Zapomniane i niedocenione samochody w filmach SCIENCE FICTION
Jest ich wiele, o wiele więcej niż tych kultowych, na stałe zapisanych w pamięci widzów. Co ciekawe, niektóre konstrukcje są prawdziwymi perełkami, jednak zniknęły gdzieś w gąszczu fabularnych wydarzeń. Nikt ich nie pamięta z nazwy, ale kiedy pokaże się je na zdjęciu, to od razu wiadomo, z jakiego filmu pochodzą. Większość z nich ma jeszcze jedną ważną cechę – są pojazdami, które nie weszły do produkcji seryjnej, zresztą byłoby to niemożliwe, bo to samochody latające, kosmiczne i radykalnie futurystyczne. Niemniej ich powstanie niekiedy zainspirowało innych twórców filmowych, a także stylistów pracujących dla wielkich koncernów motoryzacyjnych. Reszta zaś może kiedyś przestanie być tak futurystyczna, że przynajmniej w dzisiejszych czasach niedoceniona, śmieszna i nieużytkowa.
Weyland RT01, „Prometeusz”, 2012, reż. Ridley Scott
Ciekawa konstrukcja niezwykle użytkowa dla bohaterów filmu, ale również i w realnym świecie. RT01 to ośmiokołowy, opancerzony, ciężki pojazd eksploracyjny, stworzony przez Weyland Industries. Służył do przewożenia załogi USCSS Prometeusz. Pojazd dysponował licznymi defensywnymi rozwiązaniami, mającymi na celu uzyskać maksymalną przeżywalność załogi. Był to m.in. system felg aluminiowych z pamięcią kształtu, bieżnik z twardego kompozytu wzmocniony nanowłóknami, odporność pancerza na temperatury do 1100 stopni Celsjusza. Ultranowoczesny silnik z ceramicznym blokiem i turbiną gazową ma ciąg 180 000 kilogramów. Taka moc zapewniała ogromne możliwości przewozu ładunków, a także ich ciągnięcia. Rozstaw osi to prawie 6 metrów, a przewożony desant wynosił 20 osób. Na pokładzie Prometeusza były 3 RT01, w tym jeden przystosowany do transportu ATV NR5, dwuosobowych, kompaktowych pojazdów terenowych. Projekt RT01 był inspirowany m.in. transporterem Shado z serialu UFO nadawanego w latach 70. w brytyjskiej telewizji. Samą zaś konstrukcję Weylanda zbudowano na podstawie karoserii czechosłowackiej Tatry T813, ciężkiego samochodu ciężarowego występującego również w wersji 8 × 8 i służącego m.in. jako wojskowy ciągnik.
Lexus 2054, „Raport mniejszości”, 2002, reż. Steven Spielberg
Samochód koncepcyjny wykorzystany przez Toyotę do lokowania swojej marki Lexus w produkcie takim jak film. Podobnie ulokowano markę Audi w Ja, robot. Warto jednak zwrócić uwagę na scenę, gdy podczas ucieczki John Anderton przypadkiem natyka się w jakimś zaułku na samochód ze ścigającym go Dannym Witwerem. Ucieczka zamienia się w walkę na linii produkcyjnej w fabryce aut. Na początku sekwencji zwracamy uwagę tylko na bijących się bohaterów, ale z czasem obok nich wyłania się piękny, futurystyczny kształt pojazdu. Anderton dosłownie wyjeżdża nim z linii produkcyjnej i trafia do lakierni. Roboty pokrywają karoserię charakterystycznym, czerwonym lakierem, a przed oczami widza po chwili nareszcie zaprezentowany zostaje ukończony Lexus 2054. Doprawdy, znakomity pomysł na prezentacje nowego modelu, i to nie koncepcyjnego, a seryjnego.
The Cricket, „A.I. Sztuczna inteligencja”, 2001, reż. Steven Spielberg
Czy ktoś zwrócił uwagę na scenę, kiedy właśnie tym samochodem Monica Swinton odwiozła do lasu Davida, żeby ostatecznie zostawić go w lesie, gdy uznała, że tam sobie poradzi, że zaopiekują się nim inne porzucone roboty. Ale jak pamiętamy, on chciał tylko być kochany przez mamę. Nie wyobrażał sobie, że może być inaczej. I to na tym rozdzierającym uczuciu i jego utracie skupiał się widz, a nie na mało znanym, lecz jakże ciekawym projekcie samochodu, którym jechał David. Dzisiaj jego design można z powodzeniem nazwać retrofuturystycznym. Szkoda, żeby został zapomniany.
The Landmaster, „Aleja potępionych”, 1977, reż. Jack Smight
Tanie, ale jakże wciągające kino SF z drugiej połowy lat 70., gdy budowało się prawdziwe scenografie, a także prawdziwe samochody, nawet te w najbardziej zadziwiających kształtach i o nieoczekiwanych funkcjach. Taki jest właśnie Landmaster. 12-kołowa amfibia i transporter w jednym. Silnik benzynowy o pojemności 6,4 litra od Forda. W układzie napędowym zastosowano przeniesienie marki Allison wykorzystywane w samochodach ciężarowych. Może pracować z wyłączonym trójnikiem kół przednich lub tylnych. Posiada włazy boczne i górne oraz tylne i górne w części tylnej. W pojeździe zamontowano światła konieczne do poruszania się po drogach publicznych. Najnowsze wyposażenie to kamera na przednim pylonie, tuż za przednim górnym włazem. Wszystkie pylony są hartowane i opancerzone. Może pracować w wodzie i pozostanie szczelny po całkowitym zanurzeniu. Może również unosić się na wodzie. Został skonstruowany przez Jeffrey’s Automotive w 1976 roku.
