Rian Johnson: “Jeśli ktoś myśli, że w STAR WARS nie ma głupiutkiego humoru, nie widział Powrotu Jedi”
Trylogia sequeli Star Wars okazała się rozczarowaniem dla wielu fanów serii zapoczątkowanej przez George’a Lucasa, a największe kontrowersje wzbudziła bez wątpienia jej środkowa odsłona – wyreżyserowany i napisany przez Riana Johnsona Ostatni Jedi. Część osób uważa ją dziś za jedną z najlepszych części Sagi, inni zaś za nieudane dzieło, między innymi ze względu na nietrafiony humor.
Do tej ostatniej kwestii odniósł się sam Johnson w nowym materiale GQ – twórca utrzymuje, że humor to nieodłączna część Sagi.
Uważam, że w tym filmie wszystko krzyczy “Gwiezdne wojny” i odzwierciedla to, czym jest dla mnie ta seria. Podejścia mogą się różnić. Wiem, że są fani tej serii którzy mają wrażenie, że to poważny cykl, jak jakieś filmy o Batmanie. Kiedy w dzieciństwie oglądałem “Imperium kontratakuje”, wywarło na mnie ogromny wpływ, bo było przerażające, a ja byłem za młody, żeby potraktować to jak “Gwiezdne wojny”. Z kolei “Powrót Jedi” idealnie trafił w mój wiek. Każdy, kto myśli, że w świecie “Star Wars” nie ma miejsca na głupiutki humor, chyba nie widział “Powrotu Jedi”. Taki samoświadomy humor jest częścią tej serii. Oczywiście bywa też poważnie i to właśnie ta równowaga jest częścią “Gwiezdnych wojen”.
Przy okazji Johnson stwierdził, że humorystyczna scena z Poe Dameronem i generałem Huxem, gdy Poe udaje, że nie słyszy wroga, jest według niego w tonie Sagi.
W tej samej rozmowie Johnson zapewnia, że Ostatni Jedi nie miał być dekonstrukcją mitu Gwiezdnych wojen. Reżyser zauważa jednak, że jeśli ktoś tworzy dziś film z tej serii, to mierzy się z legendą, a relacja Rey z Lukiem była sposobem na to, by to wyrazić. W tym roku Johnson mówił już, że jest dumny ze swojego filmu:
Finałowe sceny filmu nie są dla mnie dekonstrukcją mitu Luke’a Skywalkera, ale go budują i wzmacniają. Każą mu stanąć naprzeciw myśleniu, by odrzucić przeszłość, i pokazują, co naprawdę liczy się w micie na jego temat i co zainspiruje kolejne pokolenia. Dla mnie proces odzierania czegoś z szat zawsze służy temu, by pokazać, co naprawdę ma znaczenie.