TOP 10 akcji w serii MISSION: IMPOSSIBLE, czyli NAJLEPSZY kaskader wśród AKTORÓW
3. BENJI, OPEN THE DOOR! (Mission: Impossible – Rogue Nation)
Długo przed premierą Rogue Nation głośno było o scenie startu Airbusa A400M z Tomem Cruise’em uczepionym zamkniętych drzwi. Idąc do kina na piątą część Mission: Impossible, nastawiałem się przez to na emocje, które w finale rozpalą mnie do czerwoności. Ku mojemu zdziwieniu, ów start transportowca miał miejsce już w prologu, co nieco w moich oczach osłabiło moc oddziaływania tej spektakularnej sceny, która nie wieńczyła żadnego ważnego wątku fabularnego. Nie zmienia to jednak faktu, że ujęcie z kamery przymocowanej do skrzydła A400M, filmującej Cruise’a i odrywający się od pasa samolot, w szybkim tempie oddalający się od ziemi, to jedna z najlepszych rzeczy w długiej historii serii. Szkoda jedynie, że po tym trzęsieniu ziemi nie było szans, żeby w dalszej części filmu coś równie mocno wbiło mnie w fotel, i za to mam odrobinę pretensji do filmowców. TAKA scena, powinna być głównym daniem, a nie przystawką, koniec kropka. Tom Cruise był oczywiście przymocowany do kadłuba Airbusa linkami, usuniętymi potem w postprodukcji, ale osobiście wykonał ten niesamowity numer kaskaderski. Aby można było filmować aktora z otwartymi oczami, Cruise musiał nosić specjalne soczewki zakrywające całą widoczną powierzchnię oka, inaczej pęd powietrza, podmuch z wirników startującego samolotu, a nie daj boże jakaś mucha, zmusiłyby go do zamknięcia patrzydeł. Wykonano aż osiem dubli, żeby nakręcony na jednym ujęciu start samolotu z trzymającym się go Cruise’em, wypadł tak, jak go zaplanowano, czyli perfekcyjnie.
2. Skok HALO (Mission: Impossible – Fallout)
HALO Jump (High Altitude – Low Opening) to – za Wikipedią – skok z wysokości 25 tysięcy stóp (7 kilometrów) polegający na otwarciu spadochronu na niewielkiej wysokości. Obiekt zrzucany przelatuje szybko przez strefę rażenia, a w bezpiecznej odległości od ziemi (odpowiednio nisko), jego pęd jest wyhamowywany otwarciem spadochronu. Przygotowania do skoku HALO w prologu szóstej odsłony M:I trwały okrągły rok. Aktorzy w tym czasie ćwiczyli choreografię na ziemi, wykorzystując do tego specjalistyczne turbiny wiatrowe do szkolenia skoczków, nad którymi mogli się swobodnie unosić. Aby stworzyć hełm godny agenta IMF, zespół modelarzy najpierw próbował użyć twardej żywicy, ale nie była ona wystarczająco mocna, więc hełmy wzmocniono miedzią, a następnie pomalowano na czarno. Niestandardowe nakrycia głowy, które noszą Hunt i Walker, miały wbudowane diody LED wokół twarzy, aby aktorzy byli widoczni. Żarówki musiały być pokryte silikonem, aby nie było ryzyka zapalenia tlenu w przypadku przepalenia się żarówki. Zanim ekipa weszła na pokład C17 Globemastera, z którego rampy załadunkowej (w sumie to chyba załadunkowo-wyładunkowej) mieli skakać ekranowi agenci, aktorzy wraz z kamerzystami wykonali dziesiątki skoków ćwiczebnych z awionetki.
