search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

AFTER THE STORM. Nowy film Hirokazu Kore-eda #Cannes2016

Maciej Niedźwiedzki

18 maja 2016

REKLAMA

Shinoda Ryote (Abe Hiroshi) był kiedyś pisarzem. Kilkanaście lat temu wygrał jedną nieco bardziej znaczącą nagrodę literacką. Jednak od dawna nie wydusił z siebie ani słowa. Rozwiódł się też z żoną Kyoko (Maki Yoko), zostawiając jej syna. Niezbyt sumiennie płaci alimenty. Dorywczo zarabia jako fotograf, który ma złapać na gorącym uczynku zdradzających. Shinoda ciągle od kogoś pożycza pieniądze, wiele przegrywa, grając u bukmachera. To nieudacznik, ale obdarzony jakimś optymizmem, przeświadczeniem, że “jeszcze mu się uda wszystko naprawić”.  Przy życiu trzyma go również ciągłe utrzymywanie kontaktu i dobre relacje z kilkuletnim synem.

Shinodę poznajemy, gdy przyjeżdża w odwiedziny do swojej matki Yoshiko (Kiki Kilin). Syn niezbyt sprawnie udaje, że mu się wiedzie, że nie potrzebuje żadnej gotówki, że wychodzi na prostą.

Akcja filmu rozgrywa się w lecie, kiedy nad Japonią przetaczają się kolejne silne burze. Jednego wieczoru, gdy Ryote spędza ze swoim synem czas u matki, nad miastem rozpętuje się tajfun. Wcześniej, by odebrać dziecko, przyjeżdża Kyoto, jednak warunki nie pozwalają jej wrócić. Dochodzi więc do sytuacji (w pewnym stopniu zaaranżowanej), w której cała trójka znów musi spędzić ze sobą noc.

a

Kore-edę, podobnie jak w jego poprzednim filmie, interesują subtelności i detale. W After the Storm nie ma miejsca na radykalne decyzje, krzyk czy płacz. Wszystko rozegra się przy normalnie prowadzonych rozmowach, bez podnoszenia głosu, nawet bez szeptu. Jakby nic się nie działo. Nie dojdzie do żadnej tragedii, znaczącego przełomu, wyraźnych zmian. Jednak każdy z bohaterów po tej burzy, gdy wyjdą wspólnie o poranku na zewnątrz, będzie inny. Wewnętrznie podbudowany, spokojniejszy. Myślę, że to samo uczucie może zrodzić się w widzu.

W After the Storm bardzo podoba mi się sposób, w jaki Kore-eda buduje relacje między bohaterami. Między Ryote a Kyoko nie ma żadnej zawiści czy pretensji. Oboje już chyba wiedzą, że nie da się tego naprawić. Darzą się szacunkiem i nawet jakąś formą sympatii. Matka głównego bohatera nie zarzuca nic swojemu synowi, jest wobec niego wyrozumiała i pełna ciepła. Kyoko natomiast najlepszy kontakt ma ze swoją byłą teściową, nie czuje się przy niej w ogóle skrępowana, jest dla niej wciąż członkiem rodziny. Syn ma zdrowe i dobre relacje z całą trójką, on chyba najmocniej dąży do pojednania, do wyrażania sympatii. Bohaterowie jednak ciągle utrzymują między sobą trudny do określenia dystans. Kore-eda wyłapuje momenty, gdy rozbita rodzina zbliża się do siebie, gdy pojawia się na ich twarzach uśmiech. Może powodowany wspomnieniem o tym, że kiedyś było dobrze. Reżyser nie potrzebuje jednak ani retrospekcji, ani rozmów o przeszłości, by w jasny sposób zarysować historię związku Ryote i Kyoko. Te postaci definiują się przez działanie tu i teraz. To kompletne i wyczerpujące portrety psychologiczne. 

b

Kore-eda opowiada z typową dla siebie wrażliwością i wyczuciem. Nic dziwnego, że nazywa się go spadkobiercą wielkiego Yoshiro Ozu. Obrazy tych twórców utrzymane są w podobnym tonie, rozgrywają się w podobnym tempie, traktują o zbliżonych problemach, człowiek jest w nich portretowany w niemal identyczny sposób. Krótkie ujęcia z pociągami (znak rozpoznawczy kina Ozu) wydają się szczerym hołdem, jaki składa współczesny reżyser swojemu mistrzowi. U Kore-edy nie ma ani patosu, ani zadęcia czy skrajnych emocji. Jednak ciągle gdzieś pod skórą pulsują emocje, dlatego właśnie After the Storm tak bardzo wciąga.

Niby niewiele się dzieje, ale na planie emocjonalnym dochodzi do intrygujących, delikatnych zmian. Tutaj każde spojrzenie i słowo ma swoje znaczenie, drugie dno czy ukryte, niewyrażone intencje.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA