Detektyw rozpala wyobraźnię i motywuje do główkowania. Pozostawione przez twórców w każdym odcinku tropy i poszlaki zachęcają fanów do samodzielnych śledztw, czego świadectwem są rozliczne teorie na temat serialowych wydarzeń. Najnowszy sezon i jego poszatkowana narracja dają szczególne pole do popisu w kwestii rozwikływania nieodkrytych tajemnic, a każdy kolejny odcinek zmusza nas do ewaluacji domysłów. Jeśli zaś chodzi o sam serial, to zarówno historia jego powstawania, jak i fabuła obfitują w ciekawostki, które powinien znać każdy fan. Zapraszam do poszerzenia swojej wiedzy na temat Detektywa!
Lata 90. ubiegłego wieku były w Stanach Zjednoczonych czasem prawdziwej paniki związanej z mniej lub bardziej realnymi zagrożeniami ze strony sekt satanistycznych. Na początku nowego tysiąclecia wyszły na jaw skandaliczne fakty dotyczące Hosanna Church w parafii Tangipahoa w Luizjanie. Wsparcie dla szkół i cała działalność kongregacji okazały się przykrywką dla chorego kultu łączącego pedofilię z satanistycznymi rytuałami. Pastor ze wspomnianego kościoła przyznał się do gwałtów, picia kociej krwi i polewania nią swoich ofiar. Nie wypierał się znęcania się nad dziećmi oraz zmuszania ich do aktów zoofilii. Elementem rytuałów były także czarne szaty i pentagramy namalowane krwią. To wszystko brzmi nieco znajomo, prawda?
Jeden z bardziej uznanych współczesnych reżyserów Alejandro González Iñárritu poważnie rozważał udział w pracy nad pierwszym sezonem Detektywa. Po przeczytaniu scenariusza był zachwycony i przekonany o tym, że będzie to coś wyjątkowego. Po namyśle uznał jednak, że chce się zająć własnym projektem, czymś, co będzie jego od początku do końca. Chyba wszystkim wyszło to na dobre – trudno sobie wyobrazić, żeby pierwszy sezon mógł wyglądać lepiej, a autorski film Iñárritu – Birdman – przyniósł mu worek nagród i powszechne uznanie.
Zauważony przez Fukunagę i Pizzolatto dzięki roli w Prawniku z lincolna McConaughey początkowo miał się wcielić w postać Marty’ego – nadużywającego alkoholu męża i ojca, który coraz bardziej oddala się od swojej rodziny. Aktor dostrzegł pewne podobieństwa między Hartem a swoimi poprzednimi postaciami i chcąc spróbować czegoś nowego, zaczął zabiegać o rolę nihilistycznego Rusta. Pomysł, by zaproponować udział w produkcji Woody’emu Harrelsonowi, wyszedł również od McConaugheya – mężczyźni są wieloletnimi przyjaciółmi i przed Detektywem współpracowali na planie dwukrotnie. Gdyby ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do zaangażowania McConaugheya w swoją rolę, dodam, że aktor napisał 450 stron na temat życiorysu Rusta; szczegółowo opisał charakter swojego bohatera i jego perypetie z przeszłości, które miały miejsce w trakcie jego pracy w wydziale antynarkotykowym oraz w trzech ramach czasowych ukazanych w pierwszym sezonie.
Twórca serialu, Nic Pizzolatto, początkowo miał znacznie więcej wspólnego z literaturą niż ze światem telewizji. Przed wyruszeniem na podbój Hollywood scenarzysta Detektywa wykładał literaturę na trzech uniwersytetach! Mając już na swoim koncie jedną powieść kryminalną – Galveston – Pizzolatto planował przedstawienie historii Rusta i Marty’ego na kartach kolejnej książki. Tak się jednak złożyło, że pisarz w tym samym czasie zastanawiał się nad zawojowaniem świata telewizji. W 2012 roku, po przerobieniu swojego pomysłu na potrzeby kilkuodcinkowej serii, udało mu się nim zainteresować HBO – resztę wydarzeń znamy dość dobrze.
Kulminacja gangsterskich porachunków z czwartego odcinka pierwszego sezonu to niezwykle ambitne przedsięwzięcie od strony produkcyjnej. Strzelaniny w pomieszczeniach i na zewnątrz, przekradanie się między domami podczas zamieszek, bijatyka i ucieczka – a wszystko to na jednym, nieprzerwanym ujęciu. Nie była to sztuka dla sztuki, co potwierdzi każdy, kto widział ten odcinek. Napięcie i stopniowo gęstniejąca atmosfera porażają nawet przy kolejnych seansach, a brak cięć montażowych potęguje poczucie podążania za bohaterami nagle znajdującymi się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. To, że do nakręcenia idealnego materiału wystarczyły cztery próby, jest niezwykle imponujące – wymagało to jednak nie lada wysiłku. Zaangażowani byli praktycznie wszyscy biorący udział w produkcji: w domach chowali się charakteryzatorzy, którzy pospiesznie pracowali nad poszczególnymi postaciami, kiedy kamera była skupiona na czymś innym, zespoły kaskaderów i kaskaderzy kierowcy byli w nieustannym kontakcie, żeby zsynchronizować swoje poczynania, a spece od efektów specjalnych rzucali cegłami na zewnątrz i strzelali ostrą amunicją. Na wielu etapach kręcenia tej sceny coś mogło pójść nie tak, ale efekt końcowy był wart wszelkich trudów.
Ten nieco kuriozalny tytuł podobał się zarówno Nicowi, jak i reżyserowi pierwszego sezonu (Cary Joji Fukunaga). Ostatecznie zadecydował jednak głos Pizzolatto, którego bardziej ujęła propozycja True Detective (Detektyw). Obaj panowie uznali ten drugi tytuł za bardziej uniwersalny i pozostawiający więcej swobody przy wyborze tematyki kolejnych sezonów.