Surrealistyczny sen na jawie. Dlaczego ATLANTA to ARCYDZIEŁO telewizji
W 2022 roku zakończyła się emisja Atlanty, serialu sygnowanego przez Donalda Glovera. Rozpisana na cztery sezony, nagrodzoną dwoma Złotymi Globami i sześcioma nagrodami Emmy była to jedna z bardziej cenionych produkcji telewizyjnych ostatnich lat, która wyrosła na filmową wizytówkę całkiem bogatej przecież kariery filmowej twórcy. Teraz gdy Glover pokazał całość swojej wizji i gdy opadł już kurz po premierze finałowej serii, ocenić można jakość i znaczenie Atlanty – serialu, który choć być może nie osiągnął (jeszcze) takiego statusu, jak największe hity rynku seriali, to powinien być wymieniany wśród najlepszych produkcji telewizyjnych nie tylko ostatnich lat, ale wszech czasów.
Dlaczego „Atlanta” to wyjątkowy serial?
Niektórzy określili Atlantę jako „Twin Peaks z raperami” i jest to sformułowanie w pewnym sensie trafne. Z kultową produkcją Davida Lyncha serial Glovera łączy pewne duchowe pokrewieństwo w warstwie klimatu, w obydwu przypadkach uderzającego w tony dziwności przebijającej spod pozornie realistycznej warstwy dramatycznej. Obydwa seriale mieszają wątki obyczajowe, absurd i mroczniejsze intrygi zahaczające o kryminał czy thriller, budując barwną panoramę postaci i miejsc. Z tą różnicą, że o ile w Twin Peaks surrealistyczną opowieść uruchamiało morderstwo nastolatki, tak w Atlancie osią narracji jest rap, a konkretniej mówiąc: kariera pewnego rapera z tytułowego miasta w Georgii – stąd „Twin Peaks z raperami”. Glover nie proponuje jednak bynajmniej kopii Lynchowskiej formuły w nowym wariancie, a jego inspiracje są dużo szersze niż rewolucyjny serial z lat 90.
Na pierwszy rzut oka Atlanta nie wygląda na rewolucję w serialowej konwencji. Jej premiera miała miejsce w 2016 roku, kiedy ta forma twórczości filmowej była już ukształtowana i ugruntowana jako prestiżowe medium, przeżywająca swój rozkwit. Za sprawą takich tytułów jak wspomniane Twin Peaks, Rodzina Soprano, The Wire, Breaking Bad czy Gra o tron odcinkowe opowieści przestały być postrzegane jako pośledniejsze wobec produkcji kinowych i przyciągały największe nazwiska branży. W połowie drugiej dekady XXI wieku nawet stereotypowo mniej ambitne sitcomy pozbyły się otoczki telewizyjnej chałtury, coraz częściej zwracając się ku bardziej jakościowej konwencji jednokamerowej i ambitniejszym tematom. W takim środowisku debiutował serial Glovera, wchodzący na już przetarte szlaki limitowanego formatu z sezonem pierwszym, złożonym z 10 półgodzinnych epizodów (później jedynie druga seria miała 11 epizodów) obejmujących spójną historię, gatunkowo oferującą zaś zgrabne połączenie komedii z dramatem. Co więc czyni z Atlanty pozycję szczególną? Po pierwsze to, jak perfekcyjnie jest zrealizowana. Po drugie, gdzie zmierza, stopniowo oddalając się od czytelnej i uziemionej opowieści, a także jaką drogą przy tym podąża. Na tych dwóch fundamentach wyrasta zaś społeczna waga serialu, który lokować można w awangardzie krytycznego dyskursu na tematy rasizmu, nierówności i mechanizmów społecznych.
Perfekcyjna realizacja
Jak się rzekło, Atlanta jest zbudowana na kanwie opowieści o karierze raperskiej. W pierwszym odcinku grany przez samego Glovera protagonista: Earn Marks proponuje swojemu kuzynowi Alfredowi, nagrywającemu pod pseudonimem Paper Boi, że zostanie jego menedżerem. Earn jest bystrym, ale prześladowanym przez pecha i ledwo wiążącym koniec z końcem byłym studentem Princeton, Alfred zaś to doświadczony w ulicznym życiu chłopak z osiedla. Mimo że ten drugi nie wydaje się początkowo zachwycony propozycją, zaczynają współpracę nad rozwojem marki Paper Boia, tworząc w ten sposób osobliwy tercet z Dariusem, przyjacielem i współlokatorem Alfreda. Zasadnicza opowieść o raperskiej pogoni za sukcesem daje Atlancie fabularny fundament na cztery kolejne sezony, nie jest jednak clou całej zabawy. Nie jest niemalże nawet tematem, a raczej pretekstem dla kolejnych sytuacji. Przez cały serial słyszymy zaledwie jedną całą zwrotkę piosenki Paper Boia, a koncerty, nagrania i inne elementy muzycznej kariery dzieją się gdzieś obok, poza kadrem. Zamiast na nich, serial koncentruje się na epizodach z życia bohaterów, nie stroniąc przy tym od dygresji, a nawet wycieczek w całkowicie odrębne mikropowieści, tworzących kolejne poziomy fikcji w ramach świata przedstawionego.
Siłą napędową Atlanty jest aktorski kwartet, wcielający się w postacie, wokół których orbituje meandrująca opowieść. Oprócz samego Glovera trzon obsady tworzą Brian Tyree Henry jako Alfred aka Paper Boi, LaKeith Stanfield jako Darius oraz Zazie Beetz w roli Van, (eks)partnerki Earna. Ta czwórka w zasadzie wymienia się rolami głównymi w poszczególnych odcinkach i buduje organiczny układ relacji pomiędzy bohaterami, który buduje potrzebną w formacie serialu wspólnotę postaci, ale równocześnie jest w stanie wyeksponować przecinające się wątki poszczególnych bohaterów. I tak obok centralnej linii Earna, próbującego przebić się przez bariery ograniczające czarnych w USA i poukładać sobie życie z Van lub bez niej, otrzymujemy autonomiczne wątki samej dziewczyny, równolegle zmagającej się z ograniczeniami własnej tożsamości i ról społecznych, zmagania balansującego na krawędzi stoicyzmu i mizantropii Ala z surrealną grozą rzeczywistości oraz nieprzenikniony trip zdającego się żyć w zupełnie innym wymiarze Dariusa, łączącego w sobie figury metafizycznie natchnionego mędrca, nieporadnego szczęśliwego wędrowca i tłumiącego swoje traumy wrażliwca.
Każda z postaci otrzymuje konsekwentną nitkę dramaturgiczną i każda zostaje na przestrzeni serialu pogłębiona. Co jednak ważniejsze, w ich wątkach twórcy umieszczają klucze interpretacyjne – każda z nich może posłużyć do nieco innego odczytania całej historii, a razem mogą prowadzić do jeszcze innej interpretacji. Przez serial przewija się też spora grupa aktorów i aktorek w rolach epizodycznych i gościnnych – zwłaszcza w trzecim i czwartym sezonie, mocniej otwartym na dygresje i osobne historie w ramach uniwersum. W tym gronie znajdziemy chociażby Alexandra Skarsgårda, Jane Adams, Justina Bartha, Isiaha Whitlocka Jr. czy Liama Neesona, który zalicza bodaj najbardziej spektakularne cameo, nawiązujące do jego niesławnych rasistowskich komentarzy w latach 90. Obecność wyrazistych ról pobocznych i epizodycznych dodatkowo poszerza możliwości odczytywania fabuły Atlanty o kolejne punkty widzenia.
Aktorskie popisy nie są jednak wartością samą w sobie, a dopełnieniem precyzyjnej konstrukcji świata. Atlanta cechuje się niezwykłą dbałością o detale, nierzadko bardzo drobne i wymagające uwagi, by zostać wychwyconymi. Za znamienny w tej kwestii można uznać sposób, w jaki pojawia się na ekranie tytuł serialu – za każdym razem jest wkomponowany w scenografię, czasem jako napis na puszce, czasem jako litery ułożone z rozlanego napoju, czasem na billboardzie. W podobny sposób, jako elementy inscenizacji, niekiedy wręcz tła, pojawiają się niuanse, które wpływają na odbiór całości. Zdarza się, że błaha linijka dialogu, postać przechodząca przez drugi plan czy rymująca się z jakimś zdarzeniem sytuacja tworzy frapujący kontekst dla konkretnej sytuacji, budując sieć nawiązań i skrzyżowań łączących różne wątki i dygresje obecne w ramach narracji. Atlanta jest sumą tak tkanych opowieści, układających się w coś na kształt snu, a może bardziej psychodelicznego tripu, w którym proza życia przeplata się z abstrakcją.
Choć z pozoru Atlanta wydaje się swobodnym serialem o absurdalnych sytuacjach, z raczej luźną konstrukcją miejsca, czasu i następstwa akcji, to w rzeczywistości jest przemyślaną w najmniejszych szczegółach całością. Meandrowanie fabuły, z pozoru nieznaczące epizody poboczne i dialogi, które wydawać się mogą jedynie komediowymi rozładowaniami napięcia, okazują się złożoną siecią znaczeń, analogii i podtekstów. Poziom korelacji niekiedy bardzo odległych od siebie elementów musi budzić podziw, tym bardziej biorąc pod uwagę sukcesywne rozbudowywanie świata Atlanty o kolejne pomniejsze historie. Gloverowi i jego ekipie udaje się arcytrudna sztuka, czyli zbudowanie spójnej, nierozsypującej się na finiszu opowieści o otwartym zakończeniu – w anegdotycznej konwencji nie chodzi o spektakularny finał, ale narracyjne spięcie wszystkich elementów. Atlanta nie popełnia błędów, choćby Zagubionych, zbyt mocno gmatwając fabułę, nie przekreśla też zniuansowania dosadną puentą. Dostajemy natomiast wielowątkową opowieść z otwartymi końcami, jednocześnie dowożącą dramaturgiczny konkret i klarowne refleksje.
Otwarta struktura
Serial Glovera można podzielić na dwie wyraźnie odróżniające się fazy. Pierwsza obejmuje sezony 1–2, wypuszczone w odstępie roku i snujące opowieść na kanwie mozolnej, nierzadko wyboistej drogi Earna, Ala i Dariusa do zawodowej stabilności i sukcesu. W tej części, choć narracja jest pełna luźno powiązanych ze sobą wątków, nierzadko tworzących praktycznie autonomiczne historie, Earn, Al, Darius i Van służą jako spójnik dla wszystkich dygresji. Nawet w przedostatnim odcinku drugiej serii, FUBU, będącego pierwszym epizodem Atlanty całkowicie odrębnym od głównej historii, w którym nie pojawiają się członkowie głównej obsady, jest retrospekcją naświetlającą historię relacji Earna i Alfreda. Ten stan rzeczy zmienia się w drugiej fazie serialu, obejmującej sezony 3–4, powstałe po czteroletniej przerwie i mające swoją premierę w 2022 roku. Choć pozornie trzeci sezon podejmuje wątek w miejscu, w którym rozstaliśmy się z bohaterami w finale serii drugiej – w momencie opuszczenia Atlanty i wyruszenia w europejską trasę koncertową – szybko widzimy, że minęło trochę więcej czasu, co oddaje odstęp pomiędzy powstawaniem kolejnych sezonów. W drugiej połowie serialu bohaterowie są już na innym etapie kariery, a tworzona przez Glovera opowieść coraz częściej traci ich z pola widzenia. Rozluźnieniu ulega też jedność miejsca i czasu akcji, a więcej miejsca zajmują niepowiązane z główną fabułą historie – są wręcz epizody, w których nie pojawiają się główne postacie.
Ten zwrot to jednak nie tyle zmiana konwencji, ile konsekwentny jej rozwój. Już od pierwszego epizodu, spiętego niejednoznaczną, do końca serialu nierozwiązaną klamrą, Atlanta budowała swoją tożsamość jako półotwartej narracji, często schodzącej z głównej ścieżki fabularnej i tworzonej za pomocą pomniejszych opowieści, jedynie częściowo ze sobą powiązanych, bardziej nawet postaciami niż następstwem zdarzeń. Glover w Atlancie stale testował formę serialu telewizyjnego, jego konwencje opowiadania i wytrzymałość struktury. Zaowocowało to takimi odcinkami jak Czarny dupek, zrealizowany jako talk-show, w którym bierze udział Paper Boi, słynny Teddy Perkins, opowiadający groteskową historię wyprawy Dariusa do posiadłości bogatego eksmuzyka, śledzący surrealistyczną tułaczkę Alfreda przez rubieże Atlanty Las czy stanowiąca poruszającą wiwisekcję relacji Earna i Van Helen. Wyjściowy wątek kariery raperskiej Paper Boia był więc dla Glovera od początku kanwą, na której snuł wraz ze współscenarzystami (w tym swoim bratem Stephenem posiadającym znaczący wkład kreatywny w cały serial) anegdotyczne obserwacje na temat rzeczywistości. Efektem była swoista hybryda wieloodcinkowej opowieści z głównym wątkiem i tematem oraz epizodycznej, bliższej sitcomowej fragmentaryczności czy też tematycznej antologii formuły małych historii. Trzeci i czwarty sezon rozwinęły tę formułę jeszcze dalej, wpisując w wykreowany w serialu świat głównych bohaterów inne historie eksplorujące wybrane zagadnienia i konteksty, które rozszerzają społeczną perspektywę Atlanty. W ten sposób za pośrednictwem historii Earna, Ala, Dariusa i Van Atlanta kreowała znacznie szerszą opowieść o życiu społecznym doświadczanym z perspektywy Afroamerykanów.
Czym tak naprawdę jest „Atlanta”? Krytyka społeczna, absurd i afrosurrealizm
Tu dotykamy kluczowej kwestii, o jakiej należy powiedzieć, omawiając Atlantę. Jest to też kwestia determinująca wartość i innowacyjność serialu. Zarysowana wyżej struktura – anegdotyczna opowieść, w której zazębiają się różne historie, a momentami zakrzywieniu ulega ciągłość i realizm zdarzeń – jest pochodną kulturowego kontekstu, z którego wywodzą się twórcy i ich inspiracji czarną tradycją. Akcja serialu rozgrywa się w zamieszkanej przede wszystkim przez Afroamerykanów niezamożnej części Atlanty – rodzinnych okolicach Gloverów – i to środowisko jest zarówno perspektywą, z której oglądamy historię, jak i jej tematem. Temat rasy powraca niemal we wszystkich wątkach serialu, przybierając czasem dramatyczne, czasem humorystyczne, a czasem groteskowe oblicze.
Przykładem może być wzmiankowana postać Teddy’ego Perkinsa – upiornie bladego dziwaka, zaszytego w swojej posiadłości, żyjącego wspomnieniami chwały swojego brata i trawiącego traumę surowego wychowania. Perkins, który podpisany jest jako „on sam” w napisach i pojawił się wraz z Gloverem na gali Złotych Globów, jest figurą grającą z medialnym wizerunkiem Michaela Jacksona, za pomocą której Atlanta eksploruje fundamentalną dziwność dotyczącą przecinających się linii rasy, sławy i przemocy show-biznesu. Przy pomocy takich wątków jak ten Perkinsa, czy też Justina Biebera, w rzeczywistości Atlanty będącego czarnym nastolatkiem, generują surrealistyczne odklejenie narracji, czyniąc z niej nie tyle realistyczną historię, ile rodzaj onirycznej podróży, stającej się rezerwuarem zdarzeń wystawiających percepcję i uczucia widza na próbę.
Temat odrealnienia wraca też w odcinkach takich jak Wielka wypłata, opowiadającym o odwróceniu dynamiki władzy i prześladowania w relacji spadkobierców białych właścicieli niewolników i czarnych potomków tych ostatnich, czy Bogaty białas, biedny białas, w którym Glover podstawia krzywe zwierciadło strukturalnemu rasizmowi systemu edukacji w opowieści o nastolatku walczącym by „być dość czarnym” w celu uzyskania stypendium. Tego rodzaju gra z oczekiwaniami i (dys)komfortem widzów – niezależnie od koloru skóry – jest wyróżnikiem Atlanty. Bardzo mało tu oczywistych figur znanych z popkulturowych przepracowań amerykańskiego rasizmu, niewiele też zero-jedynkowych sytuacji z prostym podziałem na ofiary i prześladowców. Glover i spółka komentują rzeczywistość, w wielu miejscach bezpardonowo atakują rasistowskie status quo i społeczną hipokryzję, ale równie często krytykują konsumpcjonizm, korporacyjne media, biurokrację czy system edukacji. Popychając akcję nierzadko do ekstremów, Atlanta dba o zniuansowanie i problematyzację przedstawianych zjawisk, splatając kwestie tożsamości i ekonomii, a także płci.
Strategią, którą obierają twórcy, jest subtelne, ale jednoznaczne wyszydzenie poszczególnych zdarzeń, postaci czy sytuacji; przerysowanie lub odwrócenie układu sił, które uwypukla absurd rzeczy często przyjmowanych przez nas jako naturalne. Atlanta bawi się z formułą kulturowych przestawień, odsłaniając fundamentalną „białość” otaczających nas konstrukcji społecznych i równocześnie pokazuje wielowymiarowość problemów. Choć pojawiały się takie zarzuty, Atlanta nie oferuje prostej optyki, w której Afroamerykanie są gloryfikowani, a biali demonizowani. Krytyczne ostrze ironii skierowane jest również na samą czarną społeczność, która jest podmiotem i horyzontem narracji serialu. Rasizm pojawia się w nim kontekście szerszych procesów, takich jak kapitalistyczny wyzysk i instrumentalne wykorzystanie dyskursów równościowych i to te strukturalne zależności, wytwarzające nierówności i nienawiść, są piętnowane.
Atlanta opowiadana jest fundamentalnie z perspektywy afroamerykańskich realiów życia, podejmuje wiele krytycznych wątków refleksji na temat mechanizmów społecznych i równocześnie wpisuje je w abstrakcyjną, ironiczną formułę. Taką charakterystyką Atlanta wpasowuje się w konwencję artystyczną określaną jako afrosurrealizm – szczególny wariant zakrzywiającego logikę i koherentność rzeczywistości surrealizmu, w którym kluczowym czynnikiem generującym owo zakrzywienie jest doświadczenie egzystencjalno-społecznej obcości, zakorzenione w kolorze skóry i związanymi z nią kontekstami wykluczenia i niejednoznacznej tożsamości diaspory. Według słów samego Glovera serial miał być przedstawieniem doświadczenia dorastania w czarnych dzielnicach stolicy Georgii – doświadczenia nierówności, dyskryminacji, ale też absurdalnych sytuacji i dziwaczności świata. Kreując historię ulokowaną na przecięciu własnych doświadczeń i abstrakcyjnych aberracji, eksplorującą napięcia między „czarną” i „białą” rzeczywistością Glover zaoferował coś całkowicie świeżego. Atlanta przetwarza wiele inspiracji, miesza konteksty głównonurtowej popkultury i mniejszościowej kontrkultury, dzięki czemu nie spłyca problematyki, nie popadając przy tym w hermetyczność. Serial oferuje idealny balans pomiędzy rozrywką a artystyczno-polityczną ambitnością, tworząc płodną przestrzeń do analizy i dyskusji na tematy społeczne, dostępną dla przedstawicieli różnych światów. W rezultacie Atlanta to imponujący precyzją i złożonością, elektryzujący, wyznaczający nowe horyzonty artystyczne serial, perfekcyjnie skomponowany i społecznie nośny; wręcz stworzony do wielokrotnych powtórek i wielogodzinnych analiz oraz dyskusji.