Dlaczego STRANGER THINGS jest dla widza WYJĄTKOWYM DOZNANIEM
Trzeci sezon Stranger Things właśnie pobił rekord oglądalności na Netfliksie, natomiast mnie w tym samym czasie do głowy przyszła myśl przewodnia tego tekstu – za co tak naprawdę cenimy opowieść braci Duffer, tak bardzo przecież wciągającą nas w aurę lat osiemdziesiątych, starszym przypominającą smak dzieciństwa, młodszych ujmującą nastoletnią ckliwością połączoną z ciągłym uczuciem przygody? Do felietonu zaprosiłem garstkę przyjaciół, którzy oczami swojej wyobraźni starają się znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego ST jest dla nich serialem wyjątkowym i przede wszystkim ważnym.
Chciałoby się, żeby popłynął teraz ten truistyczny, słodko-mdławy bełkot, że przyjaźń młodych ludzi, że młodzieńcze miłości, że paczka przyjaciół grająca w piwnicy w Dungeons and Dragons. Ale nie, nie to oczarowało mnie najbardziej w serialu Netfliksa. Oczarowała mnie z całą pewnością Winona Ryder, która wyszła ze swoich nałogów, kleptomanii i innych zawirowań losu z młodzieńczych lat. Grała niedawno w jednym z najpopularniejszych, rozhype’owanych seriali zrozpaczoną samotną matkę po przejściach, której syn zaginął. I zrobiła to naprawdę dobrze! Urzekł mnie David Harbour, grający postać z pięknym instynktem ojcowskim, który doczekał się wypełnienia. Pokazał tym, że po tylu latach w branży potrafi unieść bycie na pierwszym planie. Urzekli mnie charyzmatyczni, młodzi aktorzy, tak samo jak niedawno w Tolkienie – myślę, iż role dziecięce są tu bardzo kompetytywne, mimo że to zupełnie inny format.
Nie wsiąkając w rozwlekłe dygresje – zdecydowanie najbardziej z tego wszystkiego oczarował mnie klimat lat 80. Czasami z pewnością przerysowany, ale nadal bardzo apetyczny. Jestem raczej sentymentalny, lubię oczyma wyobraźni wracać do minionych lat. I tu wyskakują showrunnerzy ST i fundują mi podróż w czasie do okresu, w którym nie byłem jeszcze gametą! I ta podróż przez dzieje i niepowtarzalny klimat jest czymś, co kupiło mnie w największej mierze – Maciej Rugała, redaktor portalu Movies Room.
Dla Maćka największa wartość Netfliksa to podróż do przeszłości, aspekty psychologiczne, poza tym miłość do postaci, w tym samej Joyce Byers. Zatrzymajmy się wobec tego przy czynniku młodzieżowym, postaciach, które urzekły – a powtórzył to wiele razy! – autora i skłoniły do napisania o nich. Scenarzyści zwięźle łączą wątki na paru płaszczyznach wiekowych – główni bohaterowie to przecież dzieciaki czekające na najtrudniejszy etap dojrzewania w swoim życiu, całość ogniskuje się wokół nich; są charyzmatyczne, świetnie napisane, posiadają problemy, którymi my – widzowie – mamy ochotę się przejmować, wchodzimy dogłębniej w ich portrety psychologiczne, czasem i utożsamiamy z trudnościami, na tyle, na ile wątki science fiction nam na to pozwolą. Towarzyszą im, jako pomocnicy, nastolatkowie, praktycznie dorośli, z Nancy i Jonathanem na czele, przechodzący równie trudny etap, ale uczący się współpracy zarówno z młodszymi, jak i starszymi bohaterami serialu.
Nie zapominajmy o ostatniej grupie, tak zwanych dorosłych (najlepszy z najlepszych Jim Hopper, wspomniana Joyce), którym twórcy przygotowali dwie drogi scenariuszowe: po pierwsze, pełnią funkcję mentorów, naprowadzają młodych na dobrą drogę, przy tym, jak bystrze zauważył Maciek, zmagają się z personalnymi problemami, ba, demonami przeszłości. Wszystko jest tu dopięte na ostatni guzik, nie dość, że każda postać wnosi sporo do serialu, to ich historie pełnią poniekąd funkcję wychowawczą. I nie, nie mówię tego ironicznie, choć aktualnie Netflix atakowany jest za promocję palenia w swoich serialach (czysty absurd, palono tak samo w latach 80., jak i dzisiaj!); widz naprawdę może nauczyć się czegoś, niektórych zachowań, przy tym, tak normalnie, po ludzku, niczym Maciej, całkowicie wsiąknąć w pewien etap amerykańskiej historii. Tym bardziej warto zagłębić się w otoczkę ST, jeśli jesteście fanami klasycznego Stań przy mnie, podejmującego podobną tematykę u młodych. Hej, bracia Duffer, robicie to dobrze, rozumiecie te dzieciaki lepiej niż ich serialowi rodzice!
Kolejna wypowiedź napisana została jakiś czas po pierwszej, zatem kapitalne jest w niej to, że pomimo odrębności autorów i nieświadomości, o czym piszą inni “uczestnicy zabawy”, osoba ta zwraca uwagę nie tylko na te same, poprzednio wspomniane motywy, ale i nowe, zupełnie inne: Na rozpoczęcie przygody ze Stranger Things zdecydowałem się przede wszystkim dlatego, że poszukiwałem serialu, który łączyłby w sobie zarówno elementy jakiejś zagadki, tajemnicy, trochę kryminału, ale jednocześnie zawierałby fragmenty fantastyczne, a ST spełniało każdy z tych warunków. Wydaje mi się, że najbardziej ujęła mnie autentyczność postaci, to, że można było się z nimi i z ich rozterkami w pewien sposób utożsamić, ale też sam fakt, że do końca tak naprawdę nie było wiadomo, o co chodzi w tej całej opowieści, skąd te wszystkie dziwne zjawiska, kim jest Eleven, kto i jaką rolę odegra w ratowaniu Willa, Hawkins, a może i całego świata – wszystko było owiane przerażającą tajemnicą, która czasem przeradzała się nawet w grozę. Poza tym ciekawe było śledzenie zmian zachodzących w postaciach – ich otwieranie się na innych i patrzenie na otoczenie w zupełnie odmienny sposób – oraz zawiązujące się w międzyczasie autentyczne przyjaźnie i miłości. Dlatego też nie mogę się doczekać, kiedy w końcu obejrzę najnowszy, trzeci sezon! – Maciej Czapla, przyszły student medycyny.