7 NAJCIEKAWSZYCH ZOMBIE MOVIES XXI WIEKU. Wybór subiektywny
Pierwszy raz na ekranie pojawiły się już w 1932 roku, jednak filmy z ich udziałem największą popularnością zaczęły cieszyć się dopiero w drugiej połowie XX wieku za sprawą takich reżyserów jak: George A. Romero, Sam Raimi czy Peter Jackson. Zombie, bo to o nich oczywiście mowa, królują niepodzielnie w kinie grozy po dziś dzień. Doczekały się nawet własnego podgatunku – tzw. zombie movies. Obecnie jednak większość filmów o nieumarłych to jedynie bezmyślne powielanie schematów (World War Z) oraz żerowanie na fanach serii (Resident Evil). Czy w XXI wieku możliwe jest jeszcze zrealizowanie zombie movie, który okaże się pozycją na wskroś oryginalną i wyjątkową? Oczywiście, że tak.
Cargo (2017)
Na pierwszy ogień idzie jedna z nowszych produkcji Netflixa z Martinem Freemanem w roli głównej. Film jest rozszerzeniem głośnego krótkiego metrażu z 2013 roku autorstwa dwójki młodych, zdolnych twórców: Bena Howlinga oraz Yolandy Ramke, którzy odpowiadają również za omawianą tutaj pełnometrażową wersję. Cargo jest obrazem wyjątkowym z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze apokalipsa zombie jest tutaj zaledwie tłem dla opowieści o ciężarze ojcostwa oraz zobowiązaniach wobec najbliższych. Po drugie akcja rozgrywa się w Australii, co pozwoliło duetowi reżyserskiemu urozmaicić fabułę o kontekst kultury aborygeńskiej, która przez filmowców eksploatowana jest niezwykle rzadko.
Wysyp żywych trupów (2004)
Pierwsza część trylogii Cornetto to zdecydowanie jeden z najbardziej oryginalnych zombie movies, jakie kiedykolwiek powstały. Przedziwna, potwornie zabawna mieszanka hordy nieumarłych, brytyjskiego humoru, popkulturowych odniesień, celnych one-linerów oraz przesadnie dużej ilości piwa. Wszystko to zespolone za pomocą dynamicznego, sugestywnego montażu – znaku rozpoznawczego kina Edgara Wrighta. Wyjątkowym czyni ten obraz jeszcze jeden aspekt: najwspanialsza scena akcji z użyciem piosenki Queen w historii dziesiątej muzy. Mój ulubiony film tego zestawienia. Czujcie się zachęceni.
Zombie express (2016)
Z Wielkiej Brytanii przenosimy się prosto do Korei Południowej. Tam bohaterowie Zombie expressu zmuszeni są do walki z nieumarłymi podczas podróży pociągiem z Seulu do Pusan. Film Yeona Sang-ho ma jednak do zaoferowania znacznie więcej niż tylko zamkniętą przestrzeń oraz azjatycki rodowód. Tym, co zdecydowanie wyróżnia go na tle pozostałych zombie movies, jest moralizatorskie zacięcie. Mentalna przemiana protagonisty, Seoka-woo, przeciwstawiona zostaje egoistycznej postawie jednego ze współpasażerów, który aby uratować własną skórę konsekwentnie realizuje zasadę „po trupach do celu”. Czy w obliczu katastrofy takiego kalibru jak pandemia zombie warto pomagać innym, zamiast koncentrować się jedynie na własnym przetrwaniu? Przekonajcie się sami.
Wiecznie żywy (2013)
Bardzo ciekawa wariacja autorstwa utalentowanego Jonathana Levine’a na temat oklepanego w kulturze motywu Romea i Julii. W tym wariancie szekspirowskiego dramatu role dwóch zwaśnionych rodów: Kapuletów i Montekich przypadły ludziom oraz zombie. Znacznie ciekawsza wydaje się kreacja nieumarłych, albowiem dzielą się oni na dwie grupy: truposzy oraz szkieletorów. W tych pierwszych istnieją jeszcze zalążki świadomości, które pozwalają głównemu bohaterowi „R” prowadzić interesującą, a przede wszystkim zabawną narrację z offu. Z tych właśnie powodów Wiecznie żywy okazuje się tytułem jak najbardziej oryginalnym, z którym warto się bliżej zapoznać.
Halley (2012)
Żywot zombie jako egzystencjalna męka utrzymana w konwencji slow cinema. Taki właśnie pomysł na pełnometrażowy debiut miał Sebastián Hoffman, którego Halley zostało zaprezentowane międzynarodowej publiczności po raz pierwszy podczas renomowanego Sundance Film Festival. Obraz jest bez dwóch zdań najbardziej ambitną pozycją w tym zestawieniu. Mierzy się z takimi tematami jak samotność czy fizyczna niepełnosprawność, traktując je w stu procentach poważnie i nie oszczędzając widzom żadnych szczegółów z nieszczęśliwego życia Alberta. Oglądanie zombie na dużym ekranie jeszcze nigdy nie było tak przygnębiające.
The Rezort (2015)
Park Jurajski, na którego terenie zamiast dinozaurów królują żywe trupy? Czemu nie. Akcja The Rezort Steve’a Barkera rozgrywa się już po bezpiecznym opanowaniu przez ludzkość apokalipsy zombie. Niedobitki umarlaków umiejscowione zostają na wyspie w specjalnym, tytułowym ośrodku. Tam przedstawiciele naszego gatunku mają okazję pomścić śmierć bliskich lub też zwyczajnie miło spędzić czas wolny, strzelając do bezbronnych zombie. Jak nietrudno się domyślić, zabezpieczenia na wyspie szybko okazują się niewystarczające, a dotychczasowi myśliwi zamieniają się w zwierzynę. Warto wspomnieć jeszcze, że film w ciekawy sposób nawiązuje do europejskiego kryzysu migracyjnego, co czyni go bodaj jedynym w tym zestawieniu obrazem zaangażowanym społeczno-politycznie.
28 dni później (2002)
Na koniec raz jeszcze powracamy do ojczyzny królowej Elżbiety i Davida Beckhama. 28 dni później to szósty pełnometrażowy projekt Danny’ego Boyle’a – autora m.in. kultowego Trainspotting. Największe wrażenie robią w filmie Brytyjczyka wizje doszczętnie spustoszonych angielskich metropolii. Gwarantuję, że obrazy opustoszałego centrum Londynu oraz płonącego w oddali Manchesteru pozostaną pod waszymi powiekami na długo po zakończeniu seansu. Dodajmy do tego jeszcze brawurowy, chaotyczny montaż i klimatyczną, niepokojącą ścieżkę dźwiękową, a otrzymamy dzieło kompletne. Kolejny dowód na to, że Brytyjczycy potrafią robić zombie movies jak mało kto.
Jakiego filmu waszym zdaniem brakuje w tym zestawieniu? A może jakiś znalazł się tutaj niezasłużenie? Dajcie znać w komentarzach.