Sztuczne światy – OBRAZ
Wyobraźnia twórców Obrazu mogła wyprzedzić wyobraźnię widzów. Może paradoksalnie dlatego francusko-belgijska animacja przemknęła niezauważona przez światowe kina. Na szczęście jest kilka słów kluczy, które mogą wzbudzić zainteresowanie filmem Jeana-François Laguionie’ego. Obraz to bowiem spełnione arcydzieło, perełka współczesnego kina animowanego, film pionierski i unikatowy – w słowie i w formie – finezyjnie światotwórczy, ale oparty na tym, co tak bliskie i codzienne.
Wyjściowy pomysł ma już w sobie zarażającą siłę. Wchodzimy bowiem w ramy pewnego niedokończonego obrazu. Malarz niestety gdzieś zniknął, pozostawiając bezbarwnymi wiele miejsc i bohaterów. Ma to niebagatelne znaczenie dla mieszkańców tego namalowanego świata. Doszło mianowicie między nimi do klasowego podziału na „Dokończonych”, „Niedokończonych” i „Szkice”. Ci pierwsi przebywają w przepastnym, ozłoconym zamku, bawiąc się na bankietach. Druga i trzecia grupa nie mają tam wstępu. Uznani są za niegodnych i słabszych. Nie ma dla nich miejsca na reprezentatywnym obrazie (tym bardziej że postaci zdają sobie sprawę, kim i czego częścią są). Mieszkają zatem w lesie, okryci cieniem i przepełnieni wstydem. Nie tak ich życie miało wyglądać.
Dokończonym jednak w to graj. Przywykli do ekskluzywnego komfortu, nie myślą o zrezygnowaniu z przyjemnego poczucia wyższości. Status quo nie może jednak trwać wiecznie. Motywów do eskalacji konfliktu może być naprawdę wiele. Dla zawiązania sporu Jean-François Laguionie sięga jednak po dramaturgiczną formułę najlepszej proweniencji, czyli Szekspirowską tragedię – Romeo i Julię. To ledwie punkt wyjściowy i jedyny znany fabularny schemat Obrazu. Później reżyser zmierza na coraz dalsze, nieodkryte filmowe terytoria.
Podobne wpisy
Miłością Dokończonego Ramo jest Niedokończona Claire. Kochankowie spotykają się potajemnie, licząc na cud i marząc o kolorowej, ale jak na razie nierealnej, przyszłości. Gdy jednak Claire zostaje porwana, dla Ramo nie pozostaje nic innego, jak desperacka misja. Należy odnaleźć malarza! Choć nie wiadomo, jak i gdzie go szukać. Czy w tym wymiarze, czy w innym? Widz naprawdę musi mieć w sobie sporo oporu, by nie podążyć za wyprawą Ramo. Natomiast delikatny jak źdźbło trawy Szkic Plume i ciekawska, niedomalowana na skrawku sukienki, Lola nie mają nic do stracenia. Idą z Ramo. Za swoją ciekawość i odwagę mogą zostać tylko nagrodzeni.
Wypchany po brzegi twórczą inwencją pierwszy akt zwiastuje podróż w nieznane (a zapewniam, przekraczany będzie niejeden horyzont), operuje intrygującymi symbolami (to twarz Claire jest tą niedokończoną częścią), a świat przedstawiony, na pierwszy rzut oka dość jaskrawy i czytelny, ma sporo niewiadomych i znaków zapytania.
Ramo, Lola i Plume docierają do ramy, przeskakują do obrazu wiszącego poniżej. Tam dwa wojska toczą nieustanną bitwę. Muszą więc uciekać dalej. Lądują w pozostawionej przez malarza pracowni, gdzie ostrożnie i nieufnie spogląda na nich autoportret artysty. Z większą sympatią zwraca się do nich kobieta z aktu. To jedynie telegraficzny skrót fabularnych rozwiązań i proponowanych perspektyw. Każde z nich ma drugie i trzecie dno. Drugie i trzecie drzwi do nowych światów.
Nie jest to jednak w pośpiechu złożony kolaż, ale spójna i konsekwentna opowieść. Zastanawiająca, pozbawiona banału i pretensjonalności refleksja nad medium. Próba ujęcia tej więzi powstającej między twórcą a tworzywem. Jeśli w ogóle takowa istnieje, bo Jean-François Laguionie woli zadawać pytania od dawania kolejnych odpowiedzi. Formalna złożoność Obrazu fantastycznie działa na poziomie wizualnego efektu, ale przede wszystkim jest nośnikiem ogromnej liczby znaczeń. Rosnących z każdą sceną w naprawdę geometrycznym tempie.
Bo zaduma nad statusem dzieła sztuki – na ile funkcjonuje samodzielnie, a na ile w odniesieniu do twórcy – to jedno. Drugim natomiast jest, że w Obrazie Jeana-François Laguionie’ego znajdziemy tropy, które pozwalają odczytywać tę animacje na płaszczyźnie wiary czy metafizyki (bo czyż Ramo, Lola i Plume nie poszukują Stwórcy?) i/lub nadają jej charakter przypowieści epistemologicznej.
Obraz, choć zanurzony w surrealizmie, w istocie komentuje nasze tu i teraz: gdy coraz mocniej zaciera się granica między faktyczną rzeczywistością a coraz dosadniej dającymi o sobie znać wirtualnymi sztucznymi światami. W ten właśnie nastrój uderza ironiczna, zbudowana na niedopowiedzeniu puenta Obrazu. Właśnie tak maluje się animowane arcydzieła.