search
REKLAMA
Artykuł

THE AFFAIR. Kim oni są?

Małgorzata Czop

27 września 2018

REKLAMA

Alison zdaje sobie sprawę, że wszystko, co robi, jest mechanicznym działaniem obliczonym na przykrycie i wyciszenie trawiącego ją bólu. Po urodzeniu Joanie nie odnajduje radości życia, a lęk przybiera na sile – obawy, że utraci córkę, tak jak syna Gabriela, paraliżuje i ponownie wrzuca Bailey w mroczne zakątki. Widzimy, jak zmaga się z własnymi demonami i próbuje dojść do porozumienia sama ze sobą. Jej decyzja o porzuceniu dziecka wydaje się nieracjonalna i szokująca, ale widzimy, że w tym działaniu jest metoda. Alison musi dotknąć dna, aby zacząć budować swoje życie w bardziej przemyślany i świadomy sposób. Odcina się od świata, który dobrze znała i rozpoczyna terapię – dopiero, kiedy zrozumie mechanizmy kierujące jej życiem, będzie w stanie budować zdrową relację z własnym dzieckiem.

Porzucenie Joanie i skupienie się na sobie jest największym przełomem, jaki dokonał się w życiu Alison. Bailey uświadomiła sobie, że zanim będzie gotowa troszczyć się o kogoś innego, musi zadbać o siebie. Kiedy w trzecim sezonie powraca do Montauk i chce odzyskać córkę, zdajemy sobie sprawę, że jest zupełnie nowym człowiekiem. Bardziej pewna siebie, zdecydowana i rozświetlona. Wydaje się o wiele bardziej stabilna, dzięki czemu stanie się prawdziwą, troskliwą matką dla Joanie. Poza tym zyskuje nowy cel w życiu: chce pomagać rodzinom, które mają podobne doświadczenia jak ona i również straciły dziecko. W końcu nauczyła się czerpać siłę z wydarzeń, które postawił na jej drodze los. To prawdziwy wzrost i przemiana niemal o sto osiemdziesiąt stopni. Trudno było nie kibicować jej w nowych postanowieniach. Tym większe zaskoczenie, jak został rozwiązany jej wątek w czwartym sezonie. Kiedy Alison odnalazła stabilizację i była gotowa stawiać czoła wyzwaniom, szanse zostały zaprzepaszczone.

Helen Solloway. Sztywniara z wyższych sfer. Dystyngowana. Skrywająca emocje. Powściągliwa i zatopiona w konwenansach. W ciszy przyjmuje to, co daje jej los i stara się nie narzekać, poświęcając całą siebie rodzinie: dzieciom i mężowi. Nie wciska się w buty ofiary, ale bez szemrania idzie dalej, chowając się za maską odpowiedzialności i powagi. Nie zależy jej na sobie, ale dla dzieci jest w stanie ukorzyć się przed Noah i walczyć o jego powrót. Helen jest najbardziej zamkniętą emocjonalnie postacią, u której na próżno szukać wybuchów i okazywania bolesnych uczuć. Dopiero z czasem uczy się, że noszone i skrywane w sobie uczucia muszą znaleźć ujście. Tłumione prowadzą do destrukcyjnych zachowań i zatapiania w dojmującym bólu.

W pierwszym sezonie możemy obserwować ją tylko oczami Noah i Alison. Nie zyskuje własnego głosu, przez co rysuje się jako chłodna, niewspierająca i snobistyczna żona bądź jako ofiara błagająca swojego męża o powrót. Dopiero w drugiej odsłonie The Affair Helen zyskuje własną tożsamość, a my widzimy ją jako współczesną kobietę, która potrafi być elegancka, troskliwa, skupiona na wychowaniu i nadal seksowna pomimo domowego chaosu. A do tego pochłonięta przez skomplikowane uczucia wobec Noah oraz wyrzuty sumienia związane ze śmiercią Scotty’ego. Helen staje się mieszanką uzależnienia od drugiego człowieka i pragnienia samodzielności. Nawet po rozwodzie z Noah ma problemy, by w pełni zaangażować się w nowy związek. Wciąż ma poczucie winy, wdzięczność i uzależniającą miłość wobec ojca swoich dzieci. To właśnie dlatego Helen jest tak ciekawą postacią, która miota się między przeszłością a wielkim pragnieniem odcięcia od małżeństwa. Chce być pośrednikiem między Noah a dziećmi, a jednocześnie wciąż żyje nadzieją, że uda im się ponownie stworzyć szczęśliwą rodzinę.

Przez lata tłumione emocje znajdują ujście w alkoholu. Z ciekawością patrzyłam, jak rozpada się pancerz, który Helen budowała wokół siebie. Pierwsze wybuchy nerwowości i momentami agresja zostają zatopione w wysokoprocentowych napojach, a sama Helen nie do końca potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji – biorąc całą winę na siebie. Nawet kiedy wchodzi w nowy związek, nie przestaje siebie karać, odmawiając sobie prawa do szczęścia. Prowokuje nowego partnera, by ten ją porzucił, potwierdzając jej przekonania o destrukcyjnej osobowości zasługującej na potępienie.

REKLAMA