I LOVE YOU, DADDY to tylko pieprzony film! Louis C.K. broni swojego nowego projektu
Louis C.K. obchodzi dziś pięćdziesiąte urodziny, ale zapewne nie takiego “prezentu” się spodziewał. Trzy dni temu, podczas trwającego właśnie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto, odbyła się premiera jego sekretnego projektu pod tytułem I Love You, Daddy. Film zbiera niezłe recenzje, ale przy okazji wzbudza olbrzymie kontrowersje za sprawą ciętego, niepoprawnego politycznie humoru, czego znany z niewybrednych żartów komik nie rozumie.
Podobne wpisy
Louis C.K. nie po raz pierwszy postanowił zaskoczyć swoich fanów. Film I Love You, Daddy powstawał w zupełnej tajemnicy – o projekcie wiedziała tylko biorąca w nim udział ekipa, a informacje na jego temat pojawiły się dopiero w zeszłym miesiącu, gdy prace nad finalną wersją dobiegały końca. Film kręcono w Nowym Jorku na początku lata, a cała produkcja trwała zaledwie trzy miesiące, jednak premierowe recenzje wskazują, że czarno-biały obraz jest naprawdę niezły. No, pomijając kwestię poprawności politycznej (a właściwie jej braku).
I Love You, Daddy ma stanowić hołd dla filmu Manhattan Woody’ego Allena, oczywiście czerpiąc przy tym garściami z pierwowzoru. Louis C.K. odpowiada za scenariusz i reżyserią, a także odgrywa rolę Glena Tophera – producenta telewizyjnego, którego 17-letnia córka China (Chloë Grace Moretz) wdaje się w romans z uznanym filmowcem Lesliem Goodwinem (John Malkovich), mającym za sobą sześćdziesiąt osiem wiosen. Jest to czytelne nawiązanie do stosunków 42-letniego Isaaca Davisa (Woody Allen) z 17-letnią Tracy (Mariel Hemingway) ze wspomnianego Manhattanu. W wizji Louiego wygląda to więc jeszcze jaskrawiej niż w oryginale, a całość wieńczy słownictwo (nigger – ciekawostka: to słowo jest w Nowym Jorku nielegalne, retard) i żarty (obraźliwe dla wielu grup, jak to u LCK), które przecież nie przystoi w szanującym wolność słowa i ekspresji artystycznej amerykańskim społeczeństwie. Autor broni swojego filmu:
Prezentujemy ludzi, którzy mieszkają w pięknych apartamentach, pracują w okazałych biurowcach – po prostu żyją swoim życiem i mówią co tylko chcą. Mówią jak im wygodnie, a pisząc te kwestie nie można oglądać się na publiczność, która ma inne zdanie. Te kwestie mają być naturalne, jakby wychodziły wprost z naszego wnętrza.
Louis C.K. przyznaje, że nie spodziewał się aż takiego poruszenia – jego żarty na tle rasowym bądź seksualnym wielu oburzają, ale nigdy nikogo do ich słuchania nie zmuszał:
Te dialogi są dokładnie tym, czego chciałem w moim filmie. Zrobiłem go po swojemu i nie zamierzam przejmować się komentarzami i posądzaniem mnie o różne rzeczy – to tylko pieprzony film!
Oczywiście dodatkową motywacją dla hejterów jest fakt, że C.K. (Allen zresztą też) był w przeszłości posądzany o molestowanie, jednak sam zainteresowany zawsze te oskarżenia odrzucał. Koniec końców niepochlebne komentarze pewnych środowisk nijak mają się do ogólniej oceny artystycznej I Love You, Daddy, które zbiera pochlebne recenzje od obecnych w Toronto krytyków, widzących w tej produkcji mocnego kandydata w trakcie zbliżającego się sezonu nagród. Szczególnie dużo ciepłych słów padło wobec świetnej kreacji Johna Malkovicha.