search
REKLAMA
Ranking

Ulubione filmy z CHARLIEM CHAPLINEM. Świat śmiechu i wzruszeń

Łukasz Budnik

22 grudnia 2017

REKLAMA

Podczas promocji Świateł… w głowie Chaplina zrodził się pomysł na Dzisiejsze czasy (1936). Twórcę zainspirowało zetknięcie się z bezpośrednimi finansowymi efektami wielkiego kryzysu, według niego wywołanego ówczesną industrializacją. To film ważny minimum z dwóch powodów – po pierwsze, w nim żegnamy się z klasyczną postacią włóczęgi w meloniku. Po drugie, to jedyny raz, gdy bohater ten ma okazję zaprezentować widzom swój głos. Chaplin pierwotnie zamierzał zrealizować Dzisiejsze czasy już całkowicie udźwiękowione. Ostatecznie jednak wycofał się z tego pomysłu i tak oto pierwszą okazją, by go usłyszeć, stała się jedna scena śpiewu – i to w nieistniejącym języku! Już ten fakt mógłby zapewnić jej miejsce w historii kina, ale Chaplin nie zwalnia obrotów i dodatkowo uzupełnia ją kolejnym wspaniałym popisem komediowym.

Samego włóczęgę poznajemy jako pracownika nowoczesnej fabryki, gdy zmaga się z przytłaczającym go postępem technicznym (doskonała scena z maszyną karmiącą!). Na skutek zbiegów okoliczności poznaje Ellen, ubogą, osieroconą dziewczynę, z którą zawiązuje nić przyjaźni, i wspólnie próbują odnaleźć się w trudnym środowisku, gdzie najłatwiej o dach nad głową jest wtedy, gdy siedzi się w więzieniu. Chaplin standardowo udanie łączy elementy komediowe oraz dramatyczne. Choć sytuacja włóczęgi oraz Ellen bynajmniej nie jest najweselsza, to artyście z powodzeniem udaje się wywołać na twarzy widza uśmiech, jednocześnie ani na chwilę nie bagatelizując ani położenia swoich bohaterów, ani komentowanej przez niego sytuacji społecznej.

Podobnie sprawa ma się w przypadku Dyktatora (1940), choć tutaj przedmiot komentarza jest już wyjątkowo delikatny. Tym razem Chaplin spełnił założenie zrealizowania filmu w pełni dźwiękowego, niemniej kilkoma scenami nadal odnosi się do swojej tradycji kina niemego. Twórca obsadził się w dwóch rolach – żydowskiego fryzjera (czerpiącego nieco z postaci włóczęgi, tutaj już nieobecnego), i Adenoida Hynkela, opartego oczywiście na Hitlerze. Nazistę i Chaplina często zresztą ze sobą zestawiano – ich narodziny dzieliło zaledwie kilka dni, obaj wywodzili się z ubogiego środowiska, wreszcie zwracano uwagę na podobieństwo w ich zaroście. Chaplin absolutnie nie hamuje się w parodiowaniu tej postaci, karykaturalnie przedstawiając hitlerowskie przemowy i tworząc kolejną scenę, która zapisała się na kartach historii kina – oczywiście mam tutaj na myśli słynny taniec z globusem. Hynkel, absolutnie zapatrzony w siebie, zostawszy sam w gabinecie, bawi się dmuchaną kulą ziemską, obracając świat w rękach, odbijając go, wreszcie niszcząc całkowicie. Absolutne mistrzostwo – ta prosta scena jednocześnie bawi, smuci i wręcz niepokoi trafnością alegorii i przewidywań Chaplina co do rozwoju wojny.

Podobnie jak przy poprzednich filmach, artysta podejmuje trudny temat bardzo rozważnie –  tak, czyni z niego obiekt żartów, ale robi to ze smakiem, zostawiając miejsce na wnioski i refleksję. Losy Żydów, wielokrotnie przedstawione humorystycznie, ostatecznie potrafią zaangażować i przejąć widza, ze szczególnym wskazaniem na słynną przemowę, którą Chaplin wygłasza ustami fryzjera. Dyktator to też wspaniale zainscenizowane sceny – jeśli ktoś zwykłe golenie brzytwą czyni jednym z najlepszych momentów filmu (polecam sprawdzić dlaczego), to pozostaje mi tylko się ukłonić.

Dyktator to dziś jeden z najbardziej uznanych filmów Chaplina. Sam twórca stwierdził w swojej autobiografii z roku 1964, że nie stworzyłby go, wiedząc dokładnie, co działo się w nazistowskich obozach koncentracyjnych.

W roku 1972 Chaplin odebrał swojego honorowego Oscara. Miał wtedy osiemdziesiąt trzy lata. Kiedy wyszedł na scenę, dostał kilkunastominutową owację na stojąco. Wśród wiwatujących był Jack Coogan, występujący ponad pięćdziesiąt lat wcześniej jako tytułowy brzdąc. Uznaję ten moment za jeden z najpiękniejszych w historii. Na twarzy Charliego maluje się ogromne wzruszenie i można wręcz pomyśleć, że przed oczami przemykają mu obrazy z życia. Momenty satysfakcji, gdy udała mu się scena. Chwila, gdy po raz pierwszy włożył na głowę melonik. Wszyscy ci, z którymi miał okazję współpracować przez lata, tworząc niezapomniane filmy. Wymieniona wyżej piątka dzieł to wycinek jego wspaniałej twórczości i dziedzictwa, całkiem słusznie zachwycającego kolejne pokolenia. Nie mam słów, którymi mógłbym odpowiedni wyrazić mój szacunek dla innowacyjności, odwagi, humoru i serca tego wspaniałego twórcy. Mogę jedynie zachęcić do zapoznania się z tym, co po sobie zostawił.

korekta: Kornelia Farynowska

Łukasz Budnik

Łukasz Budnik

Elblążanin. Docenia zarówno kino nieme, jak i współczesne blockbustery oparte na komiksach. Kocha trylogię "Before" Richarda Linklatera. Syci się nostalgią, lubi fotografować. Prywatnie mąż i ojciec, który z niemałą przyjemnością wprowadza swojego syna w świat popkultury.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/ https://pertanian.hsu.go.id/vendor/ https://www.opdagverden.dk/ https://pertanian.hsu.go.id/vendor/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/app/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/wp-content/data/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/dashboard/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/vendor/ https://kesbangpol.sulselprov.go.id/assets/ https://info.syekhnurjati.ac.id/vendor/