Dlaczego plotki o wycięciu Rafała Zawieruchy z filmu Tarantino to bezsensowny szum
Obsadzenie Rafała Zawieruchy w nowym filmie Quentina Tarantino było wydarzeniem, a on sam stał się w Polsce prawdziwą gwiazdą, wraz z Joanną Kulig będąc na ustach wszystkich jako nasz człowiek w Mieście Aniołów. Do premiery Pewnego razu… w Hollywood zostało jeszcze kilka miesięcy, tymczasem portale obiegła wieść, jakoby polski aktor miał zostać wycięty z ostatecznego montażu. Nie jest to oczywiście potwierdzona informacja, ale już teraz wywołuje poruszenie, lądując dziś w sekcji newsów większości rodzimych portali. Skąd się wzięła i dlaczego tak wzburza?
Po premierze pierwszego zwiastuna i fotek promocyjnych do filmu widzowie żałowali, że grany przez Zawieruchę Roman Polański nie został uwzględniony w żadnym z materiałów. To najwyraźniej efekt bańki nadmuchanej po angażu aktora, który po skończeniu zdjęć wrócił do Polski w chwale, natychmiastowo stając się bywalcem talk show i audycji radiowych. Nic dziwnego, w końcu brzmi to bardzo dumnie – Polak w filmie Tarantino, grający u boku Margot Robbie, Leonardo DiCaprio i Brada Pitta, nie wspominając o nazwiskach z drugiego planu. Nie mówiło się już o tym, ile faktycznie jest postaci Polańskiego w samym filmie. Z jednej strony wydawałoby się, że może zająć trochę czasu ekranowego – w końcu reżyser był ówcześnie mężem Sharon Tate, kreowanej na jedną z głównych bohaterek filmu. Z drugiej – gdy doszło do zamordowania aktorki, Polański przebywał na innym kontynencie, a z Tate nie widział się już od trzech tygodni.
Podobne wpisy
Zagadką jest, jaki czas obejmie akcja filmu Tarantino. Z pewnością scenariusz będzie skakał po różnych wątkach, ale poza bardzo ogólnym zarysem fabuły nie wiemy wiele więcej – równie dobrze przez cały czas trwania gotowego filmu Polański może być przytaczany jedynie w dialogach, natomiast wszystkie sceny z udziałem Zawieruchy i Robbie nakręcone zostały w formie retrospekcji, którą postanowiono następnie wyciąć (aktora widać zaledwie na jednym zdjęciu z planu, i to niewyraźnym). Inna sprawa, że pisząc o trzytygodniowej rozłące Polańskiego i Tate opieram się na faktach, a Tarantino już w Bękartach wojny i Django pokazał, że ingerencja w historię nie jest dla niego przeszkodą – równie dobrze i w Pewnego razu... w Hollywood mógł popłynąć z wyobraźnią i przeinaczyć wydarzenia z 1969 roku, jeszcze bardziej zamykając okno na pojawienie się Polańskiego. Słowem – niewykluczone, że rola Zawieruchy od początku została zaplanowana tylko jako epizod, szczególnie w obliczu tylu międzynarodowych gwiazd zasilających obsadę. O tym jednak na początku nikt w polskich mediach nie mówił lub po prostu nie wiedział, choć sam Zawierucha nigdy nie stwierdził wprost, że gra większą rolę.
Nie zdziwiłoby mnie zatem, gdybyśmy ostatecznie nie zobaczyli naszego rodaka w gotowym filmie. Prawdę mówiąc, już wcześniej obawiałem się, że ten rosnący balon oczekiwań pompowany przez media pęknie z olbrzymim hukiem w podobnej sytuacji i efekt będzie taki jak dzisiaj. Powstałe plotki wynikają prawdopodobnie z obaw po pierwszym zwiastunie, wobec czego trudno tu mówić o rzetelności, bo nie ma żadnego oficjalnego potwierdzenia, czy Zawierucha pojawi się w filmie, czy nie (choć nagłówki zdają się sugerować coś innego). Istnieje możliwość, że jednak okaże się to prawdą, a Polański – z powodów wspomnianych wyżej – uznany jako zbędna postać. Tak po prostu. Nie byłby to oczywiście pierwszy taki przypadek – całkiem niedawno usunięto przecież całą rolę Jessiki Chastain z nowego filmu Xaviera Dolana, a to – z całym szacunkiem dla Zawieruchy – dużo większe i ważniejsze nazwisko. Skoro tam producenci nie mieli litości, to tym bardziej nikt nie poczuje jej, usuwając domniemany epizod Polaka.
Zadajmy sobie jednak pytanie: czy wycięcie Zawieruchy byłoby rozczarowaniem? Cóż, dla samego aktora w jakimś stopniu na pewno, domyślam się bowiem, że obserwowanie siebie w scenie z Margot Robbie musiałoby być wyjątkowym doświadczeniem. Jednak w dalszej perspektywie udział w filmie Tarantino tak czy inaczej stał się dla Polaka przepustką ku sławie większej, niż mógłby zdobyć, występując tylko w kraju. Na Instagramie Zawieruchy pojawiają się kolejne relacje z nowych projektów, w które angażuje się aktor – Los Angeles i Paryż wydają się stać przed nim otworem i jeśli odpowiednio pokieruje swoją karierą, to niewykluczone, że jeszcze nieraz o nim usłyszymy. Sama obecność na planie u Tarantino nie jest natomiast tajemnicą i zawsze będzie pamiętana, a Zawierusze nikt nie odbierze tego, że w swoim pierwszym amerykańskim filmie pracował na jednym planie z Robbie, DiCaprio, Pittem i Alem Pacino. Zdobył zapewne ogromne doświadczenie. Nawet jeśli nie zobaczymy go w kinach, to wciąż duża pociecha. Tymczasem poczekajmy jeszcze na oficjalne informacje.