SPISEK PRZECIWKO AMERYCE. Recenzja pierwszych odcinków nowego miniserialu HBO
„Tato, czy to nie jest nasza ojczyzna?” – pyta w pewnym momencie mały Philip, który jeszcze przed chwilą czuł się w pełni „amerykańskim dzieckiem amerykańskich rodziców, chodzącym do amerykańskiej szkoły w amerykańskim mieście, w Ameryce utrzymującej pokój z całym światem”1. Jego pewność zostaje jednak zachwiana. W Europie szaleje wojna, a w Stanach Zjednoczonych zbliżają się wybory, w których ukochany przez rodzinę protagonisty Franklin Delano Roosevelt zmierzy się z wrogo nastawionym względem osób pochodzenia semickiego Charlesem Lindberghiem. Jakby tego było mało, dom rodzinny odwiedzają pobożni Żydzi zbierający datki na ufundowanie nowej ojczyzny, znajdującej się gdzieś daleko za oceanem, w mitycznej krainie zwanej Palestyną. Mały Philip ma pełne prawo czuć się zdezorientowany.
Spisek przeciwko Ameryce Philip Roth napisał z perspektywy dorastającego dziecka, obdarzając głównego bohatera swoim imieniem i nazwiskiem (podobnie czyniąc z pozostałą częścią rodziny – Herman, Elizabeth i Sandy to prawdziwe imiona najbliższych krewnych amerykańskiego autora). W ten sposób niedoszły noblista nadał swojej powieści ironiczną wiarygodność, która jeszcze bardziej mąci w głowach potencjalnych czytelników. Ile w tej znakomicie napisanej i wykoncypowanej książce faktów, a ile fikcji? Ile autentycznego dzieciństwa pisarza (urodzonego, dodajmy, w roku przejęcia władzy przez Hitlera i NSDAP), a ile sfabrykowanych na potrzeby dramaturgii wspomnień?
Twórcy serialu obdarli Spisek przeciwko Ameryce z tej warstwy, pozbawiając bohaterów nazwiska autora literackiego pierwowzoru oraz rezygnując z nadzwyczaj subiektywnej dziecięcej perspektywy. W zamian zaproponowali widzom uniwersalność oraz narracyjną polifonię – śledzenie naprzemiennie kilku wątków skoncentrowanych wokół osób należących do rodziny Levinów. Tym sposobem otrzymujemy taką samą garść informacji zarówno o sytuacji małego Philipa (zdecydowanie uprzywilejowanego w powieści, którą Roth napisał przy wykorzystaniu narracji pierwszoosobowej), jak i jego ojca, matki, brata, kuzyna oraz ciotki. Coś w ten sposób utracono (wspomnianą, wyjątkową dziecięcą perspektywę), a coś zyskano – takie rozwiązanie umożliwiło chociażby realizację świetnej, wieńczącej pierwszy odcinek miniserialu sekwencji, w której przy pomocy montażu równoległego na zmianę prezentowane są nam losy zbuntowanego Alvina napadającego wraz z kolegami na dwójkę faszystowskich zwolenników Lindbergha oraz ojca Philipa, Hermana, oglądającego w kinie kronikę wojenną.
Trwający 60 minut pilot (tyle też trwa każdy kolejny odcinek miniserialu) spełnia swoje najbardziej podstawowe funkcje – szkicuje najistotniejsze wątki, wprowadza i charakteryzuje najważniejszych bohaterów. Zadania te znacznie ułatwia utalentowana obsada, a zwłaszcza jej żeńska część. Na najciekawsze bohaterki wyrastają póki co siostry Elizabeth (Bess) i Evelyn Levin. Pierwsza z nich, sportretowana przez Zoe Kazan (znaną chociażby ze świetnej roli w jednej z sześciu nowelek wchodzących w skład Ballady o Busterze Scruggsie braci Coen), to opiekuńcza matka i oddana żona temperująca nadpobudliwego męża; fundament chwiejącego się w posadach od antysemickiej nagonki domu Levinów. Evelyn, w którą wciela się Winona Ryder (od paru lat niepojawiająca się zbyt często na ekranie), jest pod wieloma względami przeciwieństwem swojej siostry – nieustatkowana, wplątana w romans z gojem (osobą pochodzenia nieżydowskiego), niepewnie patrząca w przyszłość.
Pod koniec pierwszego odcinka Evelyn poznaje kontrowersyjnego, wspierającego kandydaturę Lindbergha rabina Bengelsdorfa (John Turturro). Wątek miłosny skupiony wokół tych dwojga, sportretowanych przez parę aktorskich weteranów, znajduje rozwinięcie w kolejnych epizodach, stając się jednym z najciekawszych punktów miniserialu. Związek Evelyn i Bengelsdorfa dodatkowo rozbija bowiem spokój domu Levinów, prowadząc do podziałów wewnętrznych na tle ideologiczno-politycznym: Evelyn i Sandy (zwolennicy Lindbergha) kontra Herman i Elizabeth (zwolennicy Roosevelta). Ilu z nas zna z autopsji podobną sytuację – rodziny podzielonej, skłóconej ze względu na określone sympatie polityczne? Pod tym względem Spisek przeciwko Ameryce okazuje się projektem nadzwyczaj aktualnym i uniwersalnym, rezonującym nie tylko z obywatelami Stanów Zjednoczonych.
Nieprzypadkowa jest najpewniej data premiery miniserialu. W USA wielkimi krokami zbliżają się kolejne wybory prezydenckie, w których stołka przed kandydatem Partii Demokratycznej (najprawdopodobniej Joe Bidenem) bronić będzie Donald Trump. Esencją wydanej przez Rotha w 2004 roku powieści, a zatem najprawdopodobniej również zrealizowanego na jej podstawie miniserialu, jest ostrzeżenie przed ekstremizmem, szerzeniem nienawiści ukierunkowanej na osoby innego pochodzenia czy wyznania. Donald Trump, podobnie jak książkowy Charles Lindbergh, jednym z podstawowych filarów kampanii wyborczej uczynił strach przed „innymi” – w tym wypadku Żydów zastąpili meksykańscy imigranci. W jednym ze swoich ostatnich wywiadów, przeprowadzonym za pomocą e-maili w 2017 roku, Philip Roth napisał znamienne słowa: „Łatwiej jest mi zrozumieć wybór fikcyjnego prezydenta jak Charles Lindbergh niż prawdziwego, jakim jest Donald Trump”2.
https://www.youtube.com/watch?v=fvlY9dEgL6M
1P. Roth, Spisek przeciwko Ameryce, tłum. Jolanta Kozak, Kraków 2018, s. 16-17.