CYBERDUCHY, TECHNOMUTANCI. Fragment książki LEKSYKON FILMÓW POSTAPOKALIPTYCZNYCH

Im technologia jest bardziej zaawansowana, tym ma większą moc przekształcania człowieka, coraz częściej bowiem stawia go w pozycji obiektu, przedmiotu. Kiedy mikrokamera penetruje wnętrze organizmu człowieka w poszukiwaniu źródła choroby, unieruchomiona jednostka staje się badanym „obiektem”. Ale czasem podmiot sam siebie stawia w pozycji rzeczy. Osoba uzależniona od operacji plastycznych redukuje sama siebie do przedmiotu pożądania, motocyklista po wypadku staje się dla innych potencjalnym dawcą organów.
Jednocześnie zachodzi proces odwrotny – maszyny obdarza się ludzkimi kształtami, uczy się je mówić, włącza w przestrzeń społeczną, a nawet nadaje imiona. Ostatecznym aktem upodmiotowienia maszyny będzie obdarzenie jej sztuczną inteligencją – kiedy to się stanie, człowiek przestanie być gatunkiem niepodzielnie dominującym, pojawi się bowiem istota mu równorzędna. Trudno przewidzieć motywacje takiej sztucznej świadomości, ale jeżeli założyć, że będzie ona miała również instynkt przetrwania, a ludzie będą chcieli zachować nad nią pełnię władzy, konflikt będzie nieunikniony.
Właśnie taka sytuacja ma miejsce w filmie Wachowskich – kiedy maszyny same zaczęły się doskonalić, ludzie poczuli się zagrożeni. Wybuchła wojna, dotychczasowi władcy świata „spalili” niebo, by odciąć maszynom dostęp do energii słonecznej, te z kolei zrobiły wszystko, by przetrwać – zniewoliły swoich konstruktorów, wykorzystując ich ciała jako główne źródło zasilania. Stały się podmiotami, jednocześnie całkowicie uprzedmiotawiając ludzi. Zaczęły też przekształcać środowisko na własne potrzeby, podobnie jak wcześniej robił to człowiek, kierując się interesem własnego gatunku. Za sprawą ich działań dokonała się gruntowna transformacja rzeczywistości, którą można opisać na trzech poziomach: ontologicznym, epistemologicznym i antropologicznym.
Transformacja ontologiczna to przede wszystkim radykalne przeobrażenie przyrody oraz krajobrazu Ziemi. Podczas apokaliptycznej wojny niebo zostało na stałe pokryte czarnymi chmurami nieprzepuszczającymi światła, pod nimi wznoszą się odarte z dumy ruiny dawnych metropolii. Nie widać żadnych zwierząt ani roślin, a ogromne pola usiane „ludzkimi kokonami” nadzorowane są przez gigantyczne roboty. Pod ziemią przez setki mil ciągną się stare, przestronne kanalizacje zbudowane niegdyś przez maszyny w celu złomowania odpadów.
Równie drastyczną dla świata okazała się transformacja epistemologiczna. Stare sposoby poznawania rzeczywistości całkowicie się zdezaktualizowały – praktyka i doświadczenie życiowe nie mają już większego znaczenia dla bohaterów, bowiem podstawowym sposobem nabywania przez nich wiedzy i umiejętności jest ładowanie programów uczących bezpośrednio do mózgu. Szybkość uczenia się jest niewątpliwą zaletą, ale ów proces ma też swoją złą stronę – można w ten sam sposób ładować fałszywe informacje, a nawet manipulować umysłem, co zresztą czynią maszyny podłączając ludzi do Matrixa. Większość zniewolonych spędza całe swoje życie w owej – jak to określa Morpheus – neuronalno-interaktywnej symulacji i jest z nią tak ściśle sprzężona, że kiedy któryś z nich dostępuje wirtualnej śmierci, to umiera również w fizycznym świecie. Nawet ci, którzy zdołali się wyzwolić z iluzji, wciąż wydają się spędzać więcej czasu w Matrixie niż poza nim. Ich postrzeganie rzeczywistości zostało trwale przekształcone – kiedy jeden z bohaterów, nie będąc akurat zalogowany, wpatruje się w przesuwający się na ekranie kod Matrixa w postaci nieskończonych rzędów zielonych cyfr, stwierdza z rozbrajającą szczerością: „Ja nawet nie widzę kodu. Widzę tylko blondynkę, brunetkę, rudą…”.
Podobne wpisy
Najmniej dostrzegalną, ponieważ zręcznie ukrytą przez twórców pod płaszczykiem wojny między ludźmi a maszynami, a zatem konfrontacji człowieczeństwa z czystą logiką, jest transformacja antropologiczna. Bowiem jeżeli dokładniej przyjrzeć się bohaterom, to stanie się jasne, że człowiek po dwóch wiekach niewoli został radykalnie przekształcony. Roboty zaadaptowały go do nowej roli, wmontowując w całe ciało szereg wtyczek służących do jego odżywiania, podtrzymywania funkcji życiowych, czerpania z niego energii, a przede wszystkim podłączania do sieci. Owa przemieniona rasa ludzka fizycznie jest bardzo słaba, gdyż nieużywanie kończyn i organów doprowadziło do zaniku mięśni (kiedy po pierwszym wyjściu z Matrixa Neo pyta Morpheusa, dlaczego tak go bolą oczy, ten odpowiada: „ponieważ nigdy wcześniej ich nie używałeś”). Za to znacznie wzrosły możliwości umysłu – Neo potrafi przez dziesięć godzin bez przerwy ładować wiedzę z programów uczących prosto do swego mózgu („on jest maszyną” – stwierdza w pewnej chwili wyraźnie będący pod wrażeniem Tank).
W kogo zatem przekształcił się człowiek po dwustu latach egzystencji w postapokaliptycznym świecie? W cyborga, czyli hybrydę zasadzającą się na nierozerwalnej więzi między tym, co biologiczne i mechaniczne oraz tym, co podmiotowe i przedmiotowe? W postczłowieka, czyli istotę, która dzięki wprzęgnięciu w ciało technologii przekroczyła możliwości organizmu tradycyjnego człowieka, wyrywając się z okowów naturalnej ewolucji i zastępując ją technoewolucją? W cyberducha, którego funkcje ciała zostały zredukowane do minimum, a funkcje umysłu przetransferowane do wirtualnej przestrzeni?
Bez wątpienia wszystkie te odpowiedzi są poprawne, ale wydaje się, że jest jedno określenie, które najlepiej oddaje istotę dokonanej przemiany. Bowiem tak jak po apokalipsie atomowej za sprawą działania wszechobecnego promieniowania powstają mutacje genetyczne, tak – analogicznie – po robokalipsie za sprawą działania maszyn powstały mutacje technologiczne. Neo, Morpheus oraz reszta załogi „Nabuchodonozora” to zatem również technomutanci – ofiary postapokaliptycznej transformacji i zarazem nowa rasa, która, choć zniewolona, to paradoksalnie lepiej przystosowana do życia w przeobrażonym świecie i jako jedyna zdolna przeciwstawić się nowym władcom planety.
Jak każdy zniewolony lud, również technomutanci budują swoją mitologię wyzwolenia, wierząc, że pewnego dnia nadejdzie mesjasz, który uwolni ich spod jarzma mechanicznych macek. Ów wybawiciel, czyli Neo, to ktoś wyjątkowy, ktoś, kto za sprawą siły samego umysłu potrafi wykroczyć poza ograniczenia własnego gatunku. Agent Smith (Hugo Weaving) oraz jego kompani to programy wrogie ludziom, które zostały stworzone specjalnie na potrzeby nadzorowania sieci stworzonej przez maszyny, można więc bez większego ryzyka stwierdzić, że potrafią w 100% wykorzystać możliwości systemu. Ludzie, którzy poznali prawdę o Matrixie, są w stanie doskonalić swoje umiejętności dzięki odpowiednim programom treningowym, ale poznanie całego kodu wykracza poza ich możliwości, w konfrontacji z agentami będą więc zawsze na straconej pozycji („Nie będę cię okłamywał, Neo. Każdy, kto walczył z agentem, zginął.” – mówi w pewnym momencie Morpheus).
W filmie Wachowskich mesjasz ujawnia się na drodze mistycznej. Niczym budda osiąga stan oświecenia, który jest równoznaczny z pełnym poznaniem rzeczywistości. W kulminacyjnej scenie Neo zaczyna postrzegać sieć w formie kodu, co świadczy o całkowitym zrozumieniu przez niego istoty Matrixa, zespoleniu się z nim. Agent Smith został tak zaprojektowany, by móc wykorzystywać pełnię możliwości systemu, ale nie jest zdolny temu systemowi się przeciwstawić, wykroczyć poza niego, dlatego po raz pierwszy zostaje pokonany.
Bez wątpienia twórcy filmu dołożyli wszelkich starań, by widz mógł delektować się każdą sceną, można mieć do nich pretensje tylko o jedno – konsekwentnie (także w sequelach) zawalają wątki miłosne. Zwykle w buddyzmie warunkiem koniecznym do osiągnięcia oświecenia jest medytacja, która u Wachowskich zostaje jednak zastąpiona przez miłosny afekt. Tuż przed zjednoczeniem się z wirtualną rzeczywistością Neo doznaje śmierci klinicznej. Jedna z głównych bohaterek –Trinity (Carrie-Anne Moss) – stojąc nad jego nieruchomym ciałem wyznaje mu miłość, po czym składa na jego ustach pocałunek, budząc go ponownie do życia niczym śpiącą królewnę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że można było to rozegrać lepiej.
Pomijając ten element, trzeba przyznać, że dzieło Wachowskich jest niezwykle przewrotne. Całkowicie obnaża misterną konstrukcję Matrixa, jednocześnie go wzmacniając, ukrywając fakt, że – podobnie jak technomutanci – od dawna możemy być zniewoleni. Matrix w postaci filmu jest naszą niebieską pigułką, dzięki której doznajemy przyjemności uczestnictwa w zbiorowej symulacji. Neo wybrał Prawdę, my wybieramy kino, zabawę, iluzję. „Nie da się wyjaśnić, czym jest Matrix. Trzeba go zobaczyć na własne oczy” – te słowa Morpheus kieruje do Neo. My jednak nie widzimy Matrixa (systemu), tylko oglądamy Matrixa (film). I w ten sposób ów system podtrzymujemy, nie próbujemy go zmienić ani wykroczyć poza niego, ponieważ całe życie kierujemy się standardami złudnego bezpieczeństwa i wygody. Na własne życzenie pozostajemy niewolnikami. Nie ma łyżki, ale nikogo to nie obchodzi. Ignorancja to nasze błogosławieństwo.
Bibliografia:
Gajewska G., Arcy-nie-ludzkie. Przez science fiction do antropologii cyborgów, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2010
Michałowska M., Matrix, czyli nie wiecie, co oglądacie, [w:] Jak Matrix łączy się ze światem. Interdyscyplinarna refleksja nad kulturą, red. M. Marchow, D. Mroczkowska i inni, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2002
Nijakowski L.M., Popularne postapokalipsy późnej nowoczesności, [w:] Mit, prawda, imaginacja, red. P. Kowalski, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2011, s. 243-269
Szczypka K., Złudzenie istnienia, czyli buddyzm po prostu, 2011