Dopiero gdy wszystko było dopięte na ostatni guzik, zabrano się za skoki z wojskowego transportowca. Jako że scena miała zostać nagrana równo o zachodzie słońca – dla nadania klimatu, ekipa miała dziennie dosłownie kilka minut na nakręcenie ujęć, po czym dnia następnego wszystko zaczynano od nowa. Dzięki temu powstała unikatowa sekwencja skoku nakręcona w powietrzu, z prawdziwymi aktorami, bodaj najbardziej realistyczna tego typu scena w historii kina. Kluczowym ujęciem jest tu skok z rampy Cruise’a, przed którym wyskoczył operator z kamerą zamontowaną na głowie, to znaczy nie bezpośrednio, tylko na kasku. Najpierw kamera filmowała Cruise’a w planie ogólnym, po czym ten zbliżał się do niej na bardzo bliską odległość, i po chwili kontynuował opadanie, podczas którego miał ratować rażonego piorunem Walkera. Całość wieńczy dość twarde, ale w sumie udane lądowanie. Aby sfilmować skok, kaskader Craig O’Brien użył kamery RED Weapon z obiektywem IMAX (nigdy wcześniej nie używanym podczas swobodnego spadania). O’Brien musiał ustawiać ostrość ciężkiego aparatu bez patrzenia przez wizjer. Stworzono w tym celu specjalne urządzenie, które robiło ping… a tak na serio automatycznie dostosowywało ostrość, obliczając odległość przebytą, gdy O’Brien oddalał się od obiektu – ni cholery z tego nie rozumiem, ale dokładnie tak było napisane w internecie. Tę niesamowita sekwencję nakręcono w Emiratach Arabskich, bo tylko tamtejsze wojsko wyraziło zgodę i chęć współpracy przy filmowym skoku z wysokości siedmiu kilometrów. Centrum Paryża (miejsce lądowania) zostało nałożone na zdjęcia skoku cyfrowo, z wykorzystaniem wcześniej nakręconych dronem ujęć.
1. BURJ KHALIFA (Mission: Impossible – Ghost Protocol)
Aż trudno uwierzyć, że stalowe cojones Toma Cruise’a, bo takowe musiał posiadać by dać się wywiesić za okno najwyższego na świecie budynku (823 metry), nie pociągnęły go w dół. Wśród wielu przyprawiających o gęsią skórkę scen akcji w cyklu M:I, podczas oglądania tej jednej dopadło mnie to paniczne uczucie związane z wizją upadku z dużej wysokości. O ile jeszcze można jako tako opanować emocjonalność gdy patrzymy na Ethana wspinającego się za pomocą przyssywających, przysysywa… klejących się do szyb rękawic, tak szybko zostajemy wyrwani z naszej lichej strefy komfortu, bo jedna z nich odmawia posłuszeństwa. Nerwy skutecznie łechce moment wycinania szyby i udana ufff, próba dostania się przez dziurę w oknie do serwerowni. Późniejszy widowiskowy skok Cruise’a na przewodzie gaśniczym, gdy kamera podąża za jego plecami, to także samodzielny numer aktora. Podobnie zresztą jak bieganie po ścianie drapacza chmur (choć akurat ten budynek to już chyba drapie atmosferę). Gdy w końcu partnerom Hunta udaje się go wciągnąć do środka budynku po średnio udanym skoku, wszyscy oddychają z ulgą, widzowie również. Mimo że Tom Cruise, co zrozumiałe, asekurowany był linkami bezpieczeństwa, usuwanymi następnie w procesie postprodukcji, a nad wszystkim czuwali zawodowi wspinacze, kaskaderzy, architekci, inżynierzy, łosie, kuny i jenoty… słynnemu aktorowi należy się ogromny szacun za to, że podejmuje się tak wymagających wyzwań, a w dodatku aktor wykonuje je tak bardzo bez spiny, jakby sprawiało mu to wielką frajdę i przychodziło bez większego wysiłku.
Ten luz dokumentuje słynne zdjęcie Cruise’a siedzącego boso, i uśmiechniętego od ucha do ucha, na samym szczycie Burj Khalifa. Twardziel jakich w Hollywood mało, obecnie najbardziej charyzmatyczny aktor jaki stąpa naszej planecie, zasługujący bez dwóch zdań na każdego dolara, zarobionego na występach w serii M:I, której począwszy od części trzeciej jest także producentem. Reżyserią filmu zajmował się Brad Bird, dla którego był to debiut w kinowym filmie aktorskim. Wcześniej Bird wyreżyserował m.in. Stalowego giganta oraz Iniemamocnych, dlatego doskonale czuł niebanalne kino akcji, mimo że na razie robił je tylko w postaci animacji. Cała sekwencja filmowana była po części ze śmigłowców, a w większości z kamer wystawianych za okna na specjalnych wysięgnikach. Ekipa, zmagająca się z silnymi na tej wysokości wiatrami, i konstrukcją budynku rozgrzewaną przez promienie słoneczne, musiała zdobyć niezbędne pozwolenia na wiercenie otworów w konstrukcji Burj Khalifa, oraz na demontowanie okien. Zapierająca dech w piersiach scena realizowana była na wysokości 500 metrów, i nakręcona została kamerami IMAX. Był to jednocześnie pierwszy film z serii, wyświetlany w kinach IMAX.