search
REKLAMA
Ranking

Filmy, po których NIE MOGLIŚMY ZASNĄĆ

REDAKCJA

25 stycznia 2020

REKLAMA

Krzysztof Dylak

  1. Salo: 120 dni sodomy (1975), reż. Pier Paolo Pasolini – Ostatnie dzieło włoskiego prowokatora należy uznać jako to okryte szczególnie złą sławą w dziejach światowej kinematografii. Pasolini pokazał alegorię nadludzkiej władzy faszyzmu w oparciu o nieograniczone uprzedmiotowienie człowieka jako jednostki i ludzi jako zbiorowości. Zastosował implikacje perwersyjnych żądz zapożyczonych z wykładni markiza de Sade, z ideologiczną indoktrynacją Benito Mussoliniego. Wszystko jest bezduszne i beznamiętne, a całość znajduje kumulację w erotycznej kaźni, która wywołuje u widza grymas wstrętu i zdegustowanie, że wytrwał do końca seansu. Film do dziś pozostaje dla wielu osób trudny do zaakceptowania. Morderstwo na reżyserze tuż przed premierą jeszcze bardziej podkreśla piętno, jakim naznaczony jest ten obraz.
  2. Cannibal Holocaust (1980), reż. Ruggero Deodato – Klasyk shockerów i jeden z pierwszym horrorów kręconych w stylu paradokumentalnym dla spotęgowania wrażenia realności krwawych scen. Te ze zwierzętami powodują otwarcie noża w kieszeni. Reżyser usiłował przekonywać, że miały one swoje uzasadnienie, a ich podłożem było ukazanie pierwotnej natury człowieka w zetknięciu z odmienną kulturą. Przedstawiona w filmie krwawa ekspedycja antropologiczna dobitnie ukazuje, że człowiek nie szanuje zasad i obyczajów odmienności oraz świata, w którym jest tylko gościem. Muzyczny kontrast pomiędzy poszczególnymi sekwencjami, gdzie łagodna akustyka przechodzi w niepokojący motyw, wywołuje gęsią skórkę.
  3. Nieodwracalne (2002), reż. Gaspar Noé – Pamiętam pierwszy seans. Trzeba przyznać, że był to emocjonalny nokaut, zwłaszcza że w ultrabrutalnej scenie gwałtu ofiarą była sama Monica Bellucci, jedna z najbardziej pożądanych wówczas aktorek, przeżywająca swój czas w Hollywood. Widz stawał się niejako świadkiem tych wydarzeń, osobą stojącą z boku, ale niemogącą za wiele zrobić; czuł się bezsilny w tej machinie nieposkromionej, niepowstrzymanej przemocy. Miało się także przeświadczenie, że każdy może paść ofiarą takiego zdarzenia, że takie rzeczy dzieją się niemal codziennie, wystarczy podjąć niewłaściwą decyzję lub utracić kontrolę, pozwalając dojść do głosu nieujarzmionych emocjom i zwierzęcym popędom.
  4. Antychryst (2009), reż. Lars von Trier – Depresyjny horror zanurzony w psychodramie. Psychoza żałoby, rozprawka na temat filozofii zła, niewolna od obsceniczności. Film jednocześnie będący artystyczną, jak i osobistą prowokacją. Von Trier zagłuszający swoje wewnętrzne demony. Antychryst jest jak dotąd najbardziej kontrowersyjnym i budzącym niechęć dziełem Duńczyka. Momenty okaleczeń powodują, że widz odwraca wzrok, a psychiczny ekshibicjonizm zestawiony z metafizyczną symboliką zostawia ślad w pamięci. Choć zarówno tematyka gwałtu i zemsty, jak i motyw szaleństwa po stracie były wielokrotnie przerabiane wcześniej czy później, na tle pozostałych filmów o podobnym schemacie i scenariuszu to właśnie Nieodwracalne Antychryst najbardziej wdzierają się w psychikę widza.
  5. Mój przyjaciel Hachiko (2009), reż. Lasse Hallstrom – Na koniec film nastawiony na wzruszanie, nie na niepokojenie i szokowanie. Wielu widzów przelało łzy na tej opartej na faktach opowieści, w tym moja świętej pamięci Mama. Trzeba przyznać, że im bliżej końca filmu, tym bardziej łezka się w oku kręci. Przede wszystkim jest to dramat czworonoga, który nie może przyjąć do wiadomości, że jego pan nie żyje. Wierność, miłość i oddanie psa ukazane jakże prostymi, acz skutecznymi środkami przekazu są zdolne roztopić lód w sercu widza. Filmy tego gatunku powinny być wyświetlane w szkołach w ramach nauki empatii wobec zwierząt. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

Gracja Grzegorczyk

  1. Ring (2002), reż. Gore Verbinski – 14-letnia wówczas Gracja była przekonana, że seans po godzinie 22.00 przy prawie pustej sali to świetny pomysł. Odkąd jednak zobaczyła Samarę, po dzień dzisiejszy ma koszmary z nią w roli głównej. Nie wiem, co ta postać ma w sobie, ale za każdym razem, gdy widzę, jak wychodzi z telewizora z zasłoniętą kruczoczarnymi włosami twarzą, prawie schodzę na zawał. Obejrzenie wersji japońskiej nie sprawiło, że wyzbyłam się swoich lęków. Było tylko gorzej. Niestety, film obejrzałam jeden jedyny raz i pamiętam go jak przez mgłę, jednak moja podświadomość już na samo wspomnienie drwi ze mnie, racząc koszmarami z przerażającą bohaterką w roli głównej.
  2. Nimfa (2014), reż. Milan Todorovic – Serbowie mają jednak rękę do robienia dziwacznych, niepokojących produkcji, które na długo zapadają w pamięć. Nie inaczej jest w tym przypadku, z tą różnicą, że tym razem miałam problemy z zaśnięciem. Mamy tu dwie amerykańskie turystki, Morze Śródziemne i morderczą syrenę. Nie wiem czemu, ale klasyczna drastyczna rąbanka z dużą ilością flaków zrealizowana na poważnie tak mnie zasmuciła, że nie byłam w stanie spać kilka nocy pod rząd. Nie wiem, czy film był aż tak zły, czy po prostu po kilku latach oglądania horrorów zmiękłam na tyle, że oglądanie tego typu produkcji zrobiło ze mnie emocjonalną kluchę.
  3. Visitor Q (2001), reż. Takashi Miike – Czarna jak smoła komedia nie raz, nie dwa sprawiła, że nie mogłam zasnąć. To jeden z bardziej mrocznych i pokręconych tworów, jakie wyszły spod ręki reżysera. W przeciwieństwie do jego poprzednich dzieł tym razem pewne granice zostały przekroczone na tyle, że nie mogłam się pozbyć filmu z głowy. W trakcie seansu wielokrotnie szeroko otwierałam oczy ze zdziwienia, mimo że przecież reżyser przyzwyczaił nas do pokręconych historii.
  4. Bez twarzy (1997), reż. John Woo – Ten film był tak szalony i porąbany do granic możliwości, że po jego obejrzeniu nie mogłam zasnąć. Cały czas miałam bowiem przed oczami przerażające występy Nicolasa Cage’a oraz Johna Travolty. W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że nie da się już wyrzucić z pamięci tego, co się zobaczyło. To jeden z tych filmów, po które boję się sięgać powtórnie, bo wiem, że po seansie dostanę choroby sierocej i spędzę kilka nocy bez snu.
  5. James Batman (1966), reż. Artemio Marquez – Wyobraźcie sobie sytuację, w której James Bond oraz Batman z Robinem łączą siły, by zmierzyć się z antagonistą chcącym zniszczyć świat, podczas gdy w rolach głównych występują filipińskie gwiazdy komedii. Wersja, którą oglądałam, pochodziła z ósmego obiegu i widać było szaleństwo, jakie musiało panować na planie. Wykonanie jest bowiem tak przerażające, że niejednemu widzowi zapewni bezsenną noc.
REDAKCJA

REDAKCJA

film.org.pl - strona dla pasjonatów kina tworzona z miłości do filmu. Recenzje, artykuły, zestawienia, rankingi, felietony, biografie, newsy. Kino klasy Z, lata osiemdziesiąte, VHS, efekty specjalne, klasyki i seriale.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA