search
REKLAMA
News

Teresa Palmer cierpi na Syndrom Berliński – obejrzyj zwiastun!

Jacek Lubiński

6 marca 2017

REKLAMA

Berlin Syndrome to nazwa… niemieckiej kapeli rockowej. To także świeżutki australijski thriller od autorki Lore, Cate Shortland – do sieci trafił właśnie oficjalny zwiastun całej produkcji i wszystko wskazuje na to, że fani kina grozy (względnie młodych, niewinnych kobiet) mogą zacierać rączki.

Krótko o co kaman: Teresa Palmer (Kiedy gasną światła) wciela się tu w turystkę z Antypodów, śmiało przemierzającą Europę w samotności (i z obowiązkowym aparatem). W Niemczech fakt ten dostrzega niejaki Andi (znany z Miasta 44 Max Riemelt) i, jak na gentlemana przystało, oferuje niewieście swoje towarzystwo. Clare – bo tak ma na imię nasza bohaterka – zgadza się z oporami, ale w końcu ulega czarowi Andiego, dając się zaciągnąć wpierw na dyskotekę, a potem do wyludnionej dzielnicy miasta na małe tête-à-tête. Już następnego dnia z Andiego wychodzi kawał chama, gdyż za nic nie chce wypuścić swojej zdobyczy, co z początku prowadzi Clare do konkluzji, iż na Starym Kontynencie najwyraźniej panują inne obyczaje po pierwszej randce. Szybko jednak dochodzi do wniosku, że z jej nowym wybrankiem serca faktycznie coś jest nie tak. Rozpoczyna się walka o życie (i z czasem)…

Niby horrorowy standard, jednak sama otoczka wydaje się mieć w sobie spory potencjał. Zresztą całość stanowi ekranizację debiutanckiej powieści Melanie Joosten, autorki, która w wieku zaledwie 22 lat odbyła podobną do swej bohaterki podróż z plecakiem przez Berlin, więc ma za sobą solidny research. Z kolei sama Palmer, która tuż po zakończeniu zdjęć udała się na plan oscarowej Przełęczy ocalonych, mocno chwali sobie tę rolę, mówiąc, że “było to jedno z najbardziej wyzwalających i jednocześnie mocno transformacyjnych przeżyć w całej jej karierze”. Pozostaje wierzyć na słowo i trzymać kciuki za udany film.

Berlin Syndrome miał już co prawda swoją premierę na festiwalach w Sundance i – co nie powinno dziwić – w Berlinie, lecz na swoją oficjalną dystrybucję wciąż oczekuje. W Stanach i Wielkiej Brytanii film zadebiutuje w maju, z kolei w rodzimej Australii w drugiej połowie kwietnia. Póki co recenzje ma mieszane, acz ze wskazaniem na dobre, zatem pozostaje liczyć, że znajdzie się także na ekranach polskich kin. Wszak dobry straszak psychologiczny zawsze w cenie.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA