ZWIASTUNY LEPSZE OD FILMÓW. Reklama dźwignią handlu
Zwiastuny filmowe. Zmieniają się i rozwijają niczym ósmy pasażer Nostromo, w dzisiejszych czasach coraz częściej oferując coś lepszego niż gotowy film. Właśnie takim sytuacjom się dzisiaj przyjrzymy – zapowiedziom, które obiecują kino dużo lepsze, a wielokrotnie same opowiadają ciekawszą historię. Niektórych z poniższych przykładów nie przepracowałem do dziś.
Transformers
Och, jakże to był rozpalający wyobraźnię teaser. W bardzo ograniczonej czasem i treścią formie udało się wprowadzić widza w znakomity klimat tajemnicy, odkrywania kosmosu i rządowych spisków. Obiecano nam, że dostaniemy szanującą widza, intrygującą rozrywkę nawiązującą do największych osiągnięć na tym polu. I chociaż oczywiście pierwsza część serii Michaela Baya była całkiem niezłym (a na pewno najmądrzejszym ze wszystkich z serii) filmem, to trudno nie oprzeć się wrażeniu, że prezentowana wyżej zapowiedź miała dużo większy potencjał.
Terminator: Ocalenie
Zapowiedź czwartej części sagi o rodzinie Connor mierzącej się ze złowrogimi maszynami obiecywała brudny i fatalistyczny obraz post-apokaliptycznej przyszłości, który udanie połączy motywy znane z klasycznych filmów ze świeżością i odrębnością nowej wizji. Niestety gotowy film co prawda wciąż robił całkiem dobre wrażenie wizualne, ale absolutnie katastrofalny scenariusz sprawił, że do dziś trudno pogodzić mi się z aż tak potężnym rozczarowaniem.
Dziewczyna z tatuażem
Pomijam już absolutnie znakomity teaser, ale nawet pełen zwiastun bardzo rozdmuchał moje oczekiwania wobec kolejnego filmu Davida Finchera. Przyznam szczerze, że przed seansem Dziewczyny z tatuażem nie sięgnąłem po książkę Stiega Larssona ani nie nadrobiłem skandynawskich Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet, toteż opierałem się tylko na zapowiedziach amerykańskiej produkcji, a te nastawiały mnie na dojrzały, intrygujący kryminał. Intrygujący z pewnością był, ale miał problem z dojrzałością, której mocno brakowało – szczególnie w finałowych trzydziestu minutach.
Prometeusz
https://www.youtube.com/watch?v=34cEo0VhfGE
Kocham ten zwiastun. Kocham miłością najszczerszą, bo jest w nim wszystko, czego oczekiwałem po filmie Ridleya Scotta. Znakomita strona wizualna, zapowiedź wciągającej, fascynującej i oryginalnej – przy tym odwołującej się do klasycznego Obcego – historii, a także obietnica dostarczenia widzom mrożących krew w żyłach emocji. Kosmiczna podróż, odkrywanie tajemnic, walka o przetrwanie. Niby wszystko to dostajemy w gotowym filmie, ale jakże przecież źle napisanym i niefajnie bawiącym się zaproponowanym konceptem.
Mroczny Rycerz powstaje
Do samego dnia premiery ostatniej części sławnej trylogii Christophera Nolana wciąż i wciąż oglądałem tę zapowiedź. Twórcy rozżarzyli moją wyobraźnię do czerwoności. Miałem nadzieję zobaczyć emocjonujący, ogromny w skali i podniosły finał drogi, którą Bruce Wayne przeszedł od Batman: Początku przez Mrocznego Rycerza do właśnie Mroczny Rycerz powstaje. Dostałem za to nieprzyzwoicie rozciągniętą, ciężkostrawną bułę pełną słabych dialogów, żenujących rozwiązań fabularnych i kiepskiej realizacji. Zwiastun obiecywał godny finał serii, gotowy film zepsuł dwa poprzednie.