Pieniądze z zaświatów. Ile zarabiają gwiazdy po śmierci?
Koniec roku skłania do rozmaitych podsumowań i podliczeń. Magazyn Forbes, który zamieścił niedawno m.in. listę najbardziej dochodowych aktorów 2016 r., teraz przedstawił podsumowanie zeszłorocznych zarobków… nieżyjących gwiazd.
W swoim podsumowaniu Forbes wziął pod uwagę rzecz jasna wszystkich martwych celebrytów, a w najbardziej „dochodowej” dziesiątce znalazła się tylko jedna gwiazda estrady, która odeszła od nas w tym roku – Prince’a. Na 11 miejscu uplasował się David Bowie. Można przypuszczać, że w przyszłym roku miejsce w rankingu będzie zajmował także zmarły przed kilkoma dniami George Michael. Trudno znaleźć jakiś schemat “zarabiania” – jedni na liście znajdują się tuż po śmierci, inni – po pewnym czasie i tylko na pewien czas, gdy ich twórczość zostanie ponownie odkryta, a jeszcze inni są tak ponadczasowi jak Elvis Presley.
Pierwsze miejsce w 2016 zajął… Michael Jackson, który nadal „zarabia” na swoich płytach, prawach do utworów, ale jego krewni wzbogacili się w zeszłym roku sprzedając prawa do utworów, które posiadał Jackson. Za zawrotną kwotę 750 milionów dolarów Sony kupiło m.in. prawa autorskie do utworów The Beatles czy Taylor Swift.
Co ciekawe, drugie miejsce zajmuje Charles Schulz, czyli autor słynnych Fistaszków. Dzięki temu, że pies Snoopy i Charlie Brown zostali przeniesieni na duży ekran (i to w formie 3D) w 2015 r., Schulz w zaświatach zarobił 48 milionów dolarów. Dzięki opowieściom dla dzieci i ich kinowym adaptacjom na 7. miejscu znalazł się Dr Seuss, czyli Theodor Geisel – autor scenariuszy m.in. do Horton słyszy Ktosia czy Grinch: Świąt nie będzie. Na dalszych miejscach znaleźli się także Steve McQueen z 9 milionami dolarów na koncie i Elizabeth Taylor z zarobkiem na poziomie 8 milionów dolarów.
Jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało, śmierć aktora może okazać się bardzo dochodowa dla producentów. Chodzi jednakże nie tylko o wzmożone zainteresowanie filmami z udziałem opłakiwanej gwiazdy i efekt marketingowy, jak miało to miejsce chociażby po śmierci Heatha Ledgera (i to jeszcze przed premierą Mrocznego Rycerza). Znacznie bardziej intratne są procesy z… firmami ubezpieczeniowymi. Jak dowiedzieliśmy się dosłownie chwilę temu, o gigantyczne odszkodowanie po śmierci Carrie Fisher będzie walczył Disney, który ubezpieczył się na wypadek śmierci swojej gwiazdy. Przypadek Księżniczki Lei to nie ewenement. Dwa lata temu, po śmierci Paula Walkera, Universal Pictures, które było w trakcie realizacji kolejnej części Szybkich i wściekłych, wytoczyło proces firmie ubezpieczeniowej żądając 50 milionów dolarów. Tyle ich zdaniem kosztowały związane z tragiczną śmiercią aktora zmiany w produkcji.