SZYBKA PIĄTKA #88. Reżyserzy, z którymi chętnie poszlibyśmy na piwo
Oglądamy ich w wywiadach, słuchamy wypowiedzi na temat realizacji filmu, a przede wszystkim zapoznajemy się z dziełami, które wyszły spod ich ręki – to wszystko składa się na chęć spotkania się z nimi i podyskutowania. Najlepiej przy piwie. Z jakimi reżyserami najbardziej chcielibyśmy się napić tego trunku?
Jacek Lubiński
1. Quentin Tarantino – wybór dość oczywisty, bo twórca ten słynie z niezwykle pasjonujących wypowiedzi i anegdot filmowych, a przy tym ma dużą wiedzę. Jeśli ta uwzględnia także złociste trunki, to już na pewno byłoby to pasjonujące spotkanie.
2. Wes Anderson – lubię, jak moje piwo zapodane jest w estetyczny, geometrycznie perfekcyjny sposób i przez barwną obsługę złożoną z ekscentrycznych osobowości. Oczywiście nie ma pewności, że styl reżysera przełożyłby się podobnie na rzeczywistość, ale wszystko da się zaimprowizować w odpowiednich warunkach i na odpowiednich procentach. Trwaj, zabawo!
3. Martin Scorsese – to niezwykle sympatyczny osobnik, z którym można przegadać cały wieczór na różne tematy. Człowiek, od którego można się tylko uczyć, więc takie spotkanie byłoby na wagę złota – zwłaszcza przy piwku, gdy porzucane są salonowe konwenanse.
4. Kevin Smith – podobnie jak QT, tak i Kevin to kopalnia wiedzy oraz zabawnych historyjek. Co prawda najlepsze lata reżyser zdaje się już mieć za sobą, lecz smykałki do zabawiania towarzystwa nie stracił wraz z wagą. Pytanie tylko, czy po przejściu diety nadal spożywa alkohol i dałby się namówić na kilka piw?
5. Jim Jarmusch – osoba idealna na piątkowego snuja po pubach, gdzie godzinami można by w półmroku i w oparach dymu oraz absurdu rozważać o wszystkim i o niczym.
Honorowa wzmianka: Terry Gilliam – człowiek, który wie, jaki jest sens życia i jak nazywa się stolica Asyrii. Chyba wie…
Jakub Piwoński
1. Martin Scorsese – zaskoczę was. Z reżyserem Chłopców z ferajny i Taksówkarza nie rozmawiałbym przy piwie o gangsterach i złu drzemiącym w każdym człowieku. Porozmawiałbym za to o religii. O tym, jak łatwo jest ją uwznioślać, a jak trudno prawdziwie praktykować. Martin swego czasu chciał być nawet księdzem, ale uznał, że filmowanie idzie mu lepiej. Z perspektywy kinomana wypada się cieszyć z tak podjętej decyzji.
2. Darren Aronofsky – tutaj podobne pytanie chodzi mi po głowie. Darren nie waha się podejmować ostatecznych kwestii w swej twórczości. Zaglądając do mroków duszy, często bazuje na tradycyjnych tekstach kultury judeochrześcijańskiej, choć sam jest ateistą. O tym, jak te sprzeczne poglądy twórczo da się łączyć, z pewnością mógłby opowiedzieć podczas niezobowiązującej rozmowy przy piwie.
3. Andy i Larry, tfu, Lilly i Lana Wachowski – wbrew pozorom podczas luźnej rozmowy z tymi reżyserkami najbardziej interesowałyby mnie nie tyle kwestie artystyczne ich (bliskiej mi) twórczości, ile prywatne. Temat transpłciowości budzi we mnie mieszaninę lęku i fascynacji, przez co nie omieszkałbym zapytać dawnych braci, a obecnych sióstr, w jaki sposób ich tożsamość płciowa wpłynęła na przesłania zawarte w ich filmach. Jeśli w ogóle wpłynęła.
4. Stanley Kubrick – stwierdzenie, że Stanley wielkim reżyserem był, stało się już na swój sposób wyświechtane. Ale w rozmowie przy piwie wykorzystałbym ten fakt. Najbardziej cisnęłoby mi się na usta podczas rozmowy z mistrzem pytanie o to, w jaki sposób jego legendarny perfekcjonizm wpłynął nie tyle na jego twórczość, ile na jego życie. Czy jego codzienność także musiała być odmierzona do linijki i co działo się, jeśli uzmysławiał sobie, że nie ma na wszystko takiego wpływu, jaki miał na planie zdjęciowym?
5. Peter Weir – przy piwie zapytałbym go, kiedy w końcu nakręci nowy film. I czy w ogóle nakręci. Bo bardzo tęskno mi do jego subtelnego, magicznego, wrażliwego i mądrego kina.
Tomasz Raczkowski
1. David Lynch – konwersacja z kimś, w czyjej głowie narodziło się szaleństwo Twin Peaks czy wymyślne zakręty Zagubionej autostrady, nie może być nudna. A może jednak? Jedynym sposobem byłaby swobodna rozmowa w niezobowiązujących warunkach, pozwalająca bezpośrednio sprawdzić, co dzieje się pod tą siwą czupryną.
2. Terry Gilliam – ktokolwiek miał okazję zobaczyć lub posłuchać, jak mówi o sobie i o filmach, albo miał przyjemność przeczytać jego autobiografię, wie, że twórca Brazil posiada olbrzymi dar ciekawej i przesiąkniętej ironicznym humorem gawędy. Trudno wyobrazić sobie lepsze warunki do wysłuchania wielogodzinnej kaskady anegdot i żartów niż wieczór w przytulnym barze z zapasem chłodnego piwa.
3. David Cronenberg – człowiek, który wiedział, jak przenieść na ekran deliryczny Nagi lunch, powinien być doskonałym kompanem podczas wyprawy po pubach. A przynajmniej niezmiernie ciekawie byłoby wysłuchać, co kanadyjski wizjoner ma do powiedzenia na temat życia i jego przyległości – tak otwarcie i bezpośrednio.
4. Gaspar Noé – choć jego filmy należą do tych biorących widza pod włos i raczej nieprzyjemnych, autor Love wydaje się bardzo sympatycznym, a przy tym elokwentnym człowiekiem. A do tego prawdziwym kinofilem, z którym fascynujące musi być dyskutowanie o Opętaniu czy 2001: Odysei kosmicznej. Wierzę, że w swobodnych warunkach wypadu na piwo Noé okazałby się doskonałym i intrygującym rozmówcą.
5. Aki Kaurismäki – z krążących tu i ówdzie pogłosek można wnioskować, że fiński mistrz minimalistycznego komediodramatu od trunków – i to tych większego kalibru – nie stroni. Być może jednak Kaurismäki dałby się skusić na zwyczajne piwo, być może połączone z seansem Samuraja Jeana-Pierre’a Melville’a. Gdyby tak się stało, bezpośrednie spotkanie z fińską duszą byłoby kapitalnym doświadczeniem i uzupełnieniem jego filmografii. A być może z kieszeni wystawałby Kaurismäkiemu Srebrny Niedźwiedź – wtedy byłoby już całkiem jak w jednym z jego filmów.
Agnieszka Stasiowska
1. Steven Spielberg – absolutnie lansiarsko, bo nie znam osoby, która nie zna Osoby. I rzucić gdzieś w towarzystwie, że “byłam na piwku ze Spielbergiem”, to byłoby naprawdę coś. Poza tym bardzo chciałabym z nim pogadać o Kolorze purpury… i kilku innych.
2. Peter Weir – australijski magik. Jego filmy albo budzą dręczący niepokój (jak np. Piknik pod Wiszącą Skałą), albo wzruszają do łez (jak np. Stowarzyszenie Umarłych Poetów), albo idealnie wyciszają (jak np. Pan i władca: Na krańcu świata). Chciałabym móc pogadać chwilę z twórcą, który do tego stopnia potrafi manipulować widzem.
3. Terry Gilliam – Amerykanin w Monty Pythonie. Rysownik komiksów. Reżyser Żywotu Briana i Dwunastu małp. Mam wrażenie, że z takim człowiekiem mogłabym przegadać całą noc i nie nudzić się nawet przez sekundę.
4. Stanisław Bareja – jak marzyć, to na całego. Myślę, że swobodny wieczór przy dowolnym rodzaju alkoholu w towarzystwie tego pana rychło skończyłby się czymś nieoczekiwanym i poza granice możliwości absurdalnym. Cokolwiek by to było, nie wątpię, że ostatecznie zabawa byłaby przednia.
5. Darren Aronofsky – jeśli w jego towarzystwie byłoby jak w trakcie oglądania jego filmów, to wiem, że musiałabym wypić bardzo dużo, żeby wiedzieć, o czym do mnie mówi, a i tak nie miałabym gwarancji powodzenia. Zostałby mi po takim wieczorze niezły kac, ale i poczucie przeżycia czegoś wyjątkowego. Chciałabym.
Filip Pęziński
1. J.J. Abrams – czytałem kiedyś anegdotę, według której Abrams – wplątany już w Star Treka i Mission: Impossible – obiecał żonie, że nie przyjmie już propozycji pracy przy żadnej serii filmowej, po czym wrócił do domu… jako reżyser kolejnej części Gwiezdnych wojen. Tylko z tego powodu (a znalazłoby się parę więcej) marzę o stuknięciu się z nim kuflem piwa.
2. Zack Snyder – można jego twórczość cenić, można też jej nie cenić, ale trudno być głuchym na powtarzane przez kolejnych aktorów z nim współpracującym zapewnienia, że Zack jest po prostu wspaniałym facetem. Słowa te wyraźnie wychodzą poza typowy przedpremierowy PR, a ja chętnie przekonałbym się, czy również uległbym jego urokowi.
3. Krzysztof Skonieczny – miałem okazję obejrzeć półtoragodzinną rozmowę reżysera Ślepnąc od świateł ze znanym raperem Winim, w której Skonieczny zaprezentował się jako pasjonat kina, muzyki, świata. Lekkości, z którą sprzedaje swoje pasje, trudno mu nie pozazdrościć.
4. Taika Waititi – Nowozelandczyk opisany został kiedyś przez Tessę Thompson jako ogromne dziecko i dokładnie takie wrażenie sprawia – pełnego energii, humoru i radości człowieka, z którym po prostu chce się przebywać.
5. Quentin Tarantino – nie ukrywam, że był moim pierwszym wyborem, ale nie chciałem zabierać redakcyjnemu koledze miejsca pierwszego, toteż przewrotnie umieściłem amerykańskiego reżysera na ostatnim. Nie znam twórcy, który byłby większym miłośnikiem popkultury, a przy okazji sprawiałby wrażenie tak niezwykle ciepłego człowieka – mam przeczucie, że to wyjście na piwo trwać mogłoby do rana.