search
REKLAMA
News

GREENGRASS OPOWIE O „JEDNYM Z NAS”. Netflix wyprodukuje film o zbrodni Breivika

Szymon Pewiński

23 sierpnia 2017

REKLAMA

Historia tego, co wydarzyło się w Norwegii w 2011 roku, prędzej czy później musiała doczekać się przeniesienia na ekran. Czytając Jednego z nas. Opowieść o Norwegii – znakomitą książkę autorstwa Åsne Seierstad – zastanawiałem się, jak wielkiego wyczucia trzeba, by o wydarzeniach z 22 lipca 2011  opowiedzieć nie usprawiedliwiając sprawcy, a przy tym – ze względu na szacunek do ofiar i ich rodzin – nie epatować okrucieństwem. I bardzo dobrze się stało, że o masakrze dokonanej przez Andersa Behringa Breivika opowie właśnie Paul Greengrass.

Anders Breivik zabił 77 osób Został skazany na 21 lat więzienia którego najprawdopodobniej nie opuści do końca życia

Wśród pracujących w Hollywood twórców to właśnie autor Krwawej niedzieli, która to przyniosła mu berlińskiego Złotego Niedźwiedzia i międzynarodowe uznanie, wydaje się najlepszym kandydatem do wyreżyserowania tego obrazu. To przecież Greengrass stworzył najlepszy film o zamachach z 11 września 2001 roku. Nie World Trade Center Olivera Stone’a, a właśnie kameralny Lot 93 więcej mówi tej tragedii i jej ofiarach-bohaterach. Również na Utøyi znaleźli się bohaterowie, którzy oddali życie za swoich kolegów i koleżanki.

Angielski twórca nie boi się kina rozrywkowego i w nim radzi sobie świetnie. Dowodami niech będą Krucjata Bourne’a, Ultimatum Bourne’a i Jason Bourne. To solidne kino sensacyjne, bo Greengrass to właśnie solidny rzemieślnik obdarzony wrażliwością pozwalającą mu z empatią przyglądać się bohaterom. Z Kapitana Phillipsa łatwo było zrobić film o nieustraszonym Tomie Hanksie i złych somalijskich piratach. Ale Greengrass – nie usprawiedliwiając tych drugich – dał widzom do zrozumienia, że ich czyny w dużej mierze są wynikiem okoliczności, w jakich przyszło im żyć.

Jeszcze trudniejsze zadanie czeka go w przypadku filmu opowiadającego o masakrze na wyspie Utøya i poprzedzającym ją zamachu na biurowiec w Oslo – jedną z siedzib premiera norweskiego rządu, w którym zginęło osiem osób. Breivika nie da się usprawiedliwić, nie da się z nim w żaden sposób sympatyzować. Ale podjęcie próby zrozumienia, jak to się stało, że młody Norweg z zimną krwią zastrzelił 69 osób, w przeważającej większości dzieci (najmłodsza ofiara miała 14 lat), to swego rodzaju powinność. Nie wystarczy powiedzieć, że Anders Breivik to „świr” i „radykał”. Nie przez przypadek w swojej książce Åsne Seierstad nazwała go właśnie „jednym z nas”.

Sprawca masakry to oczywiście – w dużym uproszczeniu – narcyz, przeświadczony o swojej wyjątkowości oraz wyższości białych chrześcijan. Ale Anders Behring Breivik to też logicznie myślący młody mężczyzna, który (i tu znów uproszczenie) wyładował swoja frustrację na „narybku” Partii Pracy, która, jego zdaniem, niszczy Norwegię choćby przez politykę otwartości wobec imigrantów. Od początku zabiegał o uwagę sądu i mediów, nie godził się na uznanie go za niepoczytalnego, co, jeśli by nastąpiło, uniemożliwiłoby mu głoszenie swoich poglądów. Jego sądowe wystąpienia to nie wybryki, a kolejna część systematycznie realizowanego planu; wybuch bomby i masakra na wyspie to narzędzia mające zwrócić uwagę na jego liczący półtora tysiąca stron manifest – oceniany najczęściej jako tyleż radykalny, co niespójny.

A jeśli komuś wydaje się, że Breivik (niedawno zmienił nazwisko na Fjotolf Hansen) wyjdzie z więzienia po odsiedzeniu 21 lat, niemal na pewno się myli. Norweski sąd wymierzył mu wyrok umożliwiający przedłużanie kary o kolejne pięcioletnie odsiadki, jeśli zostanie uznany za niebezpiecznego dla społeczeństwa. Sprawca masakry na Utøyi najpewniej nigdy więzienia nie opuści.

Film, który ma powstać dla Netfliksa, z pewnością go ucieszy, bo nie sądzę, by Paul Greengrass zrobił z niego wariata. Ale powstać powinien, bo to szansa na wnikliwą analizę terroryzmu i rządzących nim mechanizmów, która trafi do szerokiej grupy odbiorców. A wiemy, że to temat bardzo aktualny. Breivik to po prostu “chrześcijański terrorysta”, a właściwie terrorysta deklarujący się jako chrześcijanin, co w kontekście zamachów na zachodzie Europy brzmi znajomo i przerażająco.

Na razie o filmie Paula Greengrassa wiemy tyle, że budżet produkcji wyniesie 20 milionów dolarów, a jednym z producentów ma być Scott Rudin (odpowiedzialny między innymi za Truman Show, To nie jest kraj dla starych ludzi, Kapitana Phillipsa czy The Meyerovitz Stories). Wystąpią w nim głównie norwescy aktorzy. Zdjęcia ruszają jesienią.

 

REKLAMA