Simpsonowie biją wszystko!
Amerykański sitcom… wróć. Amerykańska animacja… Zaraz. Amerykańskie suburban drama wymieszane z grozą, groteską, farsą i brakami mózgowymi głównego bohatera, oraz opowiedziane za pomocą żółtej farby przygody pewnej nieszablonowej, a jednak tak bardzo normalnej rodzinki. To właśnie The Simpsons (tu-tu-tu, tu-ru-tu-tu, tu-ru-ru-ru-ru, tu-ru-ru-ru-ru, tu-ru-ru-ru! / na c-dur). A The Simpsons to po blisko 28 latach od debiutu na antenie FOXa nie tyle fenomen popkulturowy, ile stan umysłu. Wytwór Matta Groeninga fascynuje nieprzerwanie od blisko trzech dekad i wszystko wskazuje na to, że najprawdopodobniej… przeżyje całą ludzkość.
Bossowie wytwórni Fox Television Group zapowiedzieli właśnie przedłużenie serii o dwa kolejne sezony. Oznacza to, że Simpsonowie dobiją spokojnie do 30-tki i z sześciuset sześćdziesięcioma dziewięcioma (dla Homerów: 669) odcinkami na koncie pobiją kolejny rekord, dotychczas należący do westernowego serialu Gunsmoke, który przez 20 sezonów doczłapał do 635 odcinków (swoją drogą szacunek ludzi ulicy dla każdego, kto widział w całości którykolwiek z tych tasiemców – nie macie życia, frajerzy!). Rekord ten Simpsonowie – obecnie w trakcie serii numer 28 – przeskoczą już w następnym sezonie, czyli w okolicach roku 2018 (to jest o ile wcześniej Ziemia nie zapadnie się pod własnym ciężarem, nie wchłonie jej czarna dziura lub nie nawiedzą kosmici, ale trzymamy kciuki).
Oczywiście trudno sobie wyobrazić, by na tym się skończyło. Kto wie, może doczekamy się także kolejnego filmu kinowego. Tymczasem w stronę twórców oraz samych postaci (tak, zdajemy sobie sprawę, że to trochę infantylne, ale co tam) wędrują nasze najszczersze podziękowania i gratulacje. Carry on!
A oto, co na ten temat ma do powiedzenia głowa szczęśliwej rodzinki, Homer Simpson:
„A masz Gunsmoke! Przerżnąłeś wyścig, w którym nawet nie wiedziałeś, że uczestniczysz!”
Czytał: Janusz Szydłowski