search
REKLAMA
Artykuł

Te filmy na pewno zobaczę, czyli najciekawsze premiery końca 2015

Rafał Oświeciński

7 listopada 2015

REKLAMA

3. The Hateful Eight

hateful-eight-poster-russell-leigh-no-watermark

Nienawistna ósemka

Premiera: 25 grudnia. W Polsce: 15 stycznia 2016

Każdy film Quentina był wydarzeniem, które swoje miejsce znajdowało w dorocznych podsumowaniach nie tylko naszej redakcji, ale praktycznie każdej, która wybiera najlepsze filmy danego roku. Mnie osobiście ani trochę to nie dziwi, bo Tarantino to zdecydowanie najrówniejszy z reżyserów i każdy z siedmiu dotychczasowych obrazów uważam za co najmniej bardzo dobry (Grindhouse: Death Proof), ale najczęściej wybitny (wszystko pozostałe). Tym razem znowu wracamy do XIX wieku, czyli gatunkowo w okolice westernu. Pod względem treści skojarzenia idą w kierunku “Wściekłych psów”, co jest głównie związane z ograniczoną przestrzenią i konfliktem pomiędzy licznymi bohaterami (obsada roku: Kurt Russell, Samuel L. Jackson, Tim Roth, Bruce Dern, Michael Madsen, Walter Goggins, Damien Bechir). Muzyka: Ennio Morricone. Zdjęcia: Robert Richardson. Czas: 3 godziny, a jak traficie na wersję 70mm, to dostaniecie gratis uwerturę, przerwę oraz dodatkowych 6 minut. Czego się można spodziewać? Tego wszystkiego, za co Tarantino jest uwielbiany. Czego nie warto się spodziewać? Tego, że film nie będzie tarantinowski. Lepiej być nie może.       

https://www.youtube.com/watch?v=6_UI1GzaWv0

2. The Revenant

the revenant

Zjawa

Premiera: 25 grudnia. W Polsce: 29 stycznia 2016.

Alejandro Gonzales Inarritu – wyrazisty, znakomity reżyser, którego cenię ogromnie za Trylogię Przypadku i tegorocznego, cudownego “Birdmana”. Emmanuel Lubezki – jedno z tych magicznych nazwisk, które gwarantuje nie tylko po prostu bardzo dobre zdjęcia, ale i nieprzesadzony zachwyt. Leonardo DiCaprio i Tom Hardy w rolach głównych – pierwszy to od lat aktorska światowa czołówka; drugi to najbardziej magnetyczne nazwisko ostatnich lat. Western, kino survivalowe, obraz zemsty – gatunek i tematyka powodują wzrost ciśnienia. Dodajmy do tego mistrzowskie zwiastuny, piękne plakaty, informacje o szalenie trudnych warunkach, w jakich kręcono zdjęcia, o zaangażowaniu aktorów, którzy nie bali się ryzykować zdrowia na planie… Jeśli jakiś film może konkurować z “Gwiezdnymi wojnami” na moc podniecenia, to właśnie “The Revenant”. Składniki tego dania są doskonałe, w styczniu czeka nas uczta.

1. Star Wars: Episode VII – The Force Awakens

Star Wars Episode VII The Force Awakens

Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Premiera: 10 grudnia. Premiera w Polsce: 18 grudnia.

Tak naprawdę i ten rok, a już z pewnością końcówka 2015 będzie zdemolowana przez wszystko, co się tyczy Gwiezdnych Wojen. Chciałbym patrzeć na tę sytuację chłodnym okiem, ale w sumie można mieć to gdzieś i po prostu cieszyć się WYDARZENIEM. Bo przecież to nie tylko film, a całe zjawisko zagarniające przestrzeń marketingową na skalę nieporównywalną do innych filmów. Trudno mi więc zaprzeczyć, że nie czekam, bo przebieram w miejscu nogami oczekując na premierę (bilet już kupiony), szczególnie gdy przypomnę sobie doskonały ostatni zwiastun, na pewno jeden z najlepszych tego roku (i ten moment, gdy Sokół Millenium się pojawia, ciary przechodzą po plecach). Płyty blu-ray z Sagą już kręcą się w odtwarzaczu od jakiegoś czasu, z dnia na dzień coraz intensywniej, w radio, telewizji, internecie coraz więcej reklam, materiałów na temat, wspomnień, przypomnień, dyskusji. Dzieje się.   

J.J. Abrams zapowiada taką gwiezdnowojenną przygodę, jaka powinna być: z bohaterami, których dobrze znamy; z tłem, które rozpoznajemy; z akcją, muzyką, dźwiękiem, które podniecają już w samej zapowiedzi. A nade wszystko film Abramsa zapowiada się jako ten – z braku lepszego określenia – z duszą. Tak jak wyabstrahowany z niej był powrót Lucasa na początku XXI wieku, tak ten reżyser robi wszystko, aby przekonać fanów – szczególnie ich – że rozumie, o co w tej bajce chodzi i wie, jak efektywnie wykorzystać emocje i sentymenty. To, że wyciśnie do ostatniej kropli technologiczne możliwości współczesnego kina – to pewne, tym zaskarbi miłość każdego fana rasowych blockbusterów. Ale najważniejszy element, najsprytniejszy myk i klucz do sukcesu czai się w owej duszy, w głąb której zdaje się, że J.J. Abrams zajrzał.

Jeśli się mylę, to rozczarowanie będzie okrutne, boleśniejsze od “Mrocznego Widma”.

 

 

Wasze typy na końcówkę roku? 

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA