Niespełnione marzenie braci Dufferów
Serial Stranger Things okazał się niespodziewanym i bardzo miłym prezentem dla wszystkich dzieciaków ery VHS, z nostalgią wspominających czasy, kiedy doświadczanie kina było tak prostą i radosną rozrywką, że z entuzjazmem i bezkrytycznie łykaliśmy wszystko, co pojawiało się na półce w wypożyczalni, znajdując przy tym czas na rower, książkę i akrobacje na trzepaku. Dużo pięknych wspomnień, które doszły do głosu dzięki serialowi. Dla jego twórców, braci Matta i Rossa Dufferów, to dziękczynna laurka dla lat osiemdziesiątych, Stevena Spielberga, Johna Carpentera, Strefy mroku, kina nowej przygody, planszówek i rzecz jasna Stephena Kinga.
Skoro już o VHSie mowa, to kto po seansie telewizyjnego miniserialu TO nie trząsł portkami przed Pennywise’em w znakomitej interpretacji Tima Curry’ego? Ta postać zaszczepiła w całym pokoleniu niechęć wobec klaunów. Sam serial po latach broni się niestety słabo. Mimo wszystko to jednak ekranizacja jednej z najlepszych powieści Kinga (tak, pomimo tej przerażającej sceny seksu małoletnich). Jak do tej pory wciąż jedyna, acz ma się to niedługo zmienić.
O pełnometrażowej ekranizacji IT mowa już od dłuższego czasu. Była o niej mowa również wówczas, kiedy bracia Duffer stawiali pierwsze kroki w Fabryce Snów, reżyserując Hidden, które nawiasem mówiąc zostało wypuszczone przez wytwórnię Warner Bros dopiero kilka lat po ukończeniu zdjęć. Bliźniacy Duffer mieli wielkie marzenie – chcieli podjąć się ekranizacji kinowej wersji bestselleru Kinga. Wystosowali oficjalną prośbę do Warner Bros. Spotkała się oczywiście z równie oficjalną odmową, bo kto to widział, żeby jakaś para małolatów ledwie po college’u brała się za potencjalny hit? Nigdy w życiu.
A teraz, kilka lat później? Po Wayward Pines, ale przede wszystkim po Stranger Things bracia są na fali. Udowodnili, że jak mało kto czują klimat lat osiemdziesiątych. Dzisiaj cieszą się, że ich marzenie nie zostało zrealizowane, że dostali szansę na stworzenie czegoś zupełnie autorskiego. Prawdopodobnie teraz ich prośba spotkałaby się ze zdecydowanie cieplejszym przyjęciem. Gdyby tylko włodarze Warnera mogli przewidzieć przyszłość te kilka lat temu… co do samego projektu, jego powstanie nadal nie jest stuprocentowo pewne, chociaż niby wytwórnia dała już zielone światło, a za kamerą stanął ostatecznie Andres Muschietti (Mama). Po drodze z ekipy odpadł Cary Fukunaga (True Detective i Beast Of No Nation).
Chcielibyście zobaczyć TO w wersji braci Dufferów?