ANTENA. Mroczne i niepokojące science fiction
Do tego film jest czarno-biały i niemy, choć nie do końca.
Antena Estebana Sapira składa się z wyjątkowo dziwnego połączenia retrofuturyzmu i legendy. Mediami rządzi niepodzielnie despotyczny Pan TV (Alejandro Urdapilleta). Jest właścicielem jedynej dostępnej stacji telewizyjnej, gdzie największą atrakcją są transmisje występów Głosu – tajemniczej kobiety (Florencia Raggi), która prawdopodobnie jako jedyna w mieście nie tylko może mówić, lecz także pięknie śpiewa, dostarczając społeczeństwu rozrywki. Dodatkiem do przekazu medialnego (i w ogóle jedynym pożywieniem w filmie) są telewizyjne ciasteczka z hipnotyzującym logo stacji na wierzchu.
Dostarczając ludziom medialnych chleba i igrzysk, Pan TV kontroluje ich sposób widzenia świata. Do tego stopnia, że nie przeszkadza im brak własnego głosu. Zdążyli się do tego przyzwyczaić, choć jeszcze dwadzieścia lat temu go mieli. Kiedy zły dyktator chce rozszerzyć swój wpływ na mieszkańców, postanawia wzmocnić transmisję głosu śpiewającej kobiety. Podpina ją do aparatury w kształcie swastyki. Z pierwszych testów wynika, że jej nieumiejętne zaprogramowanie potrafi nawet zabijać na odległość. Ale Pan TV nie chce krwi, tylko kontroli. Sprzęt ma rozesłać głos na całe miasto, by unieszkodliwić i zupełnie ubezwłasnowolnić społeczeństwo. By temu zapobiec, serwisant telewizorów (Rafael Ferro) oraz jego rodzina i syn kobiety z głosem (który odziedziczył po niej ten dar) wyruszają do opuszczonej wieży transmisyjnej zwieńczonej tytułową anteną. Tam chłopiec zostaje podpięty do maszyny w kształcie… Gwiazdy Dawida, by przeszkodzić w planach Panu TV.
Antena łączy w sobie kilka elementów. Przedstawione wydarzenia składają się na mroczną baśń, gdzie nie brakuje elementów magicznych. Nie wiadomo, jak zabrano głos mieszkańcom miasteczka ani dlaczego nie dotyczy to jednej kobiety i jej dziecka. Chłopiec jest niewidomy i ma niewykształcone powieki, a Pan TV przesyła w kopercie papierowe okulary z narysowanymi oczami, które stanowią pełnoprawną i funkcjonalną protezę oczu. Postać z baśni przypomina też zdeformowany szofer dyktatora, Człowiek-Mysz. Za to formalnie Antena to hołd dla niemych filmów – zwłaszcza kina noir, niemieckiego ekspresjonizmu i twórczości Georges’a Méliès’a. Widać to zarówno w wyglądzie ogromnego księżyca z cygarem w ustach, jak i przedstawieniu rozwiniętego miasta kojarzącego się z Metropolis Fritza Langa. Spostrzegawczy widz wyłowi niejedno nawiązanie i cytat w wyglądzie miasta i kompozycji kadrów. Choć nie wszystkie te zabiegi czemuś służą (część z nich to po prostu ozdobniki), wygląda to bardzo ciekawie i po prostu dobrze się ogląda.
Miejscem akcji jest Miasto bez Głosu, a bohaterowie komunikują się gestami i czytają z ruchu swoich warg. Wszystko dopowiadają napisy, ale nie w postaci ozdobnych plansz z tekstem, jak w latach dwudziestych. Słowa umieszczone są tak, by współgrały z językiem ciała postaci i nastrojem sceny. Krzyk zaznaczony jest odpowiednią ekspresją aktorów i większymi literami, a szybka seria z karabinu rozpyla po ekranie dźwiękonaśladowcze ra ta ta! Takie wykorzystanie tekstu w scenach sprawia, że każda rozmowa jest dużo bardziej dynamiczna, niż wskazywałby na to jej sens. Kojarzy się to bardziej z komiksowymi chmurkami dialogowymi niż z planszami w klasycznym kinie niemym. Skojarzenie z opowieścią graficzną jest bardzo trafne, bo w filmie Antena duże znaczenie ma strona wizualna.
Antena to formalny eksperyment o dość prostej, baśniowej fabule i pomysłowym wyglądzie. Zawłaszczenie głosu społeczeństwa, ogłupianie go przez mass media przerabiały setki filmowców, jak np. David Cronenberg w Wideodromie, a o wpływie śmieciowego jedzenia na mózg opowiadał już niszowy Dekoder Muschy. Jednak zastosowane w Antenie nawiązanie do Holokaustu zmienia wymowę całości na znacznie mroczniejszą i przygnębiającą.