search
REKLAMA
Plebiscyt

NAJLEPSZE FILMY 2018 ROKU według CZYTELNIKÓW film.org.pl

REDAKCJA

13 stycznia 2019

REKLAMA

W tym roku po raz pierwszy do przyznania naszych tradycyjnych nagród redakcyjnych zaprosiliśmy również was. To wy w głosowaniu zdecydowaliście, który film otrzyma Złotego Kraba czytelników. To było bardzo przekonywające zwycięstwo – tytuł z miejsca pierwszego zdobył niemal dwa razy więcej punktów niż miejsce drugie. Prawdziwy nokaut. W dalszej części rankingu różnice były już jednak znacznie mniejsze – trzeba przyznać, że dwudziestka waszych ulubionych filmów A.D. 2018 prezentuje się naprawdę okazale, jest ciekawa i różnorodna. Oto wasz wybór:

20.

Wyspa psów

Wesowi Andersonowi po raz kolejny udało się stworzyć urzekający wizualnie spektakl. W swoim filmie ukazał Japonię opisaną w krótkich i treściwych wersetach haiku oraz namalowaną japońskim pędzlem. Monumentalna poklatkowa animacja, nasycona kolorystyka i dbałość o najmniejszy szczegół nadały filmowi niepowtarzalny, surowy, ale i zjawiskowy charakter. W tym również klimatyczna, nadająca rytm ścieżka dźwiękowa Alexandre’a Desplata oraz prosta, ale wciąż urzekająca historia odrzuconych psiaków stały się cennymi akcentami w podróży w nieposkromiony świat wyobraźni Wesa Andersona. Świat, który oddaje hołd wiernym czworonożnym przyjaciołom człowieka. Bo czyż angielski tytuł Isle of Dogs nie brzmi trochę jak „I love dogs”? [Maja Budka, fragment recenzji]

19.

Anihilacja

Anihilacja dla jednego będzie wspaniałym dziełem prowokującym liczne refleksje, a dla innego chaotycznym filmem o niczym. Fani klasycznego science fiction powinni jednak czuć się dopieszczeni zarówno przedstawianymi motywami, jak i fascynującą wizją Strefy. Reżyser wykreował rzeczywistość intrygującą pomysłem i zachwycającą obrazem – wielka szkoda, że nie dysponował większym budżetem, dzięki któremu udałoby się uniknąć pewnej wizualnej umowności. Jednakże nawet pomimo ograniczonych środków Alex Garland potrafi zaimponować prawdziwie wizjonerską inscenizacją. Po premierze Anihilacji staje się zupełnie jasne, że powoli wyrasta nam mistrz gatunku, który nie pozwoli zginąć poważnemu science fiction w morzu kasowych blockbusterów. [Mikołaj Lewalski, fragment recenzji]

18.

Lady Bird

Lady Bird to historia pełna uroku, miejscami lekka jak motyl, momentami ciężka zaś niczym los rodziny McPhersonów. Greta Gerwig triumfuje jako narratorka, ale dzięki aktorskiemu zapleczu znakomicie prowadzi swoje bohaterki. Bohaterki, zaznaczam, bo Lady Bird to film bardzo kobiecy: z jednej strony delikatny, wrażliwy, a z drugiej potrafiący zaskoczyć ciętą ripostą. Kino potrzebuje takich twórców, a widzowie potrzebują takich filmów: bystrych i niepowtarzalnych. [Dawid Myśliwiec, fragment recenzji]

17.

Narodziny gwiazdy

Reżyserski debiut Bradleya Coopera, który zdecydował się nie tylko zagrać jedną z głównych ról, ale także sam wykonał utwory, to kino hollywoodzkie pierwszej klasy. Być może nie pasuje do festiwalowych realiów, ale raczej na pewno sprawdzi się na repertuarowych seansach jako poruszająca historia o blaskach i cieniach sławy oraz miłości. Dzięki angażowi Lady Gagi ma szansę namieszać także na światowych listach przebojów. [Karolina Dzieniszewska, fragment recenzji]

16.

Mission: Impossible – Fallout

Trudno będzie przebić tę część. Fallout imponuje akcją, realizacją oraz ciągłym podbijaniem stawki – kiedy myślisz już, że bohaterowie osiągnęli swój cel, nagle okazuje się, że muszą zrobić coś jeszcze, ryzykując jeszcze bardziej. Widmo atomowej zagłady obecne jest od początku seansu przy jednoczesnej świadomości, że oglądamy film rozrywkowy najwyższej próby. Ale kino przyzwyczaiło nas już do przekraczania granic, ustanowienia nowych. Cykl ten zaś doszedł do granicy własnej wytrzymałości, czyniąc ze swojego głównego bohatera kogoś więcej niż człowieka. Można się kłócić, czy już poprzednie części tego nie sugerowały, ale Cruise i McQuarrie stawiają kropkę nad i. Nie będzie misji bardziej niemożliwej nad tę nową. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

15.

Spider-Man Uniwersum

Strzałem w dziesiątkę są zarówno głosy, którymi aktorzy obdarowali tę produkcję (kto wiedział, że pojawia się tutaj Liev Schreiber czy mistrz cringe’u, sam wielki i niepowtarzalny Nicolas Cage, no kto?), jak i ścieżka dźwiękowa. Motywy muzyczne oraz wykorzystane utwory, czyli trochę rapu, trochę indie-rocka, trochę elektroniki, zdają się nawiązywać do każdej epoki z popkulturowej obecności Spider-Mana. (…) Siłą tej produkcji są wybory producenckie – niecyniczne, nietrzymające reżyserów oraz scenarzystów na smyczy, a przede wszystkim wyróżniające się tonem oraz wyglądem. To trochę tak, jakby Sony postanowiło wykorzystać poprzez animację wszystkie pomysły, na które czekaliśmy po kontynuacjach aktorskich wersji, ale nigdy z różnych przyczyn nie doszły do skutku. Zaskoczenie roku? Na razie największego kalibru. [Jakub Koisz, fragment recenzji]

14.

Disaster Artist

O tym filmie było głośno, jeszcze zanim na planie zdjęciowym padł pierwszy klaps. Nie ze względu na postać reżysera i odtwórcy głównej roli w jednej osobie – James Franco realizuje takie ilości projektów, że już chyba nikt za nim nie nadąża – ale na głównego bohatera The Disaster Artist. Tommy Wiseau, autor jednego z największych popkulturowych fenomenów XXI wieku, to postać ze wszech miar nietuzinkowa. Trudno oczywiście uznać go za filmowego geniusza, ale swoją charyzmą i determinacją bezapelacyjnie zasłużył, by ktoś tak utalentowany jak bracia Franco przyjrzał się procesowi powstawania opus magnum Tommy’ego Wiseau, niesławnego The Room.

Siła filmu Franco nie tkwi w jego świeżości czy rewolucyjności – to w gruncie rzeczy bardzo zwyczajnie opowiedziane, niespecjalnie rewolucyjne kino – lecz w brawurowym odtworzeniu pasji, jaka towarzyszyła powstawaniu The Room. Jakkolwiek nieudany był bowiem debiut Tommy’ego Wiseau i jego przyjaciela Grega Sestero, jego powstawaniu towarzyszyła taka sama magia jak u Charliego Chaplina czy Eda Wooda. [Dawid Myśliwiec, fragment recenzji]

13.

Ciche miejsce

Seans Cichego miejsca będzie cudownie ożywczym doświadczeniem, nie tylko dla fanów horroru. Oto film, który swą siłę znajduje w prostocie punktu wyjścia, ale również samego procesu opowiadania, logicznego przebiegu wydarzeń. W rękach Johna Krasinskiego, znanego do tej pory głównie z komedii – zarówno jako aktor (Jim z amerykańskiej wersji Biura), jak i reżyser (Hollarsowie) – strach jest czymś naturalnym, konsekwentnym, pierwotnym, od którego nie ma ucieczki. Jest pewną stałą dla bohaterów, bezpowrotnie związaną ze zmysłem słuchu, i na czas trwania seansu również widzowie utożsamią jedno z drugim, wzdrygając się na fotelu za każdym razem, gdy coś usłyszą. [Krzysztof Walecki, fragment recenzji]

REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA