Jakie będzie SCIENCE FICTION w XXII wieku?
Gatunek science fiction ma się świetnie, jeśli chodzi o ilość widzów. Fraza sci-fi, SF i pełna nazwa gatunku wciąż chwytają w Google najlepiej. Partykularne opinie widzów są jednak inne. Wciąż jest on traktowany jako coś w kinie gorszego, infantylniejszego. Generalne wymagania w stosunku do fantastyki również są ogromne. Trochę za sprawą liczby zainteresowanych. Z jednej strony pozytywnie wymuszają oni rozwój gatunku i jego dojrzewanie, a z drugiej nieraz blokują co bardziej nowatorskie pomysły. Przyszłość jednak zbliża się nieubłaganie, a gatunek science fiction będzie musiał się zmierzyć z rozwojem techniki, zmieniającym się gustem widzów oraz czasem obecności na kinematograficznym rynku. Jedno wydaje się już dzisiaj pewne – w fantastyce naukowej minął boom na kosmos. Zeszliśmy z SF na ziemię, bo tu niewątpliwie będą się działy rzeczy niesamowite.
A ma to związek nie z cywilizacjami pozaziemskimi, chociaż niewątpliwie kino fantastyczne z nich nie zrezygnuje. Chodzi o sztuczną inteligencję, która będzie wspomagać twórców w kreowaniu futurystycznych światów. Jej udział w produkcji i postprodukcji filmów będzie regularnie wzrastał, aż w końcu jakiś twórca zaryzykuje. Najpierw w ramach działań stricte artystycznych powierzy jej napisanie scenariusza do, powiedzmy, krótkometrażowego filmu. Eksperyment się uda. Będzie novum w sztuce. Media oszaleją, a tradycjonaliści zaczną krzyczeć ze strachu przed nadchodzącą dominacją AI w tworzeniu dla ludzi zwykłej rozrywki. To jednak normalne, że protesty będą. Nikt się więc tym nie przejmie. Następnie AI pomoże w jakimś bardziej komercyjnym projekcie, pełnometrażowym, niezbyt artystycznym, lecz blockbusterowym. To również się uda.
Ekipy produkujące filmy z czasem się zmniejszą, procesy zautomatyzują, a widzowie nawet tego nie zauważą. AI wejdzie do naszego życia jakby tylnymi drzwiami, projektując dla nas rozrywkę. Mam nadzieję, że jeszcze nim to nastąpi, mądrzy etycy, prawnicy i filozofowie przedyskutują, jakie to będzie miało konsekwencje i czy nie jest to lepszy sposób na zdominowanie naszego gatunku niż rozpętanie otwartej wojny. Początek XXII wieku w kinie science fiction będzie niewątpliwie bardzo autonomiczny, sterowany. Sami damy AI taka możliwość, a jej twory już wtedy wcale nie będą gorsze od naszych. Czym się więc martwimy? Może to tylko moje gdybanie, a ten scenariusz nigdy się nie sprawdzi, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń o testach bojowego drona w USA, który nie dał się wyłączyć przez operatora, więc ten go zlikwidował. Mleko się rozlało i jakiekolwiek teraz oświadczenia US Army, że była to tylko symulacja, działają na opinię publiczną wręcz odwrotnie. Czy AI więc pokusi się kiedyś o likwidację krnąbrnego producenta lub reżysera, bo wiadomo, że aktorów to będzie mogła sama sobie cyfrowo wygenerować? No i o czym kręciłaby filmy SF? O sobie? O poziomach kwantowych? O nowym społeczeństwie przyszłości?
Ta ostatnia możliwość wydaje się całkiem prawdopodobna, nie tylko w wydaniu AI. O ile więc sami wcześniej się militarnie nie wykończymy ani nie nastąpi żadna większa katastrofa, a społeczeństwa większości demokratycznych krajów będą nadal się rozwijały na drodze liberalizacji i uświadamiania sobie, że poczynania jednostki w stosunku do środowiska mają jednak wielkie znaczenie, właśnie fantastyka stanie się o wiele bardziej zaangażowana społecznie. Zainteresowanie tematami związanymi z ekologią, zmianami klimatycznymi, równością i sprawiedliwością społeczną już dzisiaj wzrasta, a science fiction może odgrywać kluczową rolę w przekazywaniu tych ważnych lekcji, bo ma ogromne zasięgi we wszelkich mediach. Powstają już dzieła, które eksplorują wpływ technologii na nasze życie codzienne, konsekwencje narastającej nierówności społecznej czy zagrożenia dla środowiska naturalnego. Science fiction będzie coraz częściej stawać się narzędziem do refleksji nad naszymi wyborami i konsekwencjami, a także do wzbudzania świadomości społecznej. No właśnie, a więc science fiction w końcu ewoluuje w gatunek wręcz dramatyczny i obyczajowy. W przyszłości przecież to, co dzisiaj fantastyczne, takie nie będzie. To charakterystyczne dla tego rodzaju filmów, że ich cechy gatunkowe zależą od czasów, w których są kręcone. Żaden inny gatunek filmowy nie traci swojego jestestwa wraz z upływem lat, a SF owszem.