Rover 2, „Marsjanin”, 2015, reż. Ridley Scott
Rover, albo lepiej powiedzieć łazik, względnie Łazik, żeby nadać temu pojazdowi jakiś charakter. Bo obok Marka Watneya, był on ważnym bohaterem filmu Marsjanin. Umożliwił przejechanie Watneyowi 3000 kilometrów w kierunku Aresa, żeby wydostać się nim z Marsa. Żeby jednak Łazik mógł to przetrwać, musiał przejść liczne modyfikacje. Watney wyposażył go w dodatkowe ogniwa zasilające z drugiego łazika, instalację natleniającą, uzdatniającą wodę, zapas żywności i inny sprzęt do przetrwania na Marsie. Trudno dzisiaj sobie wyobrazić, czy taka konstrukcja pojazdu faktycznie by się sprawdziła i przetrwała tak długa podróż, lecz w filmie wygląda przekonująco.
Spinner, „Łowca androidów”, 1982, reż. Ridley Scott
Latające auta w Łowcy androidów byłyby o wiele bardziej powszechnie znane, gdyby w filmie o takim kultowym rodowodzie wykorzystano pojazdy seryjne. Tak jednak nie było z jednego prostego względu – na razie seryjnie produkowane samochody nie latają. Tak więc Syd Mead zaprojektował Spinnery dla policji w Los Angeles z 2019 roku z funkcją latania i pionowego startu-lądowania, ale zostały one umieszczone w fabule z jakże kultowymi bohaterami, którzy nie użyli tych maszyn, żeby zrobić coś kultowego. Dlatego Spinner z Łowcy androidów – mimo że stał się znaczącym, estetycznym dodatkiem do mrocznego świata przyszłości, a nawet jego miniaturowy model stoi na półce w wielu domach fanów SF (w moim również) – jest projektem niedocenionym oraz zapomnianym pośród egzystencjalnej relacji Deckarda i Batty’ego.
Lola T70 Mk III, „THX 1138”, 1971, reż. George Lucas
Lola jest samochodem dla fanów aut sportowych, którzy traktują je jako dopełnienie własnej wolności. Dla głównego bohatera filmu również okazała się narzędziem potencjalnej wygranej, ucieczki z totalnego świata. Kto jednak z fanów – zwłaszcza młodszych – fantastyki naukowej, zdaje sobie sprawę z legendy, jaka wiąże się z tym samochodem. Warto o nim poczytać, pooglądać wyścigi, w których brał udział, bo to bardzo ważny model w historii motoryzacji, chociaż głównie nie jako auto seryjne dla ludzi jeżdżących na wakacje do Zakopanego, chociaż powstała wersja do poruszania się po publicznych drogach. Lola T70 powstała w połowie lat 60. Była trochę eksperymentem technicznym, nastawionym na stworzenie auta mogącego konkurować z wielkimi markami, monopolizującymi wygrane w wyścigach typu Le Mans. I nieoczekiwanie to się udało. A dokładnie wygrana w Le Mans nigdy nie nadeszła, ale w 1969 roku Lola zwyciężyła w 24-godzinnym wyścigu Daytona.
Starcar, „Ostatni gwiezdny wojownik”, 1984, reż. Nick Castle
Czy ktoś jeszcze pamięta Ostatniego gwiezdnego wojownika? Nie było to kino blockbusterowe, ale miało niesamowity klimat i ciekawą fabułę. Rozwijające się w tamtym okresie gry komputerowe, które zachwyciły młode pokolenie, odcisnęły piętno na filmach science fiction. Samochód również stylistycznie jest jakże podobny do brył używanych w tamtych czasach, nawet w realnie istniejącej motoryzacji. Starcar może nie wygląda, ale potrafi poruszać się nawet 500 kilometrów na godzinę po drodze. Posiada otwierane do góry drzwi, możliwość latania w kosmos, a więc odpowiednie silniki oraz kalifornijską, jak mi się wydaje, rejestrację. Nie wygląda, lecz potrafi nawet opuścić Układ Słoneczny z prędkością warp, jak by to określił fan uniwersum Star Trek.
Nissan GT-R, „Elizjum”, 2013, reż. Neill Blomkamp
Model seryjny, co się w tym zestawieniu często nie zdarza. Jest produkowany od 2007 roku. W 2010 zaś przeszedł facelifting. I to tę wersję możemy oglądać w Elizjum. Pamiętajmy jednak, że linia czasowa fabuły osadzona jest w 2154 roku, więc zapewne trudno było przez tyle lat utrzymać ten model w stanie umożliwiającym użycie. Dla niektórych widzów może być problemem, że modyfikacje po takim czasie obejmowały trochę opancerzenia, metalowe rolety na oknach oraz relingi dachowe z zestawem anten, świateł i być może uchwytów na broń oraz czujników. Generalnie, pomysł z użyciem Nissana ogólnie dobry, chociaż samo auto nie do końca wykorzystane.
Green Goblin Truck, „Maksymalne przyspieszenie”, 1986, reż. Stephen King
Model ciągnika to Western Star 4800. I jest to prawdopodobnie jedyna warta UWAGI „postać” z filmu – groźna ciężarówka transportowa z gigantyczną głową Zielonego Goblina osadzoną na przednim grillu. Była to ciężarówka dostawcza firmy Happy Toyz, która w niewytłumaczalny sposób ożywała i stała się postrachem wszystkich ludzi. Niestety napisane i wyreżyserowane przez Stephena Kinga, na podstawie jednego z jego opowiadań, Maksymalne przyspieszenie to bardzo kiepski film science fiction. Ciężarówka Zielonego Goblina jest nieoczekiwanym elementem, który zadecydował o tym, że film nie powinien być uznany za zupełną klapę. Kiedy już raz się spojrzy na ciągnik, trudno o nim zapomnieć.