NOAH BAUMBACH. Kim jest i dlaczego warto oglądać jego filmy
Niespełna dwa tygodnie temu do sieci trafił zwiastun (albo raczej dwa zwiastuny) Marriage Story – nowego projektu Noaha Baumbacha, jednego z najciekawszych i najoryginalniejszych amerykańskich reżyserów. Jego filmy pojawiają się na najbardziej prestiżowych europejskich festiwalach – w 2010 roku o berlińskiego Złotego Niedźwiedzia walczył Greenberg, w 2017 wyprodukowane przez Netfliksa Opowieści o rodzinie Meyerowitz: utwory wybrane ubiegały się o canneńską Złotą Palmę. Najnowszy obraz sygnowany jego nazwiskiem, czyli właśnie Marriage Story, zakwalifikował się do konkursu głównego 76. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Noah Baumbach ma więc szansę na to, aby pod koniec przyszłego tygodnia powrócić do Stanów Zjednoczonych ze Złotym Lwem tkwiącym w walizce. Pomimo takiego stanu rzeczy wiele osób zainteresowanych kinem wciąż nie kojarzy jego nazwiska oraz wyreżyserowanych przez niego filmów, zwłaszcza tych wczesnych (sprzed dość popularnej Frances Ha). Wynika to najprawdopodobniej z tego, że na razie dzieła Baumbacha kończą co najwyżej na nominacjach, jedynie ocierając się o najważniejsze nagrody filmowe. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie się to zmieni.
Baumbach debiutował jako reżyser i scenarzysta w 1995 roku filmem Tupiąc i wrzeszcząc – komediodramatem poświęconym grupie znajomych, którzy po ukończeniu koledżu znajdują się na życiowym rozdrożu. Sympatyczni bohaterowie funkcjonują jak gdyby w próżni, zawieszeni pomiędzy studencką labą a bezwzględną dorosłością. I chociaż Tupiąc i wrzeszcząc jest świetnym, zabawnym, a jednocześnie prowokującym do refleksji kinem, to kariera Amerykanina nabrała rozpędu dopiero 10 lat później za sprawą jego czwartego pełnometrażowego projektu. Walka żywiołów, film opowiadający o rozpadzie małżeństwa z wieloletnim stażem i dwójką dorastających dzieci, zapewniła Baumbachowi jego pierwszą i jak dotąd jedyną nominację do Oscara (za scenariusz). To właśnie wówczas autor Greenberga odnalazł i połączył w jedno kilka swoich ulubionych tematów, które w różnych kombinacjach przewijać się będą przez całą jego późniejszą twórczość – dysfunkcyjne bytowanie rozpadającej się rodziny (Margot jedzie na ślub, Opowieści o rodzinie Meyerowitz), przygnębiający kryzys wieku średniego (Greenberg, Ta nasza młodość) i niepewne wkraczanie w dorosłość (Frances Ha, Mistress America).
Znakiem rozpoznawczym Baumbacha nie stały się jednak podejmowane przez niego tematy, ale pisane przez niego dialogi. Swój oryginalny język autor Frances Ha szlifował przez lata, tworząc scenariusze do własnych oraz cudzych filmów (współpraca z Wesem Andersonem przy Podwodnym życiu ze Stevem Zissou i Fantastycznym Panie Lisie), a także publikując od czasu do czasu krótkie, zabawne historyjki w „New Yorkerze”, podobnie zresztą jak Woody Allen, do którego Noah często jest porównywany. Dialogi pisane przez twórcę Manhattanu są jednak w porównaniu z kwestiami pióra Baumbacha znacznie bardziej teatralne, bardziej filmowe, nastawione na celne, cięte riposty oraz zapadające w pamięć one-linery. Z pokazów filmów autora Mistress America nie wyniesiemy konkretnych odzywek, ale raczej towarzyszącą ich wygłaszaniu atmosferę – niepewności, często niezręczności, prawie zawsze emocjonalnego skrępowania.
Bohaterowie powołani do życia przez twórcę Tej naszej młodości nieustannie wchodzą sobie w słowo, jąkają się, nerwowo powtarzają w kółko to samo albo urywają wypowiedzi w pół zdania, nie kończąc rozpoczętych chwilę wcześniej myśli. Zdarza się nawet, że mówią jednocześnie o dwóch zupełnie różnych sprawach jak ojciec (Dustin Hoffman) i syn (Ben Stiller) podczas zamawiania posiłku w Opowieściach o rodzinie Meyerowitz. Zupełnie jak w życiu, prawda?
Czy oznacza to, że Baumbach osiąga w swoich dialogach językowy realizm? Trudno powiedzieć. Konfliktowych sytuacji i napięć pomiędzy poszczególnymi postaciami jest w filmach Amerykanina na tyle dużo, że język, którym posługują się bohaterowie, zaczyna nabierać cech świadomej stylizacji. Pomimo tego, a może właśnie dzięki temu, wciąż pozostaje czymś unikalnym, czymś świadczącym o wyjątkowości i decydującym o atrakcyjności kina Noaha Baumbacha.
Nagród jednak twórca Margot jedzie na ślub otrzymuje na razie jak na lekarstwo. Z ważniejszych statuetek zgarnął jak dotąd jedynie Annie za scenariusz Fantastycznego Pana Lisa (nie licząc kilku wyróżnień na festiwalu Sundance za Walkę żywiołów). Czy w przyszłym tygodniu sytuacja ulegnie poprawie? Konkurencję Baumbach ma bardzo poważną – o Złotego Lwa z Marriage Story rywalizować będą nowe filmy m.in. Roya Anderssona (Om det oändliga), Hirokazu Koreedy (The Truth), Olivera Assayasa (Wasp Network), Stevena Soderbergha (The Laundromat) oraz Romana Polańskiego (Oficer i szpieg). Łatwo nie będzie, ale kciuki trzymać zawsze warto. Ja trzymam i liczę na to, że wy również.