A więc skoro już ruszyliśmy temat AI, wiąże się z nim nieodłącznie problem wzbogacania naszych ciał o implanty. Sztuczne elementy już są wykorzystywane w medycynie. Powstają filmy interaktywne, gdzie decyzje podejmuje się za pomocą pilota, a w przyszłości jak będzie? Implantacja nie stanie się koniecznością medyczną, a wyborem, jak zastrzyk powiększający usta kwasem hialuronowym. Wybór w interaktywnej fabule będzie można zaprogramować jako jedną z funkcjonalności wszczepki rozrywkowej, która umożliwi nam np. wypożyczenie filmu, zapisanie interesujących scen, generalnie sterowanie odtwarzaniem oraz właśnie interaktywny udział w fabule. Pytanie tylko, jak daleko w XXII wieku pójdzie zachęcanie widza do brania udziału generalnie w produkcjach filmowych, nie tylko tych fantastycznych. Czy jakaś moralność wtedy powstrzyma media przed wejściem głębiej do osobistego życia obywateli? A może będzie tak, jak w Uciekinierze? Nie mam zamiaru jednak zawzięcie krytykować tego podejścia. To zależy, na co użytkownicy się zgodzą oraz jak daleko sięgnie ingerencja w biologiczne życie na ekranie. Ludzie od wieków robią z sobą najróżniejsze okropne rzeczy; i to się nie zmienia, i się nie zmieni. I wcale nie jestem pewien, czy tzw. humanizm i liberalizm są faktycznie światełkiem w tunelu, czy faktycznie ceni się życie i szanuje godność człowieka bardziej niż np. 100 lat temu. Odpowiedź jest ambiwalentna, więc przyszłość kina science fiction, które będzie odbiciem społecznych przemian w relacji techniki i człowieka, również będzie dwuznaczna. Jedno jest pewne – multimedialność biologicznej istoty ludzkiej będzie się rozwijać i dążyć do integracji i automatyzacji. Całkiem prawdopodobne jest więc, że SF stanie się transgatunkowe, a czy również transseksualne i panseksualne?
Kiedy kilka dni temu dowiedziałem się, że polskie twórczynie pokusiły się o nakręcenie polskiego dokumentu wraz z HBO Max o polskich drag queens i artystkach burleskowych Nago. Głośno. Dumnie, po pierwsze przypomniała mi się przyszłość gatunku science fiction, a po drugie ucieszyłem się, że polski dokument sięga po tego typu tematykę, która w przyszłości będzie częścią płciowej rewolucji w życiu człowieka w ogóle. Będzie to element nowej fantastyki społecznej, bo tematyka kosmiczna się już dzisiaj powoli wyczerpuje. Płciowość za to dopiero jest przez seksuologię odkrywana. Nie wiemy jeszcze, co zaoferuje nam w tym zakresie przyszłość i jak będzie traktowana płeć pod koniec XXI wieku. Możemy jednak być pewni, że nauka wiele będzie miała do powiedzenia na temat naszej rozrodczości oraz płci. Konwersje będą znacznie swobodniejsze, a więc powstanie wiele nowych tematów do kręcenia produkcji science fiction. Generalnie, rozwijająca się medycyna może ten gatunek filmowy wspomóc, no chyba że jakimś cudem w XXII wieku uda nam się skolonizować albo Księżyc, albo Marsa. Czy będziemy jednak wtedy jeszcze mówić o fantastyce naukowej, czy o gatunku sensacyjnym rozgrywającym się w innym niż ziemski ekosystemie? Inną sprawą jest to, czy w przyszłości science fiction zostanie wreszcie docenione przez krytyków filmowych zajmujących się literaturą i kinematografią niezwiązaną z tym gatunkiem. Z punktu widzenia np. znacznie dłuższej historii literatury w ogóle jako kierunku w sztuce, jest oczywiste, że tak będzie. Kino jest młodą jeszcze ludzką aktywnością, a gatunek SF jeszcze młodszy. Dla wielu jest wciąż nowością, bo wychowali się oni jeszcze w czasach, kiedy kino nie miało takich możliwości technicznych w zakresie CGI, jakie ma dzisiaj. W XXII wieku będzie zupełnie inaczej. Za fantastyką naukową będą stały lata doświadczeń w eksplorowaniu różnej tematyki w różnych czasach, a pokolenia, które pamięta ten nieco koślawy początek gatunku, już nie będzie.