Francis Ford Coppola i jego amatorskie BUNGA BUNGA na planie MEGALOPOLIS
Wiem, że szumnie napisane, bo bunga bunga to rytuał o wiele bardziej technicznie skomplikowany, sformalizowany i niemoralny. Odnoszę jednak wrażenie, że niektórym przyszło do głowy, że Coppola lubi takie imprezy o znacznie bardziej prywatnym charakterze z o wiele większym udziałem nagości. Dlatego napisałem, że ta scena na planie Megalopolis to amatorszczyzna, jakiś chwilowy wybryk Coppoli, który w umysłach wielu odbiorców może rozrosnąć się do niebotycznych rozmiarów amoralnego wykroczenia lub wręcz zbrodni. A nie powinien, bo to zawsze zaciemnia prawdę. Kto wie również, czy już niektórzy nie pomyśleli, że Coppola zachował się tak z przyzwyczajenia, a sytuacje tego typu powtarzały się podczas kręcenia innych jego filmów? To wszystko jednak zakładam po informacjach, które są dostępne w mediach. Nie wiem, co jeszcze może wypłynąć w tym temacie. Cokolwiek to będzie, jasne jest, że zachowanie Coppoli rozpatrywane w jakichkolwiek kategoriach, zbrodni czy tylko szczeniackiego, nietaktownego zachowania, nie powinno się wydarzyć i powinien za nie oficjalnie przeprosić.
Najważniejsze pytanie jednak, na ile mocno Francisowi Coppoli przyszło do głowy, że w ogóle może się tak zachować. Musiała to być jakaś mocna, wewnętrzna potrzeba, przekonanie, uczucie swobody, że publicznie reżyser tak odkrył karty podczas realizacji sceny w night clubie Megalopolis? Czy zadziałała jakaś reguła postępowania wynikająca z sytuacji, czynnik wyzwalający nie tylko dla Coppoli, ale każdego, kto odczuje słodki aromat władzy? Co więc zrobił reżyser, że tak się o nim zrobiło głośno, a jego pożegnalne opus magnum – Megalopolis – skryło się gdzieś w czarnej dziurze wstydu niesławy? Otóż w sumie stała się rzecz „klasyczna” dla zachowywania się niektórych starszych mężczyzn, którym pozostały niematerialne marzenia o uchwyceniu w swoje dłonie młodości oraz materialne środki, by niekiedy ową młodość zmusić do symulowania, że została z przyjemności w starcze ręce pochwycona. Właśnie starałem się jakoś górnolotnie opisać molestowanie seksualne i tzw. inne czynności seksualne, które nazbyt często dysponujący wystarczającą ilością środków finansowych mężczyźni uznają za swoje prawo, kompletnie nie dostrzegając, że robią coś niedopuszczalnego i krzywdzącego.
Tak więc F.F. Coppola podczas kręcenia jednej ze scen, rozgrywającej się w night clubie, postanowił całować, ściskać, chwytać za ręce, przytrzymywać, wręcz przylepiać się do aktorek z dalszych planów, które były częściowo rozebrane i bez staników. Nie są to opowieści podglądaczy zza krzaka, ale każdy może zobaczyć to na filmach, które ktoś niewątpliwie życzliwy nakręcił podczas realizacji sceny. Sytuacja zapewne trwała już jakiś czas, nim ten ktoś sobie uświadomił, że Coppola wpadł w tzw. cug ściskania rozebranych kobiet. Jak by tego było mało, podobno tłumaczył się tak, że chciał wprowadzić aktorki w nastrój – domyślnie zapewne ten zmysłowy. Nie może być chyba gorszego wytłumaczenia dla reżysera. Coppola musiał więc odczuwać bardzo silne przekonanie, że pocałunki 85-letniego mężczyzny spowodują, że owe młode kobiety odczują jakąś formę podniecenia. Tak więc coś się niedobrego stało na planie, to nie ulega wątpliwości. Znaków zapytania jest o wiele więcej. Np. dlaczego Coppola w trakcie kręcenia sceny wszedł w tłum i nagle zaczął się tak zachowywać wobec aktorek? Podobno zrujnował całe ujęcie. Po czym jeszcze bardziej się pogrążył, chwytając za mikrofon, mówiąc do wszystkich: Przepraszam, jeśli podejdę do ciebie i cię pocałuję. Wiedz, że to tylko dla mojej przyjemności.
Co to ma wspólnego z reżyserią? Albo nawet z wprowadzaniem aktorek w „nastrój”. Wszystko to brzmi odpychająco, jak marzenia erotyczne starego człowieka, który nie może już zachwycić kobiet swoim ciałem ani nawet osobowością – pozostają mu tylko pieniądze i zmuszanie innych do owych „czynności seksualnych” poprzez tworzenie specjalnego środowiska za swoje pieniądze, w którym każdy obecny człowiek ma jakieś obiekcje, żeby zaprotestować, jeśli zdarzy się coś, z czym się nie zgadza. W tej kwestii wypowiedział się nawet Darren Demetre, producent wykonawczy Megalopolis. Potwierdził, że: Były dwa dni, kiedy kręciliśmy scenę klubową, w której Francis chodził po planie, aby wprowadzić ducha sceny, przytulając i całując w policzek obsadę i aktorów drugoplanowych. To był jego sposób na zainspirowanie i stworzenie atmosfery klubu, co było tak ważne dla filmu. Nigdy nie słyszałem o żadnych skargach na molestowanie lub złe zachowanie w trakcie realizacji. No właśnie, skoro nie było skarg, to znaczy automatycznie, że wszystko było w porządku i nie ma nad czym się zastanawiać w ogóle, dlaczego nikt nie zaprotestował i jakie mogły być powody milczącego przyzwolenia. Bardzo krótkowzroczne myślenie, a wręcz szkodliwe – podobny sposób obrony mają gwałciciele i pedofile – nie protestowała, to najwidoczniej jej się podobało, a wręcz dziecko samo mi weszło do łóżka – jak to pewna część kleru twierdzi. À propos więc pieniędzy i braku protestów wobec niedopuszczalnych czynności reżysera na planie.
Coppola sfinansował Megalopolis z własnych środków. Stworzył więc coś na kształt swojej własnej piaskownicy, bardzo osobistej, w której tylko on rozdaje zabawki, a przez to w jego świadomości przestrzeń, w której może być niepodzielnym władcą. Swoich skrywanych marzeń również, wśród których zapewne były te erotyczne, skierowane do młodych, atrakcyjnych kobiet. Sam przecież stwierdził na planie, że będzie je całował „dla własnej przyjemności”. Finansowanie projektu przez Coppolę miało również dużo bardziej formalne konsekwencje. Nie było żadnego działu kontrolnego poza piaskownicą reżysera, czegoś w stylu koordynującego pracę z ludźmi pionu HR. Z kim więc mieli rozmawiać aktorzy i aktorki, którzy z czymkolwiek się nie zgadzali? Poskarżyć się Coppoli, który potem z kolei doniósłby na samego siebie przed lustrem? Na planie oczywiście były koordynatorki scen intymnych, Samantha McDonald i Ashley Anderson, lecz dziwnym trafem wybierano sceny, przy których pracowały. Nie było ich podczas kręcenia sceny w klubie, gdy Coppola urządził sobie swój pochód wśród roznegliżowanych aktorek. A przecież w amerykańskim przemyśle filmowym, tak dzisiaj pilnującym poprawności, jest przyjęta zasada, że nawet sceny z nagością, ale prezentowaną przez statystów powinny mieć na planie więcej niż jednego koordynatora intymności. Nadzorowanie i pomaganie w intymnej choreografii u większej grupy osób nie jest możliwe do ogarnięcia przez jednego supervisora. U Coppoli nie było nawet jednego, bo to jego świat, jego zasady, jego piaskownica.
Odpowiadając więc na pytanie, dlaczego tak się stało, można nieco zaczepnie odpowiedzieć – bo mogło, bo były ku temu warunki. Stworzył je sam Coppola swoimi pieniędzmi i niezależnością projektową. A potem także on sam poczuł się na planie jak władca, któremu wolno całować i przytrzymywać wyraźnie skrępowane sytuacją aktorki. Sam sobie na to zezwolił, bo miał ochotę i warunki. Bo poczuł, że przez chwilę jego odchodząca w niepamięć męskość może jeszcze błysnąć. Mylnie jednak sądził, że nikt nie zaprotestuje. Otwarcie nie, lecz wolnej woli człowieka tak łatwo złamać nie można. Zagryzie on zęby, wytrzyma, ale w końcu pęknie; lub inni zrobią to za niego, jeśli byli świadkami. Dlatego, nawet jeśli ciągłe mówienie o szacunku płciowym wydaje się nieraz zbyt oczywiste, męczące, a nawet lewicowo populistyczne, w takich właśnie sytuacjach skutkuje pozytywnie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zareaguje, nawet post factum, jeśli nie było możliwości wcześniej. Ważne jednak, żeby w całej tej pogoni za poprawnością także nie przesadzić. Dlatego na samym początku napisałem, że w umysłach wielu odbiorców sytuacji Coppola być może robił już z aktorkami gorsze rzeczy, takie jak Berlusconi podczas bunga bunga.
Przypominam więc, że nie ma na to dowodów, więc nie powinno być tematu. Zdemonizowanie i potencjalne ukrzyżowanie reżysera za tę sytuację nie pomoże również w podwyższaniu standardów koordynacji scen intymnych, które w ramach aktorstwa powinny być odgrywane. Pamiętajmy, że penalizowanie nagości prowadzi tylko do rozkwitu jej czarnego rynku, w sensie mentalnym również. Seksualność bez tabuizacji, lecz z szacunkiem to jest to, do czego dążyć powinny środowiska filmowe, nie ulegając jednak ani chorobliwe wstydliwym i dwulicowym podszeptom konserwatystów, ani paradoksalnie również pełnym dulszczyzny i histerycznego wstydu sugestiom przekręconych lewicowców. To, co powinien zrobić Coppola, to przeprosić urażone kobiety, które wyraźnie nie chciały być całowane, co widać na filmie, oraz spróbować siebie w ich oczach wytłumaczyć, a nie brnąć z użyciem innych obrońców w jakieś dziwne, żenujące wyjaśnienia. Czynnikiem decydującym w tych kwestiach powinna być zawsze ludzka, dorosła wola, więc kto chce, niech pokazuje i pozwala na dotyk, a niech dotyka, kto chce, leczy tylko, gdy uzyska zgodę tego, którego będzie dotykał.