search
REKLAMA
Krótkie spięcie

TENET. Bestia bez serca

Maciej Niedźwiedzki

26 sierpnia 2020

REKLAMA

Tenet jest jak Memento. Tam jednak tragedia z przeszłości i nieszczęśliwa przypadłość bohatera była narracyjnym fundamentem filmu. To od niej wychodziliśmy, ona dyktowała rytm i z niej wynikała oryginalna struktura filmu. Przyjęta przez reżysera metoda opowiadania była organicznie związana z wadliwą pamiecią Leonarda.

Natomiast w Tenet działa odwrotny mechanizm. Christopher Nolan najpierw wymyśla zasady funkcjonowania i opisu przedstawionego świata a dopiero potem wprowadza do niego postaci-szkice (nazywane nawet wprost protagonistami i antagonistami). Nolana w pierwszej kolejności interesuje plastyczność Czasu, narracyjne prężenie muskułów i kierowanie uwagi na wiodące, główne założenie (high concept). Najważniejsze jest środowisko i otoczenie. Liczne konflikty, zdarzenia oraz perypetie muszą je tłumaczyć i wyjaśniać, być podrzędne. Pozorna dramaturgiczna oś jest środkiem do celu. Trybikiem w gigantycznej maszynie: kinie łączącym sztukę filmową z inżynierskim eksperymentem i fizyką teoretyczną.

Tenet przypomina Incepcję, ale wytnijcie z niej frapujący wątek Mal i Cobba. Tenet przypomina Interstellar, ale wytnijcie z niego tęsknotę Coopera do ponownego spotkania z  córką, Murph. Nie lubię pisać o filmach przez pryzmat emocji (to zawsze dość mętna i trywializująca film perspektywa), ale Tenet wprowadził mnie w rejony zdystansowanego zachwytu i uznania kunsztu podobnego do wrażeń płynących z, dajmy na to, obserwacji misternej konstrukcji mostu.

Nie szukajcie w Tenet wielu uniesień, lęków i wzruszeń – wrażeń dla kina tak esencjonalnych. Nolan też nie chce grać w tej lidze. Tenet to bestia innego rodzaju. Oddalenie od ludzkich trosk sprawia, że Tenet jest bliskim sąsiadem Dunkierki, gdzie w większym stopniu chodziło o wieloperspektywiczne ujęcie batalistycznych manewrów niż o opowieść o ich ofiarach.

Tenet to zdumiewające kino o ogromnych ambicjach, wyciskające ostatni soki z hollywoodzkiego imaginarium. To wiele, ale niestety Tenet pozostawia niedosyt i poczucie niespełnienia. Ewolucja stylu i przekierowanie zainteresowań w ostatnich dwóch filmach to dobre oznaki w portfolio Brytyjczyka. Świadczą o twórczym rozwoju i ciągłym poszukiwaniu przez Nolana nowych środków wyrazu. Niech to ciągle trwa, ale na ten moment z większą sympatią spoglądam na etap jego kariery zakończony aż nadto ckliwym Interstellarem.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA