Dzieci, słuchajcie wujka Stanleya. 100 ulubionych filmów Kubricka
Metropolis, Obywatel Kane, filmy Bergmana, Felliniego, Kurosawy, ale też Szajbus i Biali nie potrafią skakać. Oto tylko kilka pozycji, które na swojej top-liście umieścił Stanley Kubrick. 7 marca minęło 18 lat od śmierci reżysera Mechanicznej pomarańczy, 2001: Odysei kosmicznej i Lśnienia. Oglądając filmy Kubricka lub choćby przypominając sobie jego filmografię, warto zwrócić uwagę na tytuły, które jego samego inspirowały i zachwycały. Z różnych powodów.
Lista opublikowana swego czasu przez portal IMDb obejmuje filmy, które powstały w latach 1921-1998. Otwiera ją Furman śmierci, a zamyka Boogie Nights. Oprócz wyborów, które można uznać za oczywiste, Kubrick doceniał filmy, które z pewnością wielkimi arcydziełami nie są. Mnie zdziwiła szczególnie obecność dwóch. Pierwszy to Biali nie potrafią skakać z duetem Woody Harrelson/Wesley Snipes w rolach dwóch przyjaciół z boiska. Nie oglądałem tego filmu 20 lat, ale pamiętam znakomitą, rozwrzeszczaną Rosie Perez i gorycz mieszającą się ze śmiechem. Jeszcze bardziej dziwić może umieszczenie na liście Szajbusa – jednego z pierwszych filmów w dorobku Steve’a Martina. Co prawda Kubrick nie uważał go za zbyt udany, ale doceniał talent odtwórcy głównej roli.
Polański, Wajda, Kieślowski. Te nazwiska też można na liście znaleźć. Z filmów Polańskiego najbardziej cenił Dziecko Rosemary, a Dekalog Kieślowskiego to dla niego arcydzieło. Ale jeśli mowa o kinie Wajdy, to wcale nie Kanał, Popiół i diament, czy Człowiek z marmuru uważał za najlepsze, a… Dantona. Jak wspomina Anthony Frewin, wieloletni asystent Kubricka, postrzegał on ten francuskojęzyczny dramat Wajdy za być może najlepszy film historyczny jaki kiedykolwiek powstał. Zachwycał się zwłaszcza scenami z udziałem Gerarda Depardieu i Wojciecha Pszoniaka.
Wspomniany Frewin przypomniał też, że Kubrick niezbyt pochlebnie wypowiadał się na temat ówczesnego kina komercyjnego. Twierdził, że często to po prostu marnowanie pieniędzy na opowiadanie głupiutkich historii. Aż strach pomyśleć, co miałby do powiedzenia teraz, gdy na kolejne części Piratów z Karaibów, przygód Supermana, Spider-mana wydaje się po kilkaset milionów dolarów.