search
REKLAMA
Felietony

DETEKTYW wrócił z czwartym sezonem. Czy to nadal serial UWIELBIANY, czy już PRZEHAJPOWANY?

Kilka dni temu premierę miał pierwszy odcinek nowej odsłony „Detektywa”.

Jakub Piwoński

18 stycznia 2024

REKLAMA

Po kilku latach przerwy wraca jeden z najbardziej uwielbianych seriali detektywistycznych ostatnich lat. Albo jeden z najbardziej przecenianych. Jedno z dwojga. Niezależnie od tego, jak postrzegamy Detektywa, ponowne spotkanie z serialem z pewnością budzi emocje.

Jestem po seansie pierwszego odcinka czwartego sezonu serialu. Jego premiera miała miejsce 14 stycznia 2024 roku (w Polsce dzień później – 15 stycznia) na platformie HBO Max. Oto jakie emocje serial wzbudza na razie we mnie.

Czwarty sezon z podtytułem Kraina nocy jest obecnie intensywnie promowany przez HBO Max i trudno się temu dziwić – to jeden ze sztandarowych tytułów platformy, w dodatku z licznymi nagrodami na koncie. Pierwszy sezon z 2014 roku, co warto podkreślić, był prawdziwym objawieniem i przełomowym momentem w karierze Matthew McConaugheya, który z chwilą wejścia na ekrany Detektywa już był na ustach wszystkich krytyków, za sprawą nominowanej i w konsekwencji nagrodzonej roli w Witaj w klubie. Kreacja Rusta Cohle’a z Detektywa z pewnością pomogła aktorowi w wygraniu Oscara i to ona miała większe szczęście w trwałym zapisaniu się w świadomości widzów.

Ogromny sukces serialu, który – przypomnijmy – skupiał się na historii pewnego dochodzenia rozgrzebywanego na nowo, z racji popełnienia po latach podobnego w charakterze morderstwa, opierał się w dużym stopniu na połączeniu wciągającego scenariusza podzielonego na dwa plany czasowe i różne perspektywy widzenia oraz wybitnego aktorstwa wspomnianego McConagugheya i partnerującego mu Woody’ego Harrelsona. We wstępie tego tekstu prowokacyjnie użyłem w stosunku do Detektywa określenia „przeceniany”, ponieważ dobra aura serialu nie unosiła się zbyt długo. Podjęto decyzję o kontynuowaniu serialu w formule antologii. Rok później premierę miał sezon drugi z Colinem Farrellem w roli głównej i był to dla serialu jakościowy spadek. Podczas gdy pierwszą odsłonę zbudowano na mrożącej krew w żyłach historii i niejednoznacznych postaciach, tak w sezonie drugim aż za bardzo wszystko sprowadzono do schematyczności, także w budowie postaci.

Trzeci sezon tej antologicznej serii – w której za każdym razem, przy kolejnej odsłonie, opowiadana jest nowa historia, zwykle szokującego morderstwa – miał premierę kilka lat później, gdy widownia zdołała zapomnieć dawne grzechy twórców i trochę za tą formułą zatęsknić. Po części się to udało, showrunner Nic Pizzolatto zdołał naprawić kilka błędów, a Mahershala Ali, który choć wówczas był mało znany, oddał przed nasze oczy naprawdę udaną kreację. Ale, no właśnie, wciąż brakowało efektu wow i wyróżniania się na tle innych, całkiem przyzwoitych seriali kryminalnych mających wówczas premierę. Poprzeczka wybitnego pierwszego sezonu nadal nie została nawet dotknięta.

Piszę to wszystko po to, aby przygotować was, drodzy czytelnicy, na to, co chcę teraz powiedzieć. Niestety, ale po pierwszym odcinku nowej odsłony Detektywa, która przenosi mnie do zupełnie nowej lokacji i każe taplać się z w świeżym kryminalnym błocie, nadal nie czuję tego, co czułem w 2014, gdy palący papierosa Matthew McConaughey opowiadał o tym, co spotkało go podczas prowadzenia sprawy pewnego morderstwa i jak bardzo go ta sprawa zmieniła. Mam wrażenie, że grająca w Krainie nocy Jodie Foster nie radzi sobie z brzemieniem wspomnianych poprzedników, poziomem charyzmy przegrywając nie tylko z Alim, ale nawet z Farrellem (który po tamtej roli zaczął brać udział w znacznie lepszych dla siebie produkcjach). Jest coś sztucznego w niej, w jej pozerstwie i udawaniu twardej babki, która – jak trzeba – to i kurwa do kamery powie. Nie kupuję tej wersji oficera prowadzącego, przynajmniej na razie. Całkiem przyzwoicie radzi sobie partnerująca jej Kali Reis, ale akurat od niej, byłej zawodowej bokserki, nie spodziewałem się niczego nadzwyczajnego, więc dobrze, że przynajmniej nie zachowuje się jak kawałek ożywionego drewna – to już coś. Można dyskutować, czy ktoś o takim małym doświadczeniu powinien występować w serialu o takiej randze, ale na razie nie to jest problemem warty roztrząsania w przypadku tej odsłony.

Bo faktycznym problemem zdają się kierunki fabularne obierane w Krainie nocy. Jeśli dobrze się zorientowałem, tym razem serial, choć ewidentnie wraca do tematyki sekciarsko-kultowej jako źródła zła, to jednak w sposób wyraźny wzmacnia się stylistyką horroru (mam na myśli sceny niejednoznacznie sugerujące opętanie itp.). Nie jestem do końca przekonany, czy jest to dobry kierunek, nie wiem, w jaki sposób zostanie to pociągnięte i wzmocnione, ale jak na razie, wygląda to po prostu słabo. Nie o dosłowność w ukazywaniu zła w Detektywie chodziło, a o tkwiące w ludziach niuanse, które odkrywaliśmy w momencie odsłaniania kolejnych warstw zagadki.

Inne minusy? Lans postaci kobiecych trzymających za jaja facetów trwa w najlepsze. Szkoda tylko, że odbywa się to w sposób przerysowany i sztuczny. Choć wierzę w dobre intencje twórców oraz to, że chcieli dostarczyć kobietom silne idolki do identyfikowania się z nimi, efekt jednak może być odwrotny od zamierzonego, serial będzie w konsekwencji trudno dostępny dla kobiet (bo będą czuły, że ktoś na siłę zakłada im spodnie), z kolei faceci mogą mieć wrażenie, że robi się z nich w co drugiej scenie idiotów. Ale to jeszcze może się poukładać, więc nie chciałbym dawać twardych sądów w przypadku tego aspektu. Natomiast trudno nie zauważyć, że twórcom zależało, by już w pierwszym odcinku mocno zasugerować, z jakimi charakterami mamy do czynienia. Dobrym wzorcem dla psychologicznego profilu kobiety po przejściach, która musi wziąć sprawy w swoje ręce, jest Mare z Easttown tej samej platformy. Na razie czwartemu Detektywowi do niego daleko, ale nie mówię, że nie widzę tu szansy.

Jeszcze za mało wody upłynęło, by uznać powyższe zarzuty za istotne. Być może twórcy jakoś wybronią wyraźnie feministyczne zacięcie tej odsłony, a Jodie Foster zaprezentuje w swojej postaci coś więcej niż porcję krzywych min. Tak czy inaczej, najważniejsze jest to, że szansa na zainteresowanie mnie i innych, trzymających się z serialem od lat została odcinkiem pilotażowym zmarnowana. Czekam zatem na zrekompensowanie mi tego uszczerbku drugim odcinkiem. Premiera na dniach.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA