Roman Polański tęskni za USA. Czy będzie mógł wrócić?
Choć minęło 40 lat, od kiedy Roman Polański oskarżony został o gwałt na nieletniej, temat nadal nie cichnie. W grudniu zeszłego roku polski Sąd Najwyższy odmówił ekstradycji reżysera do Stanów Zjednoczonych, a teraz sam Polański wyraził chęć powrotu tamże, aby ostatecznie zamknąć sprawę – oczywiście unikając jednocześnie ponownego osadzenia w areszcie.
Po tym, jak twórca Noża w wodzie został w 1977 roku aresztowany, postawiono mu pięć zarzutów, w tym o gwałt i podanie nieletniej szkodliwych substancji. Urodzony w 1933 roku reżyser przyznał się do winy, ale nie wcześniej niż po zawarciu ugody mówiącej, że za kratkami ma odsiedzieć 90 dni. I to się nie wydarzyło, bo wypuszczono go już po 42 dniach w areszcie. Polański zdecydował się opuścić Stany Zjednoczone w obliczu rzekomych rozważań sędziego Laurence’a Rittenbanda, aby wyrok zmienić wbrew ugodzie i osadzić oskarżonego na 50 lat. Sędzia zmarł w 1993 roku, lecz do końca życia utrzymywał, że nic takiego nie miało miejsca – przyznawszy jednocześnie, że pierwotny wyrok Polańskiego istotnie był zbyt lekki. O umorzenie sprawy później wnioskowała z kolei sama pokrzywdzona, Samantha Geimer, twierdząc, że zaoszczędziłoby jej to cierpień.
Według informacji przekazanych przez pełnomocnika reżysera, Harlanda Brauna, na 24 lutego wyznaczona została rozprawa rozstrzygająca, czy reżyser będzie mógł powrócić do USA bez obawy o ponowne ujęcie i walczyć o ugodę polubowną. Do sądu w Los Angeles wpłynął już wniosek o odpieczętowanie dokumentów sprzed 40 lat, aby zweryfikować, czy według nich Polański faktycznie odsiedział swój wyrok. Pozostaje czekać na rozwój wypadków; okaże się, czy po czterech dekadach reżyser będzie mógł swobodnie odwiedzić grób własnej żony.