To już pewne – Ryan Gosling poleci w kosmos!
Jeszcze nie znamy efektu ich współpracy, a już wiemy, że będzie ona kontynuowana. Aktor Ryan Gosling oraz reżyser Damien Chazelle, którzy niedawno pracowali razem przy musicalu La La Land (film zagości w naszych kinach już w styczniu), właśnie przypieczętowali nowy projekt. Będzie to film biograficzny pt. First Man. Już po tytule można się domyślić, jakiej postaci życiorys posłuży za fabularną podstawę filmu. Chodzi oczywiście o Neila Armstronga – pierwszego człowieka na Księżycu.
Jeszcze łatwiej jest się jednak domyślić, jakie przesłanki przemawiają za traktowaniem tego projektu z należytą uwagą. Bo jest ich trzy. Po pierwsze, Ryan Gosling to aktor, który bardzo skrupulatnie dobiera sobie scenariusze – i widać to już od czasu występu w pamiętnym Fanatyku z 2001. Z kolei Drive przypieczętował realizowane przez aktora w kolejnych filmach emploi tajemniczego, niedostępnego amanta. Mam jednak wrażenie, że Gosling szuka wciąż dla siebie jakiegoś mięsistego wyzwania – a takim może być wcielenie się w znaną i cenioną postać.
Po drugie, reżyser Damien Chazelle udowodnił, że potrafi opowiadać proste historie, oparte na utrwalonych konwencjach, w całkowicie nietuzinkowy sposób. I tworzyć dzięki temu niesamowicie emocjonujące kino, trzymające na za gardło przez cały seans. Taki był Whiplash, klasyczna historia from zero to hero przyprawiona domieszką dreszczowca, i taki najprawdopodobniej jest też La La Land – sądząc po recenzjach – czyli nowe, energiczne spojrzenie na możliwości, jakie daje gatunek musicalu. Niezwykle frapujące i oddziałujące na wyobraźnię jest zatem pytanie, w jaki sposób ten młody reżyser podejdzie do konwencji kina biograficznego.
Po trzecie w końcu i najważniejsze – Neil Armstrong. Aż dziw, że taki bohater – prawdziwy pomnik astronautyki – nie załapał się jeszcze na film fabularny z prawdziwego zdarzenia. Jego historia to przecież samograj (co dostrzegł scenarzysta Josh Singer, tworzący fabularną podstawę dla filmu Chazelle’a). Jako dowódca misji Apollo 11, której zadaniem było wylądowanie na Księżycu i bezpieczny powrót do domu, Armstrong uczynił, jak sam to określił, “wielki krok dla ludzkości”. Ale to wiekopomne wydarzenie poprzedzały żmudne lata przygotowań i trudności, z których przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy. Na pytanie, czy człowiek powinien wylądować na Księżycu, odpowiadał z przekąsem:
[quote]Zrezygnowanie z podróży na Księżyc można porównać do sytuacji Kolumba, gdyby zbliżywszy się do wybrzeży Nowego Świata na odległość 80 kilometrów zawrócił do Europy z meldunkiem dla królowej Izabeli.[/quote]
Nie bez znaczenie dla podjęcia realizacji biografii Armstronga pozostaje fakt odbywającego się na naszych oczach przełomu w temacie dalszej eksploracji kosmosu. Elon Musk i jego SpaceX zapowiada, że już za dwadzieścia lat możliwa będzie podróż na Marsa (więcej w tym temacie opowiada serial Mars). Koniunktura zatem sprzyja. Jest to idealny moment, by ku pokrzepieniu serc przypomnieć przy użyciu medium filmowego ten pierwszy, historyczny krok postawiony na Srebrnym Globie.