search
REKLAMA
Felietony

Dlaczego NIE POWINNIŚMY mówić o braciach Wachowski

Jestem kompletnie przekonany, że pisząc o Matriksie jako filmie sióstr Wachowski, nie przyczyniam się do wymazywania historii.

Filip Pęziński

18 lutego 2022

REKLAMA

Niższa półka #25: Siostry Wachowski zawsze były siostrami

O twórczości sióstr Wachowski (czy też w ostatnim czasie samej Lany) piszę dość często, w związku z bardzo prozaicznym powodem: uwielbiam ich pracę. To zdecydowanie jedne z moich ulubionych twórczyń wielkiego i małego ekranu. Za każdym razem, kiedy na łamach Film.org.pl opisuję ich dzieła, w komentarzach pod tekstem znaleźć mogę liczne uwagi mówiące o tym, że np. pierwszego Matriksa nie wyreżyserowały siostry, ale bracia. Albo, co jeszcze bardziej mnie razi, że Lana i Lilly Wachowski są mężczyznami. Dziś postanowiłem zbiorczo na wszystkie te komentarze odpowiedzieć i spróbować wykazać, że w żadnym kontekście nie powinniśmy mówić o braciach Wachowski, ale właśnie o siostrach.

Jakkolwiek do tego tekstu z pewnością przyklei się łatka publikacji ideologicznej, niemającej nic wspólnego z kinem, tak aspekt filmoznawczy jest tu dla mnie najważniejszy. A zatem jeśli nie lubicie dygresji, a jesteście tu, by czytać o kinie, przeskoczcie śmiało do argumentu numer trzy.

Jednak dla cierpliwych, zacznijmy po kolei.

Argument nr 1. Jako osoba starająca się być wrażliwa na innych ludzi, ich przeżycia, uczucia, codzienne zmagania i trudności robię co w mojej mocy, aby wiedzieć jak najwięcej o osobach transpłciowych i ich – niekiedy traumatycznych – dążeniach do życia zgodnie z własną tożsamością płciową. Dlatego też świadomy jestem, że dla zdecydowanej większości tej części społeczności LGBT, która może odnaleźć się pod literką „T”, ważne jest zerwanie z narzuconą tożsamością i osoby te po prostu nie chcą, aby w ich kontekście czy ich towarzystwie używać imion nadanych im w urzędzie, a które stanowią tzw. deadname. To temat bardzo delikatny, dlatego nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy wyjść naprzeciw osobom z grupy mierzącej się z licznymi stereotypami, stygmatyzacją, odrzuceniem. Po prostu, z ludzkiej empatii. Nawet jeśli z jakiegoś powodu jest to sprzeczne z naszym światopoglądem. Chociaż oczywiście transpłciowość nie jest żadnego rodzaju ideologią, ale zjawiskiem w pełni i transparentnie naukowo potwierdzonym. Kobiety transpłciowe to kobiety. I tyle.

Argument nr 2. Jest takie słowo, które często – niestety szczególnie w dyskursie internetowym – wydaje się zakazane. Jest to słowo „kultura”. Tutaj nie ma potrzeby wchodzenia w naukę, ideologię, światopogląd, ruchy społeczne i wojny kulturowe. Jeśli ktoś chce, żebym mówił do niego Lana, to do niego tak mówię. Tak samo jak do zakonnika – gdybym tylko miał w życiu taką okazję – nie zwróciłbym się imieniem urzędowym, ale tym wybranym w ramach święceń, i podobnie jak do siostry mojego ojca zwracam się imieniem, którego z jakiegoś powodu używała całe życie, a nie tym, które ma wpisane w dowodzie osobistym (jest cispłciową kobietą i w tej kwestii nic się nie zmieniło od jej narodzin).

Dwa powyższe argumenty, które streścić można w trzech słowach: nauka, empatia, kultura, dotyczyły przede wszystkim tego, dlaczego nie powinniśmy używać dawnych imion Lany i Lily oraz, o zgrozo, twierdzić, że nie są kobietami. Trzeci argument dotyczyć będzie już stricte aspektu poznawczego. I odbijać powracające jak bumerang komentarze, że Matriksa z 1999 roku wyreżyserowali mężczyźni, więc tak właśnie powinniśmy o tym filmie pisać.

Zacznijmy od małego eksperymentu. Przeanalizujmy kilka zdań: Jorge Mario Bergoglio urodził się w Buenos Aires. Allan Stewart Konigsberg uczęszczał do Midwood High School na Brooklynie. Larry Fishburne zagrał małą rolę w trzecim Koszmarze z ulicy Wiązów. A teraz trzy podobne zdania: Papież Franciszek urodził w Beunos Aires. Woody Allen uczęszczał do Midwood High School na Brooklynie. Laurence Fishburne zagrał małą role w trzecim Koszmarze z ulicy Wiązów. Czyż drugi zestaw zdań nie niesie za sobą jaśniejszych informacji? Mimo że przecież ich podmioty w momencie odbywania się opisanych zdarzeń funkcjonowały właśnie pod tymi pierwszymi nazwiskami. I tutaj w moim odczuciu zamyka się sedno „problemu” sióstr Wachowski. Pokolenia baby boomerów czy milenialsów doskonale pamiętają czasy, kiedy w napisach końcowych filmów pojawiał się zwrot „bracia Wachowski”, ale dla kolejnych pokoleń nie będzie to tak jasne. Innym doskonałym przykładem jest gwiazda Euforii, Hunter Schafer, która jest transpłciową kobietą, a której deadname’u po prostu nie znam – gdyby ktoś gdzieś je wyszukał i w kontekście np. wczesnej młodości dziewczyny próbował ją nim opisać, to ja (jak i większość odbiorców) byłbym po prostu zdezorientowany.

Dlatego jestem kompletnie przekonany, że pisząc o Matriksie jako filmie sióstr Wachowski, nie przyczyniam się do wymazywania historii (jak zarzucono mi to ostatnio w strefie komentarzy), ale przeciwnie, dbam o jej ciągłość. Bo jeśli jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności za sześćdziesiąt lat ktoś sięgnie po mój tekst, to chciałbym, żeby wiedział, że film ten wyreżyserowały późniejsze twórczynie np. Sense8, a nie jacyś abstrakcyjni bracia, którzy w pewnym momencie po prostu wyparowali z Hollywood.

Zostawiam do przemyślenia.

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na "Batmanie" Burtona, "RoboCopie" Verhoevena i "Komando" Lestera. Miłośnik filmów superbohaterskich, Gwiezdnych wojen i twórczości sióstr Wachowskich. Najlepszy film, jaki widział w życiu, to "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj".

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA