TO STRASZY NIE TYLKO W KINACH. Pennywise gania ludzi po ulicach
Od najbliższego piątku także wszyscy polscy miłośnicy horrorów oraz lepszych i gorszych adaptacji prozy Stephena Kinga zapewne tłumnie ruszą do kin. Jak dotąd To zbiera najczęściej pozytywne recenzje. Tymczasem Pennywise – jedna z najbardziej przerażających postaci popkultury – straszy nie tylko widzów, ale również bogu ducha winnych przechodniów. Tym razem w pranku, który od kilku dni można oglądać w sieci. Trzeba przyznać, że to całkiem niezłe forma reklamy. Ale dla nieświadomych niczego „aktorów” spotkanie z klaunem oznaczało prawdziwy koszmar.
Temat bynajmniej nie jest nowy, a pranki to w dużej części wygłupy grupy znajomych, którzy stwierdzili na przykład, że wkręcą swojego kumpla. Jeśli wpisać w wyszukiwarkę „najbardziej przerażający prank” znajdziemy choćby taki: po imprezie (podczas której jego koledzy dorzucili mu do drinka tabletki nasenne) pewien nieszczęśnik budzi się w „zakrwawionej” łazience z przyklejoną do brzucha rurą, a wszyscy dookoła opowiadają mu, że gdy spał ktoś wyciął mu nerkę. Ani to smaczne, ani szczególnie zabawne, ale co tam – niech się chłopcy i dziewczęta bawią.
Pranki często wykorzystuje się również w kampaniach reklamowych kolejnych filmowych produkcji. Najczęściej – co nie powinno dziwić – w promocji horrorów. Gdy na ekrany wchodził Rings, filmik nakręcono w jednym ze sklepów ze sprzętem RTV, a Samara straszyła klientów wychodząc z atrapy telewizora. Ludzie wrzeszczeli, czasami uciekali, ale po kilku sekundach docierało do nich, że to po prostu żart, dlatego w tle słychać też śmiech. Niestety, autorzy filmiku inspirowanego i promującego (słychać w nim muzykę znaną z trailera To) najnowszą ekranizację prozy Kinga trochę chyba przesadzili.
Ubrany w żółtą kurtkę chłopczyk zaczepia nieznajomych. Mówi do nich, że statek z papieru wpadł do kanału. Prosi więc przechodniów, żeby zajrzeli do studzienki. Obeznanych z To widzowie żadnej niespodzianki tu nie uraczą. Gdy ludzie schylają się i klękają przy studzience, stają twarzą w twarz Pennywisem. I gdyby na tym etapie żart się kończył – tak jak w przypadku wspomnianego filmiku promującego Rings – wszystko byłoby OK.
Tymczasem klaun (charakteryzacja rzeczywiście doskonała) zaczyna gonić swoje „ofiary” wrzeszcząc za nimi niemiłosiernie. Dla nieświadomych uczestników to dobre kilkanaście sekund ucieczki przed potworem. A to nie wszystko, bo niektórzy nieszczęśnicy spotykają też wyłaniającego się zza czerwonych baloników Pennywise’a w zaciemnionym podziemnym przejściu. Jeśli dobrze zauważyłem, trafia się nawet facet, któremu czerwony balonik od razu kojarzy się z horrorem Kinga, bo mężczyzna staje jak wryty w momencie, gdy tylko ów baloniki zauważa.
Podobne wpisy
Prank z Pennywisem to nie pierwsza produkcja tej ekipy, która wcześniej promowali dzięki niej również inne horrory: The Boy, czy Annabelle: Narodziny zła. Ale ten filmik bije wcześniejsze na głowę. I w tym przypadku nie do końca jest to komplement.
Wątpliwości związane z prankami pojawiają się niemal zawsze, gdy któryś z tych filmików zyskuje ponadprzeciętną popularność. Niektórych one bawią, innych – niekoniecznie. Jeszcze inni twierdzą, że żarty bardzo często są ustawiane, a „przypadkowi przechodnie” to tak naprawę statyści. Wątpliwości niebezpodstawne, bo nigdy nie wiadomo, czy ewentualni uczestnicy nie chorują, a taka dawka strachu nie grozi im na przykład zawałem. Na polskim podwórku przekonał się o tym Sylwester Wardęga, który dał światu „zmutowanego” psa-pająka. Na wniosek osoby prywatnej sprawą zajmowała się nawet prokuratura, które ostatecznie odmówiła wszczęcia dochodzenia nie dopatrzywszy się wyczerpania znamion przestępstwa. A więc Chica w stroju gigantycznego pająka nie musiała stawiać przed obliczem sądu.
Podobnych przygód nie życzę twórcom filmiku promującego To. Choć czasami mogliby wcisnąć hamulec. W końcu nie każdy chciałby spotykać Pennywise’a w ciemnym tunelu.
Jeśli ktoś z Was ma ochotę z wygodnego fotela przyjrzeć się takiemu spotkaniu – oto filmik: