NAJLEPSZE FILMY PIERWSZEJ DEKADY XXI WIEKU. Wielki ranking czytelników
28. Toy Story 3
Cholernie dramatyczny i sentymentalny film. Spodziewałem się zabawy i przygody, jak w dwóch poprzednich odsłonach (co i też niejako otrzymałem), a tutaj co chwila jakieś frazesy o przemijaniu, przyjaźni i miłości, zmieszane z naprawdę dramatyczną akcją. Ogląda się to naprawdę świetnie, ale jednak odrobinę przesadzili – szczególnie w końcówce film robi się niepotrzebnie rozwleczony i przesentymentalizowany (jest takie słowo?), ergo było tego za dużo i trochę za długo. Skrócić film o te 5-10 minut (prolog też bym osobiście w cholerę wywalił i zaczął film od zapisu video) i byłoby cacy, a tak jedynie 9/10. Jakościowo to jednak perełka, a wszelkie fragmenty z Kenem i hiszpańskim Buzzem rozruszały mi przeponę solidnie. Reasumując – kolejny świetny Pixar, w niczym nieustępujący poprzednim dwóm filmom (najrówniejsza trylogia wszech czasów?), w którym znowu wszelkie elementy są na swoim miejscu. Zabrakło mi co prawda kilku starych bohaterów (jestem pewien, że w scenariuszu znalazłoby się więcej miejsca dla żołnierzy, a zrezygnowanie z Bo też uważam za chybiony pomysł), no ale Pixar konsekwentnie uniknął większych wpadek. [Jacek Lubiński]
27. Czarny łabędź
Aronofsky pisze kolejną kronikę ludzkiej obsesji, która poprzez swoją destrukcję tworzy. Snuje opowieść o dążącej do perfekcji baletnicy. Historia ta zdobyła uznanie fanów reżysera, jak i filmowego światka, otrzymując 21 nagród i aż 66 różnych nominacji. […] Filmowy balet Aronofsky’ego nie jest lepszy od takich dzieł reżysera jak Pi czy Requiem dla snu, to nieskomplikowana ilustracja modernistycznej koncepcji ofiary na ołtarzu sztuki. „Byłam idealna”, mówi Nina, nim dokona żywota, Czarny łabędź idealny nie jest, ale jest bliski doskonałości. [Robert Skowroński – fragment recenzji]
26. To właśnie miłość
Najlepszy film w tzw. duchu świątecznym ostatnich lat i przy tym dość gorzki. Choć też pozytywny. Ale i smutny. I prawdziwy. Choć bajkowy. Słowem – rewelacja. Drugiego takiego nie ma. Poza tym to właśnie ten romantyzm jest strawny w takim samym stopniu dla facetów, jak i dla kobiet, bo każdy w którejś postaci odnajdzie kawałek siebie (jakkolwiek tendencyjnie to brzmi) – takiego, jakim chciałby/chciałaby być, albo takiego, jakim się jest lub bywa. I to wszystko w bezpretensjonalnej formie. Na święta – koniecznie. [Rafał Oświeciński]
25. Dom zły
Film Smarzowskiego osadzony jest w bardzo konkretnej rzeczywistości. Zdawać by się mogło, że bez PRL-owskiego sposobu załatwiania „niewygodnych spraw” nie miałby racji bytu. A jednak, nic bardziej mylnego. Historia opowiedziana w Domu złym jest na tyle uniwersalną opowieścią o złu czyhającym w każdym człowieku, że można by ją rozegrać w dowolnym czasie i miejscu, bez uszczerbku na sile oddziaływania. Film uzmysławia nam, że ludzie bywają szaleni – oczy Topy i Dziędziela pełnią w tym przypadku funkcję dowodu ostatecznego. Całość zamyka genialna scena przywodząca na myśl zimowe pejzaże Bruegela – niby grupa ludzi na śniegu, a jednak czuć jakąś niewidoczną, niepokojącą obecność. W takim świecie nigdy nie jesteśmy bezpieczni. [Filip Jalowski]
24. WALL-E
Gdy w kinach pojawił się ten robot wyglądający jak miniaturka Numeru 5 z Krótkiego Spięcia wiele osób przecierało oczy ze zdumienia. Wszyscy spodziewali się kolejnej znakomitej animacji studia Pixar, ale efekt końcowy przerósł najśmielsze oczekiwania. Do dziś zadziwiam się, jak w animacji dla dzieci można było zamieścić krytykę konsumpcjonizmu, fragmenty musicalu z lat 60, obraz zniszczonej planety Ziemi, zbuntowany system komputerowy mający pełną kontrolę nad ludźmi czy przede wszystkim pół seansu bez jakichkolwiek dialogów. Ta niezwykle odważna jak na docelowy gatunek produkcja wybroniła się jednak przede wszystkim bohaterem. Mały robot Wall-E, mimo że nie potrafił mówić, swoimi gestami wyrażał o wiele więcej i dał nam jednego z najwspanialszych animowanych bohaterów filmowych. Dodatkowo jak to u Pixara masa wzruszeń i śmiechu i doskonała animacja. Nie tylko najlepszy film animowany dekady, ale także najlepsze science fiction. [Piotr Gauza]
24. Amelia
Równie pogodny, co naiwny film Jeana-Pierre’a Jeuneta przedstawia świat widziany przez żółto-czerwono-zielone okulary niepoprawnej optymistki, jeszcze niewinnej, ale już dorosłej. W związku z tym oglądanie Amelii jest trochę jak wspominanie własnego dzieciństwa – ubarwione przez nostalgię, ale ujmujące. [Jan Dąbrowski – fragment recenzji]
24. Watchmen
Podczas oglądania Strażników często towarzyszyło mi uczucie doświadczenia wybitności – bo niczego nie jest za mało, niczego za dużo, w sam raz, idealnie angażujące, intrygujące, ciekawe. To jest kino bardziej wymagające, choćby i z tego powodu, że tak wiele wątków się pojawia, tak wiele postaci i tak wiele nietuzinkowych superbohaterskich problemów zanurzonych głęboko w alternatywne realia – palce lizać. Na to się po prostu przyjemnie patrzy i, co ważne, komórki ostro pracują, wychwytując liczne nawiązania do historii, polityki. Jak dla mnie, ten poziom komunikacji w kinie rozrywkowym jest wybitny. I za to wielkie ukłony w stronę Snydera i równie wielkie w stronę Moore’a, który ten świat stworzył. Ogólnie rzecz ujmując, miałem poczucia obcowania z czymś, co rości sobie prawo do bycia wybitnym, może nawet kultowym. Wysokie miejsce w rankingu – przed Mrocznym Rycerzem – odzwierciedla jego duże znaczenie i niedocenienie w momencie premiery. [Rafał Oświeciński]
23. Między słowami
Trudno pisać o filmie, w którym dzieje się tak niewiele. Zaledwie dwójka głównych bohaterów. Amerykanie. Zwiedzają Tokio, chodzą po barach, śpiewają, kosztują tamtejszej kuchni, starają się „coś” robić. Rozmawiają ze sobą, czasem więcej, innym razem prawie wcale. Są ze sobą szczerzy. Lubią się. Usiłują przez te kilka dni wykorzystać do maksimum obecność swojego towarzysza niedoli. Niedoli, gdyż czują się niczym niechciani goście (ona przyjechała ze swoim świeżo poślubionym mężem, którego prawie w ogóle nie widzi) bądź ktoś na wygnaniu (on – podstarzały aktor – ma wystąpić w reklamie whisky). Potem wrócą do swoich domów. Fabularnie nie ma tu nic więcej. Jeśli napiszę coś jeszcze, wejdę na minę z napisem „banał”. Tytuł jest adekwatny, a film wielki. [Krzysztof Walecki]
22. Ludzkie dzieci
To niezwykła, piękna historia, która zostaje w pamięci jeszcze długo po seansie. Opowieść o tym, jak w czasach śmierci i nienawiści nagle pojawia się nadzieja. Nadzieja, ale nie zbawienie (w końcu czymże mogą być narodziny tylko jednego dziecka?). I o walce o niewinność, która pośród wystrzałów z karabinów i krzyków umierających ludzi gdzieś się zatraciła. No i jest to wreszcie opowieść o dzieciach – to one nadają temu światu sens, to one dają nam radość i miłość. To one pozwalają nam wierzyć, że… będzie dobrze. [Karol Baluta – fragment recenzji]