search
REKLAMA
Felietony

Czy KINO to dobre miejsce na RANDKĘ?

Jakub Piwoński

16 maja 2019

REKLAMA

Co prawda okres miłosnych podbojów mam już za sobą, ale dobrze pamiętam dylemat związany z tym, jakie miejsce najlepiej wybrać do tego, by miło spędzić czas z dziewczyną. Szczególnie gdy chciałem jej jakoś zaimponować lub po prostu lepiej się z nią poznać. Aby ułatwić rozwiązanie tego problemu, twórcy filmowi nieustannie prezentują nam obraz chłopaka, który przebywając w ciemnej sali z dziewczyną, nieśmiało zagarnia jej ramię. Tym samym sugerują, że kino to idealne miejsce na rendez-vous. Czy jednak jest tak naprawdę?

I tak, i nie. Jak to zwykle bywa, i w tym wypadku ma to swoje plusy i minusy. Zacznę jednak od pozytywów. Jako że opieram swoje przemyślenia na własnych doświadczeniach, siłą rzeczy kieruję tę wypowiedź głównie do mężczyzn.

Zwykło się mawiać, że albo idzie się z dziewczyną do kina, albo idzie się na film. Pierwszy przypadek nigdy mnie nie dotyczył, ponieważ z racji tego, że od dziecka jestem kinomanem, gdy szedłem z dziewczyną do kina, zawsze chciałem przede wszystkim zainteresować ją tym, co będzie miała okazję ze mną obejrzeć. Unikałem jak ognia komedii romantycznych, ponieważ nie były to filmy, które mogły sprawić, że sam mógłbym poczuć się nimi zainteresowany i zachęcić kogoś do ich zobaczenia. Nie, wszechogarniająca irytacja miłosnymi perypetiami bohaterów nie jest dobrym punktem wyjścia do nawiązania kontaktu. Dlatego stawiałem po prostu na mądre, interesujące, poruszające filmy, dzięki którym moje serce i serce dziewczyny mogłyby spotkać się we wspólnym tańcu.

Bo tak po prawdzie, jeżeli już decydujemy się na pójście na randkę właśnie do kina, najważniejsze jest nie tyle to, co dzieje się przed seansem, nie tyle to, co dzieje się w jego trakcie, ile to, co dzieje się tuż po jego zakończeniu. Byłoby dobrze, gdyby wywiązała się jakaś dyskusja o tym, co zobaczyliśmy, co wspólnie przeżyliśmy. Byłoby dobrze, gdyby problemy bohaterów stały się na chwilę także naszymi problemami. Wówczas pojawiłaby się szansa na to, że po seansie, na przykład podczas kolacji, rozwinęlibyśmy wątki ukazane w filmie, przyjmując swój punkt widzenia. A to najlepsza droga do poznania się. Wtedy wychodzi na jaw charakter, podejście do życia, sposób myślenia. Można to potraktować jako punkt zaczepienia.

To jednak moja perspektywa. Osoby, która w kinie widzi więcej, widzi sacrum. Seans jest dla mnie niczym przeżycie duchowe, dlatego czymś wartościowym jest móc zaprosić kogoś do doświadczania go wspólnie. Co jednak w sytuacji, gdy kino ciebie, czytający to mężczyzno, nie interesuje tak, jak interesuje mnie? Co w sytuacji, gdy podchodzisz do kina raczej bezrefleksyjnie, widzisz w nim narzędzie rozrywki, rodzaj gabinetu uciech, pozwalającego na oderwanie się od trudów rzeczywistości? W takiej postawie oczywiście nie ma ani niczego złego, ani nadzwyczajnego – to raczej ja stanowię wyjątek. O wiele większym problemem może się dla ciebie okazać to, że nie dysponujesz tak dużą ilością czasu, by móc po seansie iść jeszcze coś zjeść i nawiązać rozmowę.

Cóż, wówczas odradzałbym zapraszanie dziewczyny do kina. Dlaczego? Dlatego że twoim celem powinno być poznanie drugiej osoby, zweryfikowanie jej postrzegania świata, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy macie jakieś wspólne mianowniki. Jak chcesz to zrobić, skoro masz zamiar zamknąć się z (jeszcze) obcą ci osobą w ciemnej sali na bite dwie godziny bez możliwości nawiązania kontaktu wzrokowego oraz rozmowy? Jeśli wiesz, że masz dla niej tylko kilka godzin, jeśli znasz siebie i jesteś świadomy tego, że filmy raczej nie wprawiają cię w zadumę, którą mógłbyś się później podzielić, lepiej zmień plany. Kino nie jest miejscem dla ciebie. Nie jest jeszcze miejscem dla was.

Kino to dobre miejsce dla dwojga, ale gdy już się znają i gdy już się kochają. Wówczas wspólny seans może przynieść wiele korzyści, gdyż stanowi kolejne wspólne doświadczenie; może być też po prostu momentem wytchnienia i oderwania się od codziennej szarugi. Jeśli jednak twoim celem jest wzbudzenie zainteresowania sobą u drugiej osoby, to nie ma gorszego miejsca niż kino, gdyż tam, wbrew krążącym legendom, twoje ręce będą związane. Pogrążony w mroku pozostaniesz kompletnie anonimowy i zamiast kroku do przodu wykonasz krok wstecz. A ty masz dla dziewczyny zagrać na gitarze, zaśpiewać, przeczytać jej wiersz, który napisałeś, bądź pokazać, że lubisz rzeźbić. Ewentualnie możesz po prostu usiąść z nią w parku, ciesząc się, że możecie wspólnie zaczerpnąć świeżego powietrza i podziwiać kwitnące drzewa. Możesz też zamówić w kawiarni ciepłą kawę ze słodkim ciastem, usiąść dokładnie naprzeciw dziewczyny, patrzeć jej prosto w oczy, zachęcając do tego, by choć na chwilę ściągnęła maskę i nie bała się odsłonić twarzy. I słuchać, słuchać tego, co ma ci do powiedzenia.

Ty też to zrób. Nie bój się mówić prawdy, zarówno tej o sobie, jak i tej , w którą wierzysz. Nie ukrywaj się w ciemnej sali kinowej w nadziei na to, że to, co obiekt twoich zainteresowań powinien usłyszeć, powie za ciebie bohater wybranej przez ciebie historii. Nie licz, że ta wszechogarniająca ciemność ukryje twoje kompleksy. Odważ się wyjść z cienia i pokazać siebie.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA