Drugie Dno #36: Uwaga! Magia kina działa w najmniej spodziewanym momencie!

Trudno jest jednoznacznie określić definicję tego, co rozumiemy pod pojęciem magii kina. Ale jej obecność jest przez nas odczuwalna w najmniej spodziewanych momentach. Okazuje się ponadto, że kino nie jest miejscem niezbędnym do osiągnięcia tego efektu, niepotrzebny jest także domowy telewizor.
Ostatnio unikatowości ruchomych obrazów doświadczyłem… na weselu moich znajomych.
To nie było porywające wesele. Przynajmniej nie od pierwszych minut. W tego typu imprezach na początku zawsze jest trochę sztywno. Jednak w tym wypadku stan zastoju niepokojąco się przedłużał, a alkohol nie pomagał w przełamywaniu lodów. Niewiele osób rwało się do tańca. A ci, co od początku stawiali stopę żwawo na parkiecie, zdawali się być w swej radości odosobnieni. Stan ten utrzymywał się jednak do czasu pewnej zaaranżowanej przez DJ-a niespodzianki.
Para młoda zapragnęła podziękować swoim rodzicom za cały trud wychowania. Zrobiła to jednak w sposób niekonwencjonalny i oryginalny. W przerwie między blokami muzycznymi ustawiony został rzutnik i ekran. Poproszono publikę o zajęcie miejsc stojących. Zgasły światła, a DJ wcisnął przycisk play.
Oczom gości weselnych ukazała się uśmiechnięta od ucha do ucha młoda para, przebywająca nad jakimś niesprecyzowanym zalewem wodnym. Z kolei do uszu gości z wolna zaczęły spływać nuty piosenki Paradise zespołu Coldplay. Zaaranżowana i nakręcona została scena, w której zakochani malują farbkami na kartkach wszystkie ciepłe słowa wdzięczności, którymi chcieli obdarzyć swoich rodziców. Oczywiście malowidła były także reprezentowane odpowiednio zmyślonymi sytuacjami, zagranymi przez młodą parę, co miało wzbogacać całość elementem komizmu. Świetnie to wszystko zmontowano i przepleciono pięknymi ujęciami czy to jeziora, czy to lecących po niebie kolorowych balonów. Zaprawdę wzruszający był to obrazek, biorąc pod uwagę jego wydźwięk.
Widownia na odkrywanie kolejnych kartek tej krótkiej historii reagowała bardzo emocjonalnie. I tak też reagowali rodzice, adresaci tego filmu. Emocjonalnie zareagowałem także ja. Ale nie tylko treść mnie ujęła.
Byłem bodaj jedyną osobą w gronie gości, która doświadczała filmu niejako w oderwaniu od kontekstu, w jakim został do życia powołany. Poczułem się poruszony tym, jak umiejętnie i trwale, krótki i dobrze zaprojektowany ruchomy obraz potrafi oddziaływać na widownię. Poczułem się także poruszony tym, jak dobrze film radzi sobie jako forma urozmaicająca przekaz konkretnej informacji. Jak dobrze udaje mu się wpajać główne przesłanie płynące z treści. Można było przecież po prostu podejść i wręczyć kwiaty, bez tych całych ceregieli. Ale dzięki magii filmu zarówno widownia, jak i sami rodzice zdołali zatracić się na moment, wejść w głąb własnych emocji i o wiele lepiej zrozumieć, jaka jest waga wypowiedzianych przy pomocy obrazu podziękowań.
Trwało to zaledwie kilka minut. Wyobraźnia jednak przebrnęła przez wszystkie lata życia wybranków serca. Gdy w filmie pokazywali kartki zapisane „cierpliwością” lub „opieką”, słowa nie brzmiały jak puste hasła, nie wyglądały, jakby zostały wymyślone na poczekaniu. Wiem, że zaprezentowana kolorowanka, naiwnie idealizując rzeczywistość, stworzona została ku pokrzepieniu serc. Takie zabiegi, stosowane na co dzień chociażby w komediach romantycznych, zachęcają mnie jedynie do ziewania. W tym wypadku zbudowane to jednak zostało na tak szczerych motywacjach, że z miejsca chwyciło mnie to za serducho. Najbardziej zaskakujące było jednak to, że chwilę po prezentacji filmu całe wesele jakby ruszyło z miejsca. W ludzi weszła nowa, świeża energia. Jakby w jednej chwili dotarło do gości, po co wspólnie zebrali się w jednym miejscu.
korekta: Kornelia Farynowska