SIÓDEMKA BESSONA. Najlepsze filmy reżysera
OSTATNIA WALKA
Ascetyczny, nakręcony na czarno-białej taśmie debiut Bessona. Film pozbawiony dialogów, zatem będący pod wieloma względami esencją czystego kina, jego magii, siły przekazu. Specyficzna wizja świata po apokalipsie to chyba najskromniejsza produkcja w karierze tego reżysera, ani trochę nie ustępująca jednak jego największym dokonaniom. Ba! Pod wieloma względami jest bardziej fascynująca i złożona niż większość jego późniejszych dzieł. Jak na debiut to film wyjątkowo dojrzały, przemyślany. Nie znajdziemy tu ani jednej zbędnej sceny, ujęcia, fałszywej nuty (choć muzyka, paradoksalnie, występuje). Prawdziwie wizjonerski przykład ruchomego obrazu – jakże europejskiego i amerykańskiego jednocześnie. Mała perełka.
PIĄTY ELEMENT
Rozbuchany saj-faj w gwiazdorskiej obsadzie. Milla Jovovich czaruje jako niewinna Leeloo, Bruce Willis gra kolejnego twardziela i nadal sprawia mu to dużą frajdę, Gary Oldman znów perfekcyjnie wciela się w bad guya, a Chris Tucker szaleje na całego aż miło. Swego czasu najdroższa produkcja europejska wypełniona jest świetnymi efektami specjalnymi (które nic się nie zestarzały), niesamowitą charakteryzacją, wymyślnymi kostiumami i scenografią oraz, przede wszystkim, niezwykłą wizją świata daaaalekiej przyszłości. Niemal każdy detal doprowadzony jest tu do perfekcji i wszystko doskonale się ze sobą uzupełnia. To po prostu idealny blockbuster z ambicjami i film, do którego wracać można wielokrotnie z taką samą frajdą. Nie dziwi zatem, że do czasu premiery Lucy stanowił największy sukces kasowy Bessona.
WIELKI BŁĘKIT
Zdecydowanie opus magnum reżysera, w którym przelał całą swoją miłość do oceanu, nad którym spędził dzieciństwo. Mimo specyficznej narracji i potężnej długości (wersja reżyserska sięga prawie trzech godzin) jest to dzieło po prostu wybitne. Wspaniałe wizualnie (zdjęcia Carla Variniego – zwłaszcza te podwodne – dosłownie zapierają dech w piersiach), perfekcyjne dźwiękowo (w nutach Erica Serry nie można się samoistnie nie zakochać), bezbłędne aktorsko i – co ważne – psychologicznie głębokie, wiarygodne. To niezwykle filmowe, a przy tym jakże naturalne doznanie, pod wieloma względami najważniejsze (arcy)dzieło Bessona, z oczywistych względów pozostające także jego najukochańszym dzieckiem. Szkoda jedynie, że początkowo padło ono ofiarą producenckich zapędów (w USA film srodze przemontowano, skrócono i wypuszczono z inną ścieżką dźwiękową).
Bonus:
ATLANTIS
Dokument, zatem tytuł niejako z automatu niemogący konkurować z fabułą. Ta tu wszak nie istnieje. Przez godzinę z kawałkiem obserwujemy sobie po prostu rybki, delfinki, ośmiorniczki… Jedzą, pływają, polują, bawią się… Ot, swoisty odrzut z poprzedniego filmu reżysera i nic, co w dobie rewelacyjnych dokumentów BBC potrafiłoby zadziwić. A jednak Besson osiągnął tutaj maestrię w zespoleniu ruchomego obrazu z dźwiękiem oraz, co ważniejsze, muzyką niezastąpionego Erica Serry. Skutkiem tego swoisty, hipnotyzujący balet podwodny, bezbłędnie ukazujący piękno morskiego życia i potwierdzający wielką miłość oraz szacunek Bessona do tego środowiska.
A jakie są wasze ulubione filmy Francuza? Wpisujcie miasta!
korekta: Kornelia Farynowska