NAJLEPSZE FILMY KATASTROFICZNE. Ranking czytelników
10. Ptaki
1963, reż. Alfred Hitchcock
Dzięki Alfredowi Hitchcockowi niepozorne zwierzęta takie jak ptaki wywoływały – zresztą do dzisiaj wywołują – nieprzyjemny dreszczyk na plecach u sporej części osób. Trudno bowiem nie odczuć niepokoju na myśl o tym, jak przebiegło zderzenie cywilizacji z naturą. To uniwersalna opowieść o nietypowych prześladowcach ludzkości, która nie była przygotowana na taką walkę. Przed ptakami nie dało się uciec; atakowały domy i szkoły. I właśnie dlatego, mimo upływu lat, rozwoju efektów specjalnych i zmian środowiskowych, Ptaki wciąż są filmem budzącym grozę i niepokój. [Kornelia Farynowska, fragment recenzji]
9. Twister
1996, reż. Jan De Bont
Pamiętam, że kasetę z Twisterem zajechałem na amen – do tego stopnia uwielbiałem ten film. Wciąż mam do niego sentyment, tym bardziej, że dwóch świetnych aktorów – Bill Paxton z pierwszego i Philip Seymour Hoffman z drugiego planu – odeszło już z tego świata. A film Jana De Bonta – reżysera dziś, po kilku boxofisowych porażkach, pogardzanego – był doprawdy świetnym widowiskiem z wyrazistą kreacją Helen Hunt i zapierającymi dech (dosłownie!) scenami zniszczeń powodowanych przez tytułowy huragan. Daję głowę, że nawet obejrzany dziś, po 22 latach od premiery, Twister wciąż robi wrażenie. [Dawid Myśliwiec]
8. 2012
2009, reż. Roland Emmerich
Pamiętam, że film Rolanda Emmericha obejrzałem już podczas przedpremierowego seansu o północy – a było to w środku tygodnia i nazajutrz czekała mnie praca. To chyba najlepiej pokazuje jak duże były moje oczekiwania wobec tej produkcji – ale nie tylko moje, bo intensywna kampania promocyjna skutecznie zaostrzyła apetyty tysięcy fanów kina katastroficznego. I 2012 spełniło te oczekiwania – podobnie jak 8 lat wcześniej Pojutrze, widowisko Emmericha zawierało wszystkie elementy filmowego pandemonium: potężne efekty specjalne, morze wzruszeń i całe mnóstwo patosu wymieszanego z odwagą. Mieszanka, którą znamy doskonale, sprawdziła się i tym razem, o czym świadczy wynik w światowym box office (blisko 770 milionów dolarów). [Dawid Myśliwiec]
7. Wojna światów
2005, reż. Steven Spielberg
Przykład filmu, który nie wyróżniał się niczym oryginalnym, nie kruszył lodu, miał nawet kilka fabularnych niedorzeczności, ale broni się całkowicie dzięki dwóm czynnikom: pierwszym z nich jest fachowa ręka Spielberga, który idealnie potrafi dawkować napięcie i manipulować emocjami widza, a drugim – persona Toma Cruise’a. Tego drugiego można lubić bądź nie, ale trzeba przyznać, że jego zaangażowanie w rolę i warsztatowe umiejętności są na najwyższym poziomie. Dzięki temu duetowi, Wojna Światów jest wiarygodnym, bardzo osobistym filmem, który największy nacisk kładzie na wątek rozbitej rodziny, a katastrofalna (czy też: katastroficzna) w skutkach inwazja obcych na ziemię jest tłem dla opowieści. Jednak i to tło potraktowano z należytą uwagą. Sugestywne ujęcia przedstawiające obcych i wyrządzone przez nich szkody wyglądają bardzo realnie, wiarygodnie. Film ten stanowić może też swoiste domknięcie spielbergowskiej nieformalnej trylogii. W jej pierwszej odsłonie – Bliskich spotkaniach trzeciego stopnia, widzimy ojca, który opuszcza rodzinę. W E.T. widzimy rodzinę bez ojca. W Wojnie Światów widzimy ojca wracającego do rodziny. Mały, wielki film, któremu warto dać drugą szansę. [Szymon Skowroński]
6. Niemożliwe
2012, reż. J.A. Bayona
„Niemożliwe” Juana Antonio Bayony stanowi przykład historii opartej na faktach (pamiętne trzęsienie ziemi na Oceanie Indyjskim w 2004r., i w konsekwencji powstanie potężnych fal tsunami, które pochłonęły setki tysięcy ludzkich istnień), podpartej świetnym aktorstwem i doskonałą robotą techniczną. […] W postępowaniu Bayony nie dopatruję się jednak cynizmu. To prawda, że w kilku miejscach nie potrafił zapanować nad materiałem, który w rękach innego twórcy mógłby posłużyć za klasyczny wyciskacz łez okraszony kilkoma efektownymi scenami. Hiszpan natomiast przez większą część filmu odkłada sentymenty na bok, relacjonując wędrówkę matki i syna przez zalane tereny, a potem szpitalne korytarze, jakby kręcił dokument. Właśnie wtedy „Niemożliwe” jest mistrzowskie. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]
5. Ludzkie dzieci
2006, reż. Alfonso Cuarón
Pomijając kilka futurystycznych gadżetów […] oraz sam motyw bezpłodności rasy ludzkiej, nie ma tu nic, o czym nie słyszelibyśmy na co dzień – konflikty zbrojne, terroryzm, migracja ludności – krew, śmierć, nienawiść. Rzeczy te stały się dla nas tak oczywiste, tak normalne, że na większości ludzi nie robią już żadnego wrażenia. Ogarnia nas chłód i przerażająca obojętność. I to właśnie czuć z ekranu – surowe zdjęcia w ciemnej tonacji dystansują. Podobną rolę odgrywa też Theo – obojętny i zrezygnowany, nie wyróżnia się niczym w tym smutnym świecie. Ale z czasem, pod wpływem natłoku dramatycznych wydarzeń to się zmienia, tak samo jak nasz stosunek do tego, co dzieje się na ekranie. Ujęcia stają się dłuższe, kamera z ręki podąża za bohaterem krok w krok, co daje niezwykłe wrażenie, jakbyśmy uczestniczyli w podróży Theo i Kee. W historię powoli wkradają się emocje, jakich na samym początku nawet się nie spodziewaliśmy. [Karol Baluta, fragment recenzji]
4. Pojutrze
2004, reż. Roland Emmerich
Fabuła filmu Roland Emmericha jest prosta. Klimatolog Jack Hall (w tej roli Dennis Quaid) na międzynarodowej konferencji z właściwym tego typu postaciom wyczuciem czasu ostrzega przedstawicieli różnych państw przed nadciągającą katastrofą klimatyczną. Niedługo potem okazuje się, że jego przewidywania są zbyt optymistyczne, a na ostrzeżenia nie ma już czasu – temperatura na półkuli północnej naszego globu gwałtownie się obniża, i jedyne, co w tej sytuacji można zrobić, to zarządzić ewakuację w południowe rejony. Bezpośrednio zagrożony jest także, oczywiście, syn Jacka (Jake Gyllenhaal), który bohatersko zmaga się z załamaniem pogody, zamknięty z grupą ludzi w nowojorskiej bibliotece. Zdesperowany ojciec rusza z wyprawą ratunkową. Pojutrze to proste, lecz sprawnie zrealizowane kino gatunkowe, które zadowoli sympatyków katastrof przewidywalną akcją i bardzo dobrymi efektami specjalnymi. [Agnieszka Stasiowska]