OSTATNIE KUSZENIE CHRYSTUSA: Religia, kontrowersje i rudy Judasz
W RAMACH OBRAZU #12:
Ostatnie kuszenie Chrystusa. Religia, kontrowersje i rudy Judasz
WSTĘP
W 1972 roku, podczas realizacji Wagonu towarowego Bertha, grająca w nim Barbara Hershey sprezentowała Scorsesemu książkę Ostatnie kuszenie Chrystusa. Powieść Nikosa Kazantzakisa zafascynowała reżysera umieszczeniem w centrum konfliktu między boskością a człowieczeństwem Jezusa z Nazaretu. Pisarz scharakteryzował go w niecodzienny sposób jako wątpiącego i niepewnego, a więc bliższego ludziom i podobnego do nich. Tak przedstawiony Chrystus jest bardziej przystępny dla czytelnika, który może spróbować się z nim utożsamić i go zrozumieć. Kazantzakis siłą rzeczy inspirował się Pismem Świętym, ale historię Jezusa przedstawił w sposób daleki od biblijnego i właśnie tym ujął wychowanego w katolickiej wierze Scorsesego. Nawet jeśli niekanoniczne, przedstawienie Chrystusa alternatywnego, szukającego odpowiedzi, a także (a może przede wszystkim) błądzącego ujęło reżysera, który od lat przymierzał się do zekranizowania historii Jezusa z Nazaretu.
INSPIRACJE
Przede wszystkim Martin Scorsese chciał zerwać z tradycyjnym kinem biblijnym, gdzie patos i teatralność spłycały wartościowe przesłanie. Pierwotnie rozważał nakręcenia czarno-białej produkcji w stylu cinéma vérité z akcją we współczesnym Nowym Jorku i bohaterami w garniturach. Reżyser trzymał się tej wizji do momentu obejrzenia Ewangelii według św. Mateusza Piera Paola Pasoliniego. W niemalże dokumentalny sposób opowiadała historię Chrystusa, rezygnując z biblijnego patosu, a przy tym wiernie przenosząc na ekran słowa Pisma Świętego. Scorsese też chciał świeżego podejścia do postaci Jezusa. Mówił: „musimy zniszczyć poetyckie piękno tego wydarzenia”. Wolał skupić się na nim i poświęcić film – zgodnie z prozą Kazantzakisa – konfliktowi między jego ludzką a boską naturą. Do napisania scenariusza na podstawie Ostatniego kuszenia Chrystusa reżyser zatrudnił Paula Schradera, z którym współpracował wcześniej przy Taksówkarzu i Wściekłym byku.
Znany jako autor brutalnych, męskich produkcji o twardzielach Scorsese wychował się w katolickim domu, a jako nastolatek pewien czas spędził w seminarium duchownym. Wprawdzie księdzem nie został, ale religia wpłynęła na jego życie i twórczość. Nie boi się zadawać pytań i prowokować dyskusji o chrześcijaństwie, które zgłębia od lat, także poprzez sztukę. Jest obeznany z malarskimi przedstawieniami Jezusa w różnych epokach, zgromadził też kolekcję reprodukcji. W filmowym Ostatnim kuszeniu Chrystusa widać te inspiracje szczególnie w dwóch przypadkach. Pierwszy to ujęcie Drogi Krzyżowej, gdzie Scorsese skorzystał z pomysłowej, płaskiej perspektywy Hieronima Boscha, co daje efekt przytłoczenia Jezusa tłumem gapiów. Drugi to Ukrzyżowanie, gdzie zrezygnowano ze standardowego zestawu trzech krzyży, by zwrócić uwagę na samotność Chrystusa w swojej ofierze za ludzkość. Dwóch towarzyszących mu łotrów przybito do uschniętych drzew, co jest zapożyczeniem z obrazu Antonella da Messiny.
Reżyser gruntownie przygotowywał się do realizacji scen związanych z męką Jezusa, by zachować możliwie największą zgodność historyczną. Prenumerował „Biblical Archeology Review” i konsultował się z biblistami. Udało mu się dotrzeć do informacji dotyczących sposobu, w jaki Rzymianie krzyżowali ludzi – nago, z przebitymi nadgarstkami i nogami zwróconymi na bok – i zależało mu na oddaniu tego wszystkiego w filmie. Ponadto okazało się, że wspomniany w Ewangelii wieniec z ciernia, który włożono Jezusowi na głowę, miał w rzeczywistości kształt zabudowany, bardziej jak czepiec. Zrezygnowano więc z zakorzenionej w ikonografii korony cierniowej. Przy rozmieszczaniu ran na ciele Chrystusa i pracy nad ich wyglądem Scorsese inspirował się Całunem Turyńskim. Połączenie wiedzy archeologicznej z historią sztuki złożyło się na realistyczny i oryginalny obraz cierpiącego Jezusa zrywający z teatralną sztucznością klasyki kina biblijnego.
PROCES
Przygotowując się do ekranizacji powieści Kazantzakisa, reżyser przekonał się, że nie wszyscy podzielają jego otwartość i odwagę w poruszaniu trudnych i nieoczywistych kwestii. Scenariusz filmu Ostatnie kuszenie Chrystusa trafił najpierw na biurko wytwórni Paramount Pictures, która początkowo podjęła temat, ale dość szybko się z niego wycofała pod naporem protestów konserwatywnych środowisk bombardujących studio listami pełnymi oburzenia. Projekt przeszedł do Universal Studios, gdzie Scorsese znalazł wsparcie i zrozumienie, choć wszystko działo się w atmosferze skandalu podtrzymywanego przez media. Wśród zniesmaczonych i oburzonych byli zarówno duchowni, jak i publicyści, krytycy filmowi i dziennikarze. Chcąc uspokoić protestujących, wytwórnia zorganizowała seminarium, na którym przedstawiciele różnych religii prowadzili wykłady i panele dyskusyjne dotyczące filozofii religii. Zdaniem reżysera dialog z oburzoną częścią społeczeństwa mógł rozwiązać przynajmniej część problemów.
A tych było co niemiara: zazwyczaj współpracujący ze Scorsesem Robert de Niro nie był zainteresowany udziałem w projekcie i powiedział wprost, że wolałby się w niego nie angażować, chyba że nikt inny się nie zgodzi. Kiedy film dostał zielone światło, przyznano mu połowę pierwotnie przewidzianego budżetu, czyli siedem milionów dolarów. O ile Ostatnie kuszenie Chrystusa z założenia miało być skromną, kameralną produkcją, o tyle reżyser niektóre rzeczy chciał zrobić bez pójścia na kompromisy, a więc i większym kosztem. Trzeba było zrezygnować z wypatrzonych i przemyślanych wcześniej lokacji w Izraelu na rzecz Maroka, gdzie ostatecznie kręcono. Wraz z ogłoszeniem budżetu Scorsese dostał absurdalne ograniczenie czasowe – swój wymarzony film miał nakręcić w… pięćdziesiąt osiem dni. Miał przed sobą bardzo trudne zadanie, musiał przygotować się do skoordynowania ze sobą mnóstwa rzeczy, a ze względu na nieznośne upały postanowił rozrysować sobie każde ujęcie przed podróżą do Maroka.
Martin Scorsese przywykł do kręcenia swoich filmów w Nowym Jorku, który znał i bardzo lubił. Był też przyzwyczajony do jego architektury i atmosfery. Na około dwa miesiące musiał jednak pożegnać się z wygodami i pracować wśród jałowych plenerów Maroka. Materiał powstawał szybko, wręcz na akord, i natychmiast wysyłano go do montażystki Thelmy Schoonmaker. W sprawie ostatecznego kształtu scen konsultowano się telefonicznie, więc Scorsese zobaczył swój film dopiero po zakończeniu zdjęć i powrocie do studia. Dzięki własnoręcznie zrobionym scenorysom miał w głowie całe Ostatnie kuszenie Chrystusa, wystarczyło je „tylko” nakręcić. Wszyscy pracowali w bardzo trudnych warunkach i ogromnym napięciu. Reżysera wspierała ekipa, która razem z nim pracowała w trzydziestostopniowym upale, czasem po szesnaście godzin. Grający Chrystusa Willem Dafoe spędził pół dnia w pełnym słońcu, nago, przywiązany do krzyża w niewygodnej pozycji, by nakręcić wszystkie potrzebne ujęcia za jednym razem. Na potrzeby innych scen zakrapiano mu oczy płynem powodującym rozszerzenie źrenic, co dodawało mu niesamowitego wyglądu, ale spowodowało krótkotrwałą utratę wzroku. Po zakończeniu zdjęć i wyjeździe z Maroka Martin Scorsese stwierdził, że Ostatnie kuszenie Chrystusa to najbardziej wyczerpujący fizycznie projekt w jego karierze.