JIM CARREY potrzebuje kolorów jak powietrza. Poznaj drugą pasję komika
Chyba nie ma na świecie drugiego tak charakterystycznego komika jak Jim Carrey. Plastyczność jego mimiki zdaje się nie mieć żadnych ograniczeń. Jego unikalna w skali wszechświata ekspresja i umiejętności parodystyczne sprawiają, że każda z jego komediowych ról zdoła rozśmieszyć nawet największego ponuraka. Król komedii – to określenie pasuje do niego jak ulał.
Ale problem Jima Carreya polega na tym, że wszyscy patrzą na niego tylko przez pryzmat owego komizmu, zapominając, że jest on tylko maską skrywającą twarz wrażliwego człowieka.
Sam aktor podjął kilka prób odmienienia swojego wizerunku. W filmach takich jak Truman Show, Majestic czy Człowiek z księżyca starał się udowodnić, że jest pełnowartościowym aktorem, zdolnym do udźwignięcia ciężaru roli dramatycznej. Były też próby radykalne, jak występ w thrillerze Numer 23. I choć z większości tych wyzwań Carrey w rezultacie wychodził obronną ręką, dla przeciętnego widza nie miało to większego znaczenia. Wypracowany przez aktora komizm stał się tak charakterystyczny, że nikt nie chciał oglądać aktora w rolach, które zostawiają ten dorobek daleko w tyle.
Co byście jednak powiedzieli, gdybym dostarczył wam ostateczny dowód na to, że sztuka Carreya nie polega tylko na rozśmieszaniu innych? Dowód istnienia w aktorze niespożytego, artystycznego potencjału? Owszem, takie potwierdzenie istnieje.
Jakiś czas temu światło dzienne ujrzał krótki, sześciominutowy film dokumentalny ujawniający drugą pasję słynnego komika – malarstwo. Z filmu dowiadujemy się między innymi, że Carrey zajął się plastyczną sztuką w ramach ratunku dla zranionego serca. Tworzy w stylu dalece awangardowym, kubistycznym, czyli, mówiąc najprościej – mocno osobistym, emocjonalnym. Tworzy zarówno na małych, jak i dużych płaszczyznach – w zależności od rozmiaru uczuć, które chce uzewnętrznić. I jego prace, bez dwóch zdań, robią ogromne wrażenie.
I Needed Color bardzo szybko rozniósł się po internecie, w krótkim czasie gromadząc dwumilionową liczbę odsłon.
Myślę, że to, co czyni z kogoś artystę, to umiejętność tworzenia modeli swojego życia wewnętrznego. (…) One sprawiają, że namacalne staje się to, co dotychczas istniało w sferze emocji lub potrzeb widowni.
To niezwykłe i wielce zaskakujące, jak bogatą sztukę uskutecznia po godzinach Jim Carrey. Tym bardziej, gdy różni się ona od tego, z czym sam zainteresowany jest utożsamiany i do czego nas przyzwyczaił. Carrey traktuje malarstwo jako formę terapii. Uskutecznia w niej wewnętrzny dialog z samym sobą, dzięki któremu aktor ma okazję odłożyć swą codzienną maskę na bok i przyjrzeć się swemu prawdziwemu obliczu. Nam, widzom z kolei, pozostaje już tylko spojrzeć na Carreya z zupełnie innej perspektywy.
korekta: Kornelia Farynowska