się jak ludzie, świetnie sprawują się w pracy – jako personel, sekretarki czy asystenci. Społeczeństwo na Marsie powoli zaczęło się buntować i z czasem znienawidziło cyborgi – wszak to one odbierały im miejsca pracy oraz miejsca zamieszkania. W tym czasie na rynek potajemnie zostaje wpuszczona seria „trzecia” – z pewnością najdoskonalsza i praktycznie w żaden sposób nie dająca się odróżnić od człowieka – zarówno pod względem zachowania, jak i wyglądu czy uczuć. Ta generacja nagle i niepostrzeżenie wślizgnęła się w całą społeczność…

W pewnym momencie światem wstrząsa wiadomość o zamordowaniu znanej piosenkarki country. Jak się później okazuje – ku zdziwieniu wszystkich nie była ona człowiekiem, lecz cyborgiem właśnie trzeciej generacji. Sprawca tego zdarzenia – psychopatyczny Rene d’Anclaude – wciąż morduje kolejne cyborgi należące do generacji „trzecich”. Jego tropem podąża oficerka Marsjańskiej Policji – Naomi Armitage (głosu użycza jej Elizabeth Berkley) oraz jej nowo przybyły na Marsa partner – Ross Sylibus (głos podkładany przez Kiefera Sutherlanda). Na dodatek w pewnym momencie okazuje się, że nasza bohaterka jest także cyborgiem należącym do „trzecich” i jest jedyną szansą na uratowanie pozostałych – dzięki liście swoich „sióstr” i „braci” należących do tej samej generacji. W pogoni za psychopatycznym d’Anclaude oraz w poszukiwaniu prawdy – sensu i celu stworzenia Naomi Armitage – nasi bohaterowie będą odkrywać coraz nowsze tajemnice i sekrety twórców cyborgów. I na dokładkę między naszymi bohaterami rodzi się uczucie.

Całość to całkiem niezły film s-f, posiadający dość ciekawą fabułę i scenariusz. Do jego największych zalet zaliczyć można z pewnością kreacje bohaterów – tytułowa Armitage to z pozoru niewinna, śliczna dziewczynka z dużymi, niebieskimi oczami, ubierająca się w dość kuse stroje pozwalające nam podziwiać jej smukłą sylwetkę. Pod tą niewinnością kryje się niesamowicie dobra policjantka – szybka, zwinna i bardzo silna – znacznie silniejsza od swoich „sióstr” i „braci”. Jej partner – Ross – w czasie filmu przechodzi pewnego rodzaju metamorfozę – od człowieka nienawidzącego robotów do osoby, która zaczyna je rozumieć, a nawet im współczuć. Dobra jest także akcja – szczególnie ta w drugiej połowie filmu. W ogóle druga część anime jest znacznie ciekawsza i szybsza.

Niestety – w filmie jest kilka rzeczy, które nieco mniej przypadły mi do gustu. Wadami bym tego nie nazwał, lecz swoistym subiektywnym odczuciem recenzenta – w tym przypadku moim. Mianowicie mając w pamięci rewelacyjne Ghost In The Shell, nie udało mi się uniknąć porównania między tymi dwoma produkcjami – wszak to ten sam gatunek. W Ghost In The Shell zafascynował mnie przede wszystkim świat przedstawiony – niesamowita, ponura i zdegradowana przyszłość, dość ciężki, doskonały klimat oraz wszelkie ukryte refleksje i przekazy. I tego najbardziej brakowało mi w Armitage III. Miasto przedstawione w tym anime jest jakby za bardzo kolorowe, trochę słabiej wyczuwa się ten futurystyczny klimat. Nawet drastyczne sceny, w których wszechobecna jest krew, jakoś nie pasują do całej reszty… Nie znajdziemy tu także jakichś rewelacyjnych szczegółów w scenografii (i nie tylko), a animacja momentami jest zbyt statyczna lub w ogóle uproszczona.

A takim dość sporym minusem, który w sumie zaważył na mojej ocenie końcowej, jest brak pewnego magnesu, który przyciągałby silnie naszą uwagę do ekranu. A wiąże się to przede wszystkim z tym, że Polymatrix jest wersją skróconą aż o około 50 minut w stosunku do serii czteroodcinkowej, przez co film momentami wydaje się troszkę chaotyczny, niespójny i widz ma wrażenie, że wszystko dzieje się trochę za szybko. Natomiast niewątpliwie dobra jest wszelka filmowa akcja – wtedy wszystko na ekranie staje się żywsze, lepsze i widz automatycznie jest bardziej zainteresowany. Dobra jest muzyka – elektroniczna, pasująca do realiów filmu, a podczas akcji zmieniająca się w szybsze, pulsujące rytmy. Dobra jest także końcówka filmu – dość dramatyczna i zaskakująca, dodatkowo poddająca widzów pewnym refleksjom. No i dźwięk – ale w tym przypadku do niczego nie można się przyczepić.

Nie ukrywam, że nieco się rozczarowałem – po tylu głosach mówiących o tym, że jest to świetne i godne większej uwagi anime. Ale na to wszystko jest usprawiedliwienie – wszak recenzuję tu wersję pełnometrażową, która jest sporo skrócona, przez co – jak już pisałem powyżej – momentami nieco chaotyczna i dziejąca się zbyt szybko. Jestem prawie przekonany, że seria OAV jest po prostu lepsza – gdyż większość moich zarzutów po prostu się „rozpłynie”, a i klimat z pewnością jest lepszy. A takie skrócenie serii i przedstawienie filmu w nieco innej formie mógłbym przyrównać do skrócenia kilkunastoodcinkowego serialu do zaledwie kilku odcinków. Zresztą z opinii fanów wynika, że po tym zabiegu Polymatrix i seria OAV stały się jakby dwoma różnymi filmami. W czteroodcinkowej serii postawiono bardziej na cyberpunkowy thriller z ukazaniem relacji społeczeństwo – roboty, zaś w wersji pełnometrażowej bardziej skupiono się na uczuciu, jakie rodzi się i kwitnie między naszą główną bohaterką i jej partnerem.

No ale mimo tego wszystkiego – Armitage III: Polymatrix to niewątpliwie pozycja ciekawa i godna uwagi. I nie zapominajcie, że moja ocena dotyczy tylko i wyłącznie wersji pełnometrażowej. Aby w pełni ocenić Armitage III, musiałbym najpierw obejrzeć wszystkie cztery odcinki serii. Wtedy ocena z pewnością byłaby wyższa.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA