search
REKLAMA
Sztuczne światy

Sztuczne światy – HORTON SŁYSZY KTOSIA

Maciej Niedźwiedzki

29 stycznia 2017

REKLAMA

Horton słyszy Ktosia prawie dekadę temu przemknął przez światowe kina. Finansowo na pewno nie rozczarował producentów. Nie otrzymał natomiast specjalnych wyróżnień czy nominacji do najważniejszych nagród. Wydaje mi się, że ta wyjątkowo oryginalna produkcja nie wzbudziła takiej uwagi, na jaką zasługuje. Horton słyszy Ktosia jest animacją nierówną. W swoich najlepszych momentach może prawdziwie zaintrygować złożonością przedstawionego świata i zależnościami, jakie nim kierują. Niestety twórcy nieraz zaniżają loty, pozwalając wtargnąć niepotrzebnej naiwności. Nie odbiera to jednak produkcji Blue Sky Studios uroku. Nie każe kwestionować niewątpliwych dużych ambicji tej animacji. Bo to one w znaczącym stopniu podnoszą ocenę Hortona.

Film otwiera kilkuminutowa, pozbawiona montażu sekwencja. Twórcy w pomysłowy sposób operują detalem, przeprowadzając nas przez fikcyjną dżunglę Nool. Liść, z którego spływa kropla rosy, toczący się kamyczek czy wreszcie unoszona przez wiatr drobinka kwiatowego pyłku. To właśnie ona przykuwa uwagę Hortona (w oryginale dubbingowanego przez Jima Carreya), ciekawskiego i obdarzonego specyficzną wrażliwością słonia. Jego zainteresowanie wzbudza dźwięk wydobywający się z wnętrza pyłku. Już sama ta nietypowa i niespodziewana reakcja wzbudza sympatię do Hortona. Ogromnego ssaka, wytężającego wzrok przed wręcz niezauważalnym detalem. Drobiazgiem z zupełnie innego porządku i całkowicie innej skali.

Słoń ma jednak rację. Kwiatowy pyłek to zamieszkała przez mikroskopijne istoty planeta. Mająca swój własny ekosystem i atmosferę. Najważniejsze miasto, Ktosiowo, ma rozwiniętą architekturę i strukturę społeczną. Faliste, powyginane budynki i ich przecząca prawom fizyki konstrukcja może kojarzyć się z malarstwem Salvadora Dalego. Ktosie są rozwiniętą cywilizacją, dotąd żyjącą w harmonii i spokoju. Drugim głównym bohaterem filmu i równocześnie przewodnikiem po tym świecie jest burmistrz Ktosiowa – Ned McDodd (o głosie Steve’a Carella). Obaj bohaterowie to przebojowe, samodzielne postaci. Indywidualności, wyróżniające się na tle grup, wśród których mieszkają.

Ich zachowanie musi oczywiście doprowadzić do wybuchu konfliktów. Niestety na obu fabularnych płaszczyznach przysparza to filmowi pewnych problemów. Nie chodzi nawet o wiodący temat, bo on posiada solidne fundamenty. Horton chce przekonać pozostałych mieszkańców dżungli, że na kwiatowym pyłku istnieje życie. Jego poglądy oburzają szczególnie pewną kangurzycę, która nie chce, by o wywrotowych koncepcjach słonia dowiedzieli najmłodsi. Kłopot z tą antagonistką jest taki, że nie przemawia za nią żadne stanowisko. Nie ma ani autorytetu, ani wyraźnego mandatu od społeczeństwa zwierząt, by stanowić dla Hortona faktyczne zagrożenie. By jej sprzeciw mógł zrobić odpowiednie wrażenie. Jej zdecydowany opór i agresja wobec słonia nie są więc do końca zrozumiałe. Słusznie wydają się takie dla Hortona, a jeszcze bardziej mogą zastanawiać widzów. Z animacji umyka przez to niemało dramatycznego napięcia, a raczej pretekstowe sceny akcji nie wywołują aż takich emocji.

W Ktosiowie dochodzi do prawie identycznej sytuacji, ale oczywiście z wektorem obróconym w drugą stronę. Ned stara się udowodnić swoim zwierzchnikom, rodzinie i pozostałym ktosiom, że poza ich planetą znajduje się ogromny wszechświat. W obu przypadkach twórcy przeciwstawiają ze sobą konserwatywne, przestarzałe przesądy z postępowym i niekonwencjonalnym działaniem jednostki. Autorom animacji słabiej wychodzi dostarczanie argumentów oponentom. Bazują one głównie na lakonicznym: “Bredzisz, tam przecież nic nie ma!”. Wynagradzają to jednak kreatywnością w toku myślenia głównych bohaterów, zdolnych do celnych refleksji. Na początku Nod i Horton są zdumieni swoim odkryciem, później zdobyta wiedza staje się narzędziem, nową perspektywą na świat.

Horton słyszy Ktosia ma niewątpliwe kosmologiczne zacięcie. Ta animacja w bardzo przystępny sposób rozpatruje tematykę struktury wszechświata. Opiera się na intrygującej relatywności zjawisk i czasu. Bada również możliwości i ograniczenia naszej percepcji. Proponuje przyjęcie nowej perspektywy na wszystko, co nas otacza. Szczególnie skupienia uwagi na tym, co na pierwszy rzut oka wydaje się niewidoczne. To, co nieznane, ma wzbudzać ciekawość, nie strach.

Animację Blue Sky Studios najbardziej cenię za jej edukacyjny, poznawczy wymiar – poszerzający horyzonty myślenia. Myślę, że niejedno dziecko po zakończonym seansie inaczej spojrzy na swoje otoczenie. Nawet nie chodzi o to, że dzięki tej produkcji mikroskop i teleskop nieco częściej znajdą swoje miejsce w listach do Mikołaja. Horton słyszy Ktosia przede wszystkim generuje pytania i zastanawia, wzbudzając badawczą ciekawość. To zawsze spore osiągnięcie.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA