Najlepsze filmy JULIUSZA MACHULSKIEGO. Ranking czytelników
Już dziś o godzinie 21:30 wyemitowany zostanie pierwszy odcinek serialu Mały zgon. Produkcja CANAL+ to zdecydowanie jedna z najciekawiej zapowiadających się telewizyjnych premier tego roku. Jej twórcą jest bowiem Juliusz Machulski, czyli mistrz polskiej komedii w przeróżnych odmianach. Filmografia popularnego Julka stanowi niezwykły przykład umiejętności łączenia charakterystycznego poczucia humoru z elementami stylu retro, fantastyki, kryminału, a także grozy. Machulski to z pewnością jeden z najoryginalniejszych polskich reżyserów, który posiadł wyjątkową zdolność tworzenia kina popularnego, a jednocześnie precyzyjnego i inteligentnego. W ten oto sposób narodziły się takie kultowe tytuły jak Vabank, Seksmisja, Kingsajz czy Kiler.
W oczekiwaniu na premierę Małego zgonu tydzień temu zaprosiliśmy was do wzięcia udziału w plebiscycie na najlepszy film Juliusza Machulskiego. Poniżej przedstawiamy rezultaty waszego głosowania. Dajcie znać, co sądzicie o wynikach!
17. V.I.P.
(1991)
Ostatnie, siedemnaste miejsce V.I.P. wynika najprawdopodobniej z faktu, że jest to najsłabiej znany tytuł w filmografii Machulskiego. Pokusiłem się o takie przypuszczenie, ponieważ naprawdę trudno mi zrozumieć, że lepsza od V.I.P. jest tu na przykład Ambassada. No ale to przede wszystkim wasz plebiscyt i nie powinienem go kwestionować. V.I.P. jest kinem sensacyjnym i pierwszym poważniejszym tytułem w filmografii reżysera do 1991 roku. Temat produkcji przypomina wiele rodzimych komedii sensacyjnych z lat 90. Mamy więc do czynienia z serią wydarzeń, które wprowadziły intelektualistę w środowisko groźnych gangsterów i wielkich przekrętów. V.I.P. zyskał wraz z upływem czasu od premiery. Dziś ogląda się go z dużym zainteresowaniem, ponieważ przedstawia wycinek przedziwnej rzeczywistości lat 90. Podsumowując, to średnio udany film, który z czasem nabrał niezamierzonego uroku, z tematem przewodnim ujętym przez Machulskiego nazbyt poważnie. [Przemysław Mudlaff]
16. Girl Guide
(1995)
Dla jednych film zupełnie niezrozumiały i niespójny, dla innych arcydzieło pastiszu. A jak wiadomo, prawda zawsze leży pośrodku. Tym razem reżyser znów bawi się konwencją filmu amerykańskiego. Złym jest tu tajemniczy Arab mówiący przypadkowe słowa, których znaczenia nie zna chyba nikt poza nim samym. W protagonistę wciela się natomiast piosenkarz i niedoszły prezydent Paweł Kukiz. Historia skupia się na zaginięciu Amerykanina, który zostawia po sobie tajemniczą walizkę. Nasz bohater wraz z narzeczoną Jankesa muszą odkryć wielką tajemnicę stojącą za całą sprawą. Są strzelaniny, tajemniczy zabójcy i jest nasz polski bohater z prawdziwego zdarzenia, który musi zdobyć dziewczynę i milion dolarów. [Gracja Grzegorczyk]
15. Volta
(2017)
Wielki Jubileusz 700-lecia Lublina zasługiwał na wielki film, ale współpraca lubelskich władz z mistrzem komedii Juliuszem Machulskim nie przyniosła dobrych owoców. Krytycy i widzowie zazwyczaj zgodnie określali ten film jako jeden z najsłabszych w karierze Machulskiego (dla piszącego te słowa słabsze są tylko Girl Guide i Ambassada).
Tytuł filmu wiele obiecuje. Po pierwsze nawiązuje do zapoczątkowanej przez samego Machulskiego tendencji, by filmy o tematyce kryminalnej sponsorowała litera V (Vabank 1 i 2, V.I.P. oraz Vinci). Po drugie – tytułowa Volta ma podwójne znaczenie, bo to nie tylko nazwisko głównego bohatera, lecz także wolta fabularna mająca oszukać widza. Czy faktycznie udało się stworzyć tak misterną intrygę, która zaskakuje? Moim zdaniem – nie. Cała ta sytuacja z koroną Kazimierza Wielkiego wydała mi się całkowicie niewiarygodna i poprowadzona bez przekonania, że byłem w stu procentach pewien, że kryje się za tym (nomen omen) wolta. Prolog z gadką o zemście tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.
Ale można by przymknąć oko na intrygę, gdyby dowcip reżysera miał w sobie tę błyskotliwość i absurd, które uczyniły go mistrzem polskiej komedii. Niestety, celnych gagów jest niewiele – najlepsze są związane z postacią graną przez Jacka Braciaka, który na przykład zapytany o Dziady Mickiewicza odpowiada: „Mieszkając w tym kraju, trudno nie znać dziadów. Otaczają nas zewsząd”. Podobała mi się też jedna z początkowych scen, w której Olga „Bądź Co Bądź” Bołądź jest ścigana na dworcu PKP, dobrze mi znanym, bo średnio raz w miesiącu jeżdżę pociągiem z Lublina (gdzie mam rodzinę) do Warszawy (gdzie pracuję). Gwoli ścisłości, doceniam tę scenę nie tylko ze względu na miejsce, ale i na ciekawe zawiązanie akcji, będące (niespełnioną) obietnicą dobrej zabawy. [Mariusz Czernic]
14. Superprodukcja
(2002)
Dla jednych dramatyczna tandeta, dla innych doskonałe spojrzenie na filmowy światek – Superprodukcja to historia nieprzebierającego w słowach krytyka filmowego, który ma napisać scenariusz dla wpływowego, powiązanego z mafią biznesmena. Jedna z najlepszych ról zmarłej Anny Przybylskiej – aktorka wciela się w postać Donatki, panienki gangstera z ambicjami aktorskimi, dla której rzeczony scenariusz superprodukcji powstaje. Zarówno konfrontacja jej wątpliwego talentu z warsztatem Krystyny Jandy, jak i scena z Krzysztofem Globiszem i Januszem Józefowiczem to w mojej ocenie perełki, które na długo zapadają w pamięć. Widz jednocześnie bowiem zastanawia się, jak wielu podobnych sytuacji reżyser Superprodukcji doświadczył osobiście, i sam bez trudu przywołuje na myśl znane z show-biznesu polskiego nazwiska. Film ma słabsze momenty, trzeba to uczciwie przyznać, ale całość wypada naprawdę dobrze. Machulski po raz kolejny wie, co chce pokazać, i robi to w swoim niepowtarzalnym stylu. [Agnieszka Stasiowska]
13. Ambassada
(2013)
Jeden z filmów Machulskiego o podróżach w czasie, który z obiecującego pomysłu wyjściowego przemienia się w serię mniej lub bardziej śmiesznych żartów oraz gagów. Ambassada jest ciekawym przykładem tego, jak bardzo niekiedy różnią się opinie krytyków i publiczności na temat danego filmu. Produkcja Machulskiego jest według wielu odbiorców niezajmujących się pisaniem o kinie źródłem świetnej zabawy, z kolei dla recenzentów to raczej niestrawna porcja niedorzecznych sucharów. Pomijając kwestię oceny Ambassady, należy zaznaczyć, że Machulski zaryzykował i należą mu się brawa za odwagę w próbie podejścia do historii naszego kraju w sposób świeży i niebanalny. [Przemysław Mudlaff]
12. Szwadron
(1992)
To Machulski inny niż zwykle, bo będący… ponurym kinem wojennym. Choć nadal zrealizowanym perfekcyjnie na modłę amerykańską, czyli z przepychem i w gwiazdorskiej obsadzie, to jednak na tyle nieprzyjemnym i „ciężkim” w odbiorze, że może odstraszać. I tak też się stało, bo Szwadron to również jedna z największych porażek reżysera, na którego w takiej formie publika nie była gotowa w dniu premiery. A i po latach miłośników tego filmu raczej nie ma wielu. A szkoda, bo według mnie tytuł ten udowadnia wszechstronny talent reżysera, który nie tylko nie bał się wyjść poza swoją strefę komfortu i eksperymentować z gatunkami, ale też wyraźnie nie brakowało mu większych ambicji. Niestety nic z tego nie doczekało się rozwinięcia, bo słabe przyjęcie filmu sprawiło, że już następnym projektem Machulski powrócił na pola czystej rozrywki, kręcąc okropnie przaśny Girl Guide. [Jacek Lubiński]
11. Kołysanka
(2010)
Kołysanka zaskakuje zupełnie nowymi wcieleniami znanych aktorów (Janusz Chabior i Robert Więckiewicz w roli ojca-wampira i syna-wampira) i skrupulatnie rozpisanymi nawet najmniejszymi epizodami. Opowieść o familii krwiopijców mieszkającej gdzieś na bezimiennej polskiej prowincji to pierwszy film Machulskiego utrzymany w konwencji horroru, a raczej będący jej pastiszem – rodzina Makarewiczów od początku jawi się jako wyjątkowo zabawny zbiór indywiduów, od rzężącego seniora rodu po jego najmłodszych, ale nie mniej krwiożerczych członków. Wampiry nie straszą, choć dzięki specyficznej atmosferze grozy niejeden z widzów poczuje ciarki na plecach. I choć Kołysanka nie dostarcza aż tylu werbalnych gagów czy pamiętnych cytatów, sporo zyskuje dzięki komizmowi sytuacyjnemu, świetnej grze aktorów (mimika!) i tworzącej swojski klimat muzyce Michała Lorenca. [Dawid Myśliwiec, fragment rankingu]