search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – OBRAZ

Maciej Niedźwiedzki

17 września 2018

REKLAMA

Wyobraźnia twórców Obrazu mogła wyprzedzić wyobraźnię widzów. Może paradoksalnie dlatego francusko-belgijska animacja przemknęła niezauważona przez światowe kina. Na szczęście jest kilka słów kluczy, które mogą wzbudzić zainteresowanie filmem Jeana-François Laguionie’ego. Obraz to bowiem spełnione arcydzieło, perełka współczesnego kina animowanego, film pionierski i unikatowy – w słowie i w formie – finezyjnie światotwórczy, ale oparty na tym, co tak bliskie i codzienne.

Wyjściowy pomysł ma już w sobie zarażającą siłę. Wchodzimy bowiem w ramy pewnego niedokończonego obrazu. Malarz niestety gdzieś zniknął, pozostawiając bezbarwnymi wiele miejsc i bohaterów. Ma to niebagatelne znaczenie dla mieszkańców tego namalowanego świata. Doszło mianowicie między nimi do klasowego podziału na „Dokończonych”, „Niedokończonych” i „Szkice”. Ci pierwsi przebywają w przepastnym, ozłoconym zamku, bawiąc się na bankietach. Druga i trzecia grupa nie mają tam wstępu. Uznani są za niegodnych i słabszych. Nie ma dla nich miejsca na reprezentatywnym obrazie (tym bardziej że postaci zdają sobie sprawę, kim i czego częścią są). Mieszkają zatem w lesie, okryci cieniem i przepełnieni wstydem. Nie tak ich życie miało wyglądać.

Dokończonym jednak w to graj. Przywykli do ekskluzywnego komfortu, nie myślą o zrezygnowaniu z przyjemnego poczucia wyższości. Status quo nie może jednak trwać wiecznie. Motywów do eskalacji konfliktu może być naprawdę wiele. Dla zawiązania sporu Jean-François Laguionie sięga jednak po dramaturgiczną formułę najlepszej proweniencji, czyli Szekspirowską tragedię – Romeo i Julię. To ledwie punkt wyjściowy i jedyny znany fabularny schemat Obrazu. Później reżyser zmierza na coraz dalsze, nieodkryte filmowe terytoria.

Obraz (the painting) 2011

Miłością Dokończonego Ramo jest Niedokończona Claire. Kochankowie spotykają się potajemnie, licząc na cud i marząc o kolorowej, ale jak na razie nierealnej, przyszłości. Gdy jednak Claire zostaje porwana, dla Ramo nie pozostaje nic innego, jak desperacka misja. Należy odnaleźć malarza! Choć nie wiadomo, jak i gdzie go szukać. Czy w tym wymiarze, czy w innym? Widz naprawdę musi mieć w sobie sporo oporu, by nie podążyć za wyprawą Ramo. Natomiast delikatny jak źdźbło trawy Szkic Plume i ciekawska, niedomalowana na skrawku sukienki, Lola nie mają nic do stracenia. Idą z Ramo. Za swoją ciekawość i odwagę mogą zostać tylko nagrodzeni.

Wypchany po brzegi twórczą inwencją pierwszy akt zwiastuje podróż w nieznane (a zapewniam, przekraczany będzie niejeden horyzont), operuje intrygującymi symbolami (to twarz Claire jest tą niedokończoną częścią), a świat przedstawiony, na pierwszy rzut oka dość jaskrawy i czytelny, ma sporo niewiadomych i znaków zapytania.

Ramo, Lola i Plume docierają do ramy, przeskakują do obrazu wiszącego poniżej. Tam dwa wojska toczą nieustanną bitwę. Muszą więc uciekać dalej. Lądują w pozostawionej przez malarza pracowni, gdzie ostrożnie i nieufnie spogląda na nich autoportret artysty. Z większą sympatią zwraca się do nich kobieta z aktu. To jedynie telegraficzny skrót fabularnych rozwiązań i proponowanych perspektyw. Każde z nich ma drugie i trzecie dno. Drugie i trzecie drzwi do nowych światów.

Obraz (the painting) 2011

Nie jest to jednak w pośpiechu złożony kolaż, ale spójna i konsekwentna opowieść. Zastanawiająca, pozbawiona banału i pretensjonalności refleksja nad medium. Próba ujęcia tej więzi powstającej między twórcą a tworzywem. Jeśli w ogóle takowa istnieje, bo Jean-François Laguionie woli zadawać pytania od dawania kolejnych odpowiedzi. Formalna złożoność Obrazu fantastycznie działa na poziomie wizualnego efektu, ale przede wszystkim jest nośnikiem ogromnej liczby znaczeń. Rosnących z każdą sceną w naprawdę geometrycznym tempie.

Bo zaduma nad statusem dzieła sztuki – na ile funkcjonuje samodzielnie, a na ile w odniesieniu do twórcy – to jedno. Drugim natomiast jest, że w Obrazie Jeana-François Laguionie’ego znajdziemy tropy, które pozwalają odczytywać tę animacje na płaszczyźnie wiary czy metafizyki (bo czyż Ramo, Lola i Plume nie poszukują Stwórcy?) i/lub nadają jej charakter przypowieści epistemologicznej. 

Obraz, choć zanurzony w surrealizmie, w istocie komentuje nasze tu i teraz: gdy coraz mocniej zaciera się granica między faktyczną rzeczywistością a coraz dosadniej dającymi o sobie znać wirtualnymi sztucznymi światami. W ten właśnie nastrój uderza ironiczna, zbudowana na niedopowiedzeniu puenta Obrazu. Właśnie tak maluje się animowane arcydzieła.

